Sam film bardzo mi się podobał ale jak widzę że Meryl Streep otrzymała za swoją rolę nominację do Oscara to coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu ze ta kobieta oprócz talentu ma również bardzo wpływowych znajomych w branży. Rola którą zagrała nie była zła ale też nie było to aktorstwo godne najważniejszych nagród, nie przesadzajmy. A tymbardziej że pominięto dużo ciekawsze role - Susan Sarandon w „Białym pałacu”, Mie Farrow w „Alicji” czy nawet Demi Moore z „Uwierz w ducha”. Nie mówiąc już o tym że Shirley Maclaine która w „Pocztówkach...” zrobiła na mnie dużo większe wrażenie również została olana. Gra Meryl momentami wieje straszną sztucznością. Uważam że ta, jak i kilka innych Jej nominacji to gruba przesada. Lubię Ją i cenię ale bez przesady.