PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=660451}
6,9 133 093
oceny
6,9 10 1 133093
6,2 34
oceny krytyków
Pod Mocnym Aniołem
powrót do forum filmu Pod Mocnym Aniołem

Dla tych, którzy po obejrzeniu "Pod Mocnym..." uważają, że alkoholizm pokazany w tym filmie ich nie dotyczy.
Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że w filmie Smarzowskiego pokazano najczarniejszą stronę alkoholizmu. Ten ostatni etap choroby alkoholowej, momenty upodlenia, momenty, które większości kojarzą się z "żulerstwem".
I tym sposobem ciężko znaleźć adresatów filmu. Bo bardzo łatwo jest wmówić sobie, że "przecież ze mną nie jest tak źle, to jakaś skrajność, moje picie to pestka przy tym". I tutaj wpadamy w pułapkę. Bo oczywiście, często jest tak, że nigdy nie przyjdzie "na nas" ten etap choroby, że całe życie będziemy nadużywać alkoholu i ostatecznie nie zrujnujemy sobie życia. Ale to nie znaczy, że nie mamy problemu z piciem. A efekty naszego nadużywania będą długofalowe, rujnujące na swój sposób dla nas samych i otoczenia. A w chorobie alkoholowej przewrotne jest to, że im prędzej sięgniemy dna, tym lepiej dla nas i otoczenia.

I takim sposobem ukazuje nam się obraz, który jest opowieścią kilku alkoholików, ich drogi do upodlenia. Wstrząsający obraz, tylko wciąż pytam - dla kogo?

Wszystkim nadużywającym alkoholu polecam "Żółty szalik" z Gajosem w roli głównej, zresztą film na podstawie scenariusza również Pilcha. Tam prędzej odnajdziemy siebie - to kieruję do ludzi takich jak ja - mających problem z nadużywaniem alkoholu, nieumiejących pić... Ale i ja będę się bronił przed stwierdzeniem - jestem alkoholikiem. Na swoją obronę mam ponad 3 lata w abstynencji.

ocenił(a) film na 6
Jaggerbz

Hmm... zmotywowałeś mnie do refleksji...;-)

"w filmie Smarzowskiego pokazano najczarniejszą stronę alkoholizmu"
Niestety, w rzeczywistości bywa jeszcze gorzej. Film to w zasadzie wyłącznie "efekciarskie obrazki", w realu jest jeszcze destrukcja psychiczna, rozpad więzi rodzinnych, towarzyskich, samotność, itd. Alkoholizm to nie tylko kupa, rzygi, bluzgi. A nawet przede wszystkim nie tylko.

"nigdy nie przyjdzie "na nas" ten etap choroby"
Kwestia czasu. Bywa, że wcześniej przychodzi wieko od trumny. Alkoholizm to choroba śmiertelna.

"całe życie będziemy nadużywać alkoholu i ostatecznie nie zrujnujemy sobie życia"
Nie znam takiego zestawienia. Jedno wyklucza drugie. Sam zresztą stwierdzasz dalej: "efekty naszego nadużywania będą długofalowe, rujnujące na swój sposób dla nas samych i otoczenia".

"ja będę się bronił przed stwierdzeniem - jestem alkoholikiem"
Zastanawiam się po co? Brak semantycznego konkretu coś zmienia? Sorki, nie znam Cię ale skoro sam tak piszesz, coś jest na rzeczy...

"mam ponad 3 lata w abstynencji."
Super, naprawdę. Obyś trzymał tak dalej. Masz świadomość, że abstynencja a trzeźwość to dwie całkiem odmienne sprawy?

ocenił(a) film na 7
mojomr_

Autor filmu musiał się na czymś skupić. Wybrał efekciarskie rzygi. Pewnie czemuś to służy. Na całe spektrum choroby nie ma czasu w filmie. Zgadzam się z Tobą i stąd moja zachęta dla innych - "Żółty szalik".

Śmiertelna. Ale cóż jest na tym świecie nieśmiertelne? Każdy człowiek inaczej reaguje na alkohol. Nie bez znaczenia jest, z czym się po części zgadzam, że alkoholicy to ludzie często nadwrażliwi. Trochę to pewnie niektórych oburzy, ale sami alkoholicy (spotkałem się z wieloma takimi opiniami) uważają siebie za bardziej wrażliwych, że świat często ich nie rozumie.
I pod tym względem patrząc, nie każdego stać na takie upodlenie. Zdecydowana większość ludzi z problemami alkoholowymi, to ludzie, którzy tak kierują swoim życiem, że picie nie rujnuje ich życia. Jest osobną kwestią na ile to mylne wrażenie. Jaki picie ma wpływ na bliskich. Co jeszcze zaniedbują, kim mogliby być, nie pijąc..itd itp. I oczywiście część z nich mimo wszystko upada.
Także nie podchodziłbym do tego w sensie "kwestii czasu". Ilu Polaków ma problem z alkoholem? A ilu z nich kończy jak w filmie Smarzowskiego?

Osobiście znam alkoholików, którzy żyją z chorobą od lat, a jednak prowadzą życie na pozór normalne. Bez tych "efektów" z filmu. Nauczyli się oszukiwać, nie przekraczają granicy. Oczywiście nie znaczy to, że jej nigdy nie przekroczą.

Będę się bronił, bo połowa moich znajomych pije podobne ilości. Ja nie umiem pić. A nie chcę ponosić konsekwencji zdarzeń popełnianych pod wpływem. Wystarczy mi znaków zapytania na trzeźwo. Po alkoholu zdarzało się mnie napisać całkiem fajny wiersz, ale i zrobić głupoty, których na trzeźwo wstydzę się po dziś.

Jestem alkoholikiem
z wyrokiem na dożywocie
Nie zamierzam się odwoływać
to tylko trzy lata

ocenił(a) film na 6
Jaggerbz

Hmm, mam wrażenie , ze masz nieco "wyidealizowany" obraz choroby? Nie wiem czy to akurat dobre słowo ale powiedzmy, że dość niefrasobliwy (?)
"Każdy człowiek inaczej reaguje na alkohol." - pełna zgoda.
"[...] uważają siebie za bardziej wrażliwych, że świat często ich nie rozumie." - mam jednak inne zdanie. Przerobiłem ten syndrom osobiście + setki rozmów, spotkań, mityngów... Z moich doświadczeń wynika, że to tylko projekcja "wykoślawionego" mózgu, tudzież próba racjonalizacji i chęć intelektualnego oswojenia choroby. Do tego efekt użalania się nad sobą.
"Zdecydowana większość ludzi z problemami alkoholowymi, to ludzie, którzy tak kierują swoim życiem, że picie nie rujnuje ich życia." - zapewniam Cię, że to tylko pozory. To jest opcja zerojedynkowa (po jakimś czasie, oczywiście) - albo pijesz albo normalnie funkcjonujesz.
"Jest osobną kwestią na ile to mylne wrażenie" - właśnie. Z pewnością jakiś niewielki odsetek uzależnionych rzeczywiście jest nadwrażliwych, jednak dla zdecydowanej większości to tylko kolejny pretekst do picia.
"Osobiście znam alkoholików, którzy żyją z chorobą od lat, a jednak prowadzą życie na pozór normalne." - sądzę, że kluczowym stwierdzeniem jest "na pozór".
"Nauczyli się oszukiwać, nie przekraczają granicy. " - nie ma odpornych na alkohol. Jeśli rzeczywiście nie przekraczają granicy, oznacza, że nie są alkoholikami. Alkoholizm to przekraczanie wszelkich granic i absolutny brak kontroli nad piciem. Może się różnie przejawiać w różnych stadiach choroby ale finał jest jeden - identyczny dla każdego.
"Także nie podchodziłbym do tego w sensie "kwestii czasu". Ilu Polaków ma problem z alkoholem? A ilu z nich kończy jak w filmie Smarzowskiego?" - z tych pijących, którzy brną dalej i dalej? Każdy. O ile zdążą za życia.
"Będę się bronił, bo połowa moich znajomych pije podobne ilości." - i co z tego? Mam nadzieję, że widzisz absurd i bezsens takiego tłumaczenia (?)
"Ja nie umiem pić" - ja bym się na Twoim miejscu cieszył :-) Przynajmniej nie ulegasz złudnemu przeświadczeniu, że "alkohol w ogóle na mnie nie działa". Wniosek? Można "walić opór".
Trzymaj się, można spokojnie żyć w ogóle bez alkoholu. Ja trenuję ten stan 9 lat i nie narzekam :-)))

mojomr_

Coś mi się wydaje że trzy lata to Ty jedziesz na "dupościsku" a nie jesteś naprawde trzeźwy. W innym wypadku nie broniłbyś tak alkoholu, ludzi którzy żyją "z pozoru" normalnie nadużywając alkohol itd itp.

Piszesz że niektórzy alkoholicy nauczyli się żyć z nałogiem, nauczyli się oszukiwać itp. Zacytuje Ci zatem cytat z "Matrixa":

"- Czy naucze się uchylać przed kulami ?
- Jak będziesz gotów, nie będziesz musiał . "

ocenił(a) film na 7
mojomr_

Gratuluję. Można.

Nie chcę wchodzić w zawiłości, w szczegóły, mam wrażenie, że to kolejna sfera, w której mamy do czynienia z barykadami. Nie chcę się przerzucać niepotrzebnie argumentami, bo nikt nie ma przepisu na "100% racji". A i nie o rację tutaj przecież...

Im jestem starszy, tym co raz mniej mi się chce przepychać z ludźmi, co raz mniej również wierzę w człowieka. Coś w tym jest, że młodość jednak mocno pomaga w wierze w ideały :)

Ja chciałem tylko powiedzieć, że jest strasznie wiele definicji, różnie można pojmować "szkodliwość picia". Dla mnie każda niemal forma nałogu niesie ze sobą zgubę. Mniejszą większą, w różnych formach, ale zawsze jest to ciężar dla pijącego i otoczenia.

Ile procent pijących nadużywających alkoholu brnie dalej i dalej aż do końca? Czy ta większość z nich zarazem, której udaje się przeżyć tak życie, bez totalnego upadku, nie jest uzależniona?
Nie stawiał bym tutaj zero-jedynkowego systemu.

Niektórym bliskim mi osobom musiałem tłumaczyć, że mam problem z alkoholem, że nie trzeba spaść do rynsztoka aby być chorym.
Niestety, właśnie przez takie zero jedynkowe spojrzenie czasem tak trudno się przyznać. Od razu patrzą na ciebie jak na najgorszy margines, jakbyś nie był człowiekiem.
A przecież w oczach tak wielu ludzi dwa piwka trzy piwka dziennie to jeszcze nie tragedia, albo "ja przecież upijam się tylko w piątki i soboty". OK, potrafisz tak funkcjonować, żyj tak. Ja wolę inaczej.


ocenił(a) film na 6
Jaggerbz

"Gratuluję. Można."
Można. Powiem więcej: nie ma absolutnie żadnego porównania, takie after-before ;-)
"Nie chcę się przerzucać niepotrzebnie argumentami"
Bo też - mam wrażenie - nie ma sporu. Ty wyraziłeś swój pogląd, ja swój w temacie. I tyle.
"Czy ta większość z nich zarazem, której udaje się przeżyć tak życie, bez totalnego upadku, nie jest uzależniona?"
Nie mnie diagnozować :-) Wiem jedno, zawsze w takich przypadkach powtarzam: "pij dalej, jeszcze wszystko przed tobą". Alkoholizm to choroba postępująca = będzie coraz gorzej i gorzej. Kwestia czasu. Innych alkoholików nie znam a - uwierz mi - znam trochę... ;-)))
"Nie stawiał bym tutaj zero-jedynkowego systemu."
A ja tak. Albo jesteś uzależniony i wtedy dalszy scenariusz jest znany, albo nie jesteś. W tej chorobie nie ma miejsca na półcienie, półtony, "coś po środku". Nie można "być trochę" alkoholikiem. Nie da rady "pić kontrolowanie". Nie da rady nadużywać alkoholu i nie ponosić tego konsekwencji.
"żyj tak. Ja wolę inaczej."
To przecież Twoje życie, Twój wybór. Trzymaj się :-)

ocenił(a) film na 7
mojomr_

A ja będę delikatnie upierał się przeciw zeru i przeciw jedynce. .

System zero jedynkowy ma sens jak najbardziej dla ostatniej fazy choroby. Bo wtedy albo kończysz, albo "kończysz".

Ale wielu ludziom nadużywającym alkoholu nie uda się powiedzieć, przekonać, że są chorzy. Można ich ostrzec, mówić o objawach, próbować ratować. Ale skłonić do przyznania się do choroby jest niezmiernie trudno. I na pewno nie pomaga stereotypowe myślenie o alkoholikach. Bo gdyby zapytać 100 osób przypadkowych o opisanie alkoholika, to jaki obraz byśmy dostali? Obrzygany śmierdzący żul. A to przecież nieprawda.

Alkoholizm to też wciąż nieprzyjemny, niewygodny temat. Alkoholik, alkoholizm mają silnie pejoratywne znaczenie.

Jeśli zwrócisz uwagę przyjacielowi, że ma problem z alkoholem, to może Cię jeszcze wysłucha, ale jak mu powiesz, że jest alkoholikiem, to raczej się narazisz, zostaniesz wyśmiany.

Ale żeby była jasność. Rozumiem Cię, bo też wiele o tym czytałem, słuchałem, i wiem, że mądre książki i mądrzy ludzie mówią podobnie jak Ty. A ja tylko troszkę się z tym nie zgadzam. Może wynika to z tego, że mnie chodzi głównie o ludzi nadużywających alkohol, o tych, którzy balansują na granicy.

A sam, szczerze mówiąc, jednego dnia mam ochotę krzyczeć, że jestem alkoholikiem, a drugiego dnia przeciwnie, bronie się przed tym faktem. Myśli miewam różne.
Ale jedno ma się nie zmienić. Mam nie pić. Tylko i aż tyle.
Jak skończę 50tkę, to się upiję, albo nie, jak skończę 60tkę... w najgorszym razie jutro. Byle nie dziś, nie teraz.
Dla mnie najgorsze są imprezy. Firmowe, rodzinne, towarzyskie. I tak bardzo żal mi leżaka w pełnym słońcu przy wodzie....Chłodne piwko w cieniu pić. Może nie powinienem tego pisać :)


Dobrej nocy przyjacielu :)


"

ocenił(a) film na 6
Jaggerbz

Odpowiem jeszcze, bo może nieprecyzyjnie próbuję przekazać swój pogląd? :-)
"System zero jedynkowy ma sens jak najbardziej dla ostatniej fazy choroby."
A co to ma za znaczenie? Choroba to choroba. Dlaczego tylko w ostatniej fazie? Sądzisz, że jeśli ktoś nie sika w spodnie na przyjęciu albo nie wymiotuje na stoliki w restauracji, na weselu koleżanki (mój "popisowy numer"), to MOŻE jeszcze nie jest alkoholikiem? Zewnętrzne manifestacje uzależnienia (że tak nazwę) to tylko właśnie manifestacje. Istota problemu tkwi gdzie indziej, przecież.

"Bo wtedy albo kończysz, albo "kończysz".
To jest właśnie opcja 0/1. Nie ma znaczenia w jakiej fazie jesteś - jeśli już masz problem to są tylko dwa wyjścia: zmiana albo czarny worek. Trzeciej drogi nie ma.

"Może wynika to z tego, że mnie chodzi głównie o ludzi nadużywających alkohol, o tych, którzy balansują na granicy."
Zazwyczaj bywa tak, że dopiero po latach okazuje się, że tę granicę "jakoś", "kiedyś" przekroczyli. Bo jej nie dostrzegli. Bo "jeszcze nie" sikali w spodnie, nie rzygali publicznie, nie wypadli z okna... więc o co chodzi? Wszystko w porządku. Nawiasem mówiąc ja po tym "wdzięcznym" entre w tejże restauracji i tak piłem dalej, więcej, jeszcze przez jakieś ~ 20 lat. Bo wciąż "jeszcze nie" zrobiłem "czegoś tam", więc o co tyle szumu? Ot, zdarzyło się, każdemu może się zdarzyć, przecież, prawda? ;-)))))

"Dla mnie najgorsze są imprezy. Firmowe, rodzinne, towarzyskie. I tak bardzo żal mi leżaka w pełnym słońcu przy wodzie....Chłodne piwko w cieniu pić."
A jeszcze Święta, Sylwester, wesela, wakacje... i jak to tak? Ani kropli? To się nie da... ;-)))
Da się, da :-))) I nawet "żal za stratą" już tak nie męczy :-)
W końcu wziąłem i książkę o tym napisałem i wydałem :-)))
Do zobaczenia w trzeźwości.

ocenił(a) film na 7
mojomr_

O kurcze, jeszcze raz gratuluję i podziwiam.
Wydanie książki to moje marzenie. Choćby małego tomiku dla nielicznych, choćby dla siebie :)

Tak myślę jeszcze o tym wszystkim, i ciekawy jestem co powiesz na takie stwierdzenie. Otóż inaczej pije się na zachodzie, inaczej w Polsce, Ukrainie, Rosji.
Tak, jak w filmie padło, w PRL`u wszystko się z flaszką załatwiało.
Z pewnością inaczej należy podchodzić do problemu w zależności od "kultury".

Pewnie masz rację, pewnie łatwiej mi myśleć, że ja nie sikałbym w spodnie, nie wypadłym z okna, nie rzygał na stolik... Nie spał pod drzwiami. Ale jak się zastanowić, to wiele, wiele rzeczy po alkoholu robiłem takich, których będę się wstydził do końca życia.

Święta już mam za sobą niejedne, tak samo wesela, wakacje. Oczywiście, to trudne imprezy bez alkoholu. Zawsze były takimi małymi "oazami", bo nikt przecież na weselu się nie przyczepi, że za dużo piję.
Ale najbardziej drażnią mnie spotkania z kolegami. Uciekam z nich szybciej, kiedy nie da się już rozmawiać, kiedy chłopaki zaczynają mówić obcym mi teraz językiem. Jałowe to wszystko.
I zastanawiam się, czy pretekstem do spotkań jesteśmy my sami, czy alkohol.

Nie poznam też odpowiedzi na pytanie, które często mnie zastanawia. Jak wielu artystów, twórców sztuki jest/było alkoholikami, ćpunami. Wiem, wielu z nich, może ci najwybitniejsi, odeszli przedwcześnie. Ale jak ich osądzać?
Swoją drogą polecam książkę Witkacego "Narkotyki. Niemyte dusze".

ocenił(a) film na 6
Jaggerbz

"Wydanie książki to moje marzenie. Choćby małego tomiku dla nielicznych, choćby dla siebie :)"
;-)))) Rozumiem. To było marzenie mojego życia. Cóż, spełniło się. A dokładniej: ja je spełniłem :-) Na trzeźwo.
"Otóż inaczej pije się na zachodzie, inaczej w Polsce, Ukrainie, Rosji."
Owszem. Z moich doświadczeń wynika jednak, że destrukcja życia jest jednakowa, niezależnie od "kultury picia".
"Ale najbardziej drażnią mnie spotkania z kolegami.[...] I zastanawiam się, czy pretekstem do spotkań jesteśmy my sami, czy alkohol."
Miałem tak samo. Zmieniłem kolegów. Część z nich. Sorry, rzecz szła o moje zdrowie i życie.
"Jak wielu artystów, twórców sztuki jest/było alkoholikami, ćpunami [...]. Ale jak ich osądzać?"
Dlaczego osądzać? To w rzeczywistości chorzy ludzie, uwięzieni w pułapkach własnych mózgów, fałszywej rzeczywistości...

ocenił(a) film na 8
Jaggerbz

A ja wręcz przeciwnie, byłam wręcz pewna, że to mnie nie dotyczy zanim obejrzałam ten film. Moja mama ma problem alkoholowy ale do momentu obejrzenia Pod Modnym Aniołem byłam pewna, że nie było z nią źle. Po tym co zobaczyłam przeraziłam się, że nic w tym filmie mnie nie zszokowało. Brak szoku utwierdził mnie w tym, że widziałam już wiele, może nie wszystko ale nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że moja matka jest tą właśnie skończoną żulerką, ostatnim stopniem upadku na samo dno, z którego więcej nikt nie wychodzi. Na filmie byłam z koleżanką, która z problemem alkoholizmu zetknęła się dopiero wtedy kiedy opowiedziałam jej historię mojej matki, do tej pory myślała że to szczyt "patologii" jak ona to nazywa. Kiedy wyszła z seansu nie powiedziała nic.

ocenił(a) film na 7
ladygreenroom

cóż mogę powiedzieć...
Może tyle, że świadomość społeczeństwa właśnie jest niewielka. Dla nas to żule i szczyty patologii.
Twój przykład pokazuje, że takie filmy są potrzebne.

Mogę jeszcze tylko zasugerować, abyś poczytała sobie (wygooglowała) o "współuzależnieniu". Bo to już nie tyle temat tabu, co po prostu przemilczana społecznie sprawa. Nie znam Twojej sytuacji, ale jest wielce możliwym, że Ciebie to bardzo dotyczy.

użytkownik usunięty
ladygreenroom

Lady, coś jest w tym, co napisałaś. Znajdzie się parę osób, które coś dostrzegą, coś do nich dotrze właśnie dlatego, że film jest, jaki jest. Bez ubarwień, wzruszających scen, jest w pewnym sensie odrażający - bo ukazuje upodlenie. Moja znajoma dopiero po nim zauważyła, kim są jej rodzice - dostała wszystkie symptomy i skutki na raz, na tacy, podziałało jak terapia wstrząsowa. Do tej pory uważała, iż jej rodzice nie są na dnie, teraz tak nie uważa. I nie chce tonąć razem z nimi, nawet, jeśli to nie ona pije. Właśnie się wyprowadziła. Dla mnie wystarczy - jeśli tylko ona jedna coś przez pryzmat "Mocnego Anioła" ujrzała i wyciągnęła wnioski - warto było go zobaczyć...

ocenił(a) film na 8

Wiem, że moja wypowiedź zabrzmiała trochę jakbym była w sytuacji bez wyjścia. Szczerze mówiąc moja mama pije odkąd pamiętam, punkt kulminacyjny nastąpił kiedy byłam w liceum i to wtedy się wyprowadziłam od niej. Od zawsze wiedziałam, że jest na dnie, ale myślałam, że pod dnem może być zawsze gorzej. Chyba jest to jakiś aspekt mojej osobowości, tego kim jestem i jak przyjmuję świat. Wiedziałam, że jest źle ale byłam pewna że bywa gorzej tym się pocieszałam. Cieszę się, że Twoja koleżanka uwolniła się od tego. Wszyscy zawsze myślimy, że kiedyś uda nam się ich zmienić, pomóc im. Oni nas nie słyszą, nie chcą słyszeć. Tak jest łatwiej, i póki sami tego nie zobaczą, nikt nie jest w stanie im pomóc. Wbrew temu jak zabrzmiała moja wypowiedź wiem czym jest współuzależnienie, borykałam się z tym latami, nawet po wyprowadzeniu się od mamy. Zwłaszcza kiedy na tydzień przed moją maturą zapiła się do tego stopnia, że wylądowała w szpitalu z udarem mózgu. Myślałam wtedy że z tym skończy, wróciłam do niej, zostawiłam swoje życie i poświęciłam je jej po raz kolejny. Kiedy po trzech dniach od wyjścia ze szpitala zaczęła pić jeszcze więcej wiedziałam, że tam już nie ma mojej mamy. Wiedziałam już że nic na niej wrażenia nie wywoła, płacz, krzyki, przekleństwa, groźby, błaganie, autoagresja. Nic do niej nie docierało, wtedy się odcięłam. Dalej byłam przy niej ale jakby obok. Od roku nie pije. Wierzę, że może być lepiej chociaż ten film uświadczył mnie w mojej obawie, że to kiedyś wróci. Zawsze wraca.

użytkownik usunięty
ladygreenroom

My nie jesteśmy w sytuacji bez wyjścia - współuzależniony, tak jak Ty, ja czy moja koleżanka, możemy z tym skończyć. Film mówi tylko o tym, co ja wiem od dawna - oni, aby przestać, muszą po prostu sami chcieć. Spodobała mi się ostatnia scena, kiedy Jerzy stanął na środku drogi i zobaczył, z czym został - do knajpy czy sklepu iść nie chciał, a chcieć nie miał gdzie...Dla mnie dla tej sceny warto było pójść. Może jestem mściwa, ale czekam, aż przed takim dylematem stanie MOJA matka...Mnie jako trzeciej alternatywy tam nie będzie....

Jaggerbz

Tematyka filmu jest mi raczej obca,a swoje skromne zdanie moge wyrazic jedynie na podstawie obserwacji mojego najblizszego otoczenia.Mysle,ze jest roznica miedzy osoba pijaca alkohol w wiekszych ilosciach a alkoholikiem.Znam osoby,ktore spozywaja alkohol codziennie,lecz ta ilosc przyzwoita nie zostanie nigdy przekroczona.To jest delektowanie sie lampka wina czy innym trunkiem.Na spotkaniu z przyjaciolmi takie osoby napija sie rowniez,moze nawet troche wiecej niz powinny,ale to wszystko.Nastepny dzien i kolejne sa absolutnie na trzezwo.

elase

Dodam tylko,ze warto i taki obraz obejrzec-mocny,nie za bardzo przegadany.Taki szok dla oczu.Film jest bardzo dobrze zrealizowany i chyba potrzebny.Dla tych rozczarowanych,ze to nie komedia byla(,,oszukanczy,, zwiastun ) - przynajmniej przyciagnal do kin takich slizgajacych sie po temacie widzow-sasiad zone bije-a co mnie to...(mysli sobie),albo dzieciak z pijana mamusia na spacerze-nie moja sprawa przeciez...(mysli inny).Moze to komus oczy otworzy.Zawsze trzeba miec nadzieje.O waznych sprawach mowi sie mocno i dosadnie.Chodzi o to,ze tutaj bylo odrobine wesolo,ale i szokujaco zarazem.To chyba dobry sposob,aby trafic do ogolu.

ocenił(a) film na 8
elase

Ciekawa rozmowa. Moja matka jest alkoholiczką, nie pije od roku. Przez ostatnie lata piła zwykle 2 razy w roku, od 2 tygodni do miesiąca - absolutny ciąg, zaniedbanie wszystkiego, kompromitacje - dramat. Mój ojciec natomiast pije codziennie (kilka piw) chyba od zawsze, ale nigdy nie doprowadza się do jakichkolwiek patologicznych stanów. To bardzo ciekawa sprawa, nie można go chyba nazwać alkoholikiem, a jednak pewnie trudno mu wytrzymać dzień bez alkoholu, ale gdy absolutnie nie może, to nie pije. Ja to dopiero zaczynam, wydaje mi się, że bliżej mi do wariantu z ojcem. Lubie się napić, czasami pije kilka dni z rzędu, ale niewiele. Jak nie chce mi się iść do sklepu to nie będę pił. No ale młody jestem, trochę się boję co może mnie czekać, cóż.

Zgiebongo

Bardzo cenna jest Twoja wypowiedz,poniewaz sklania do jeszcze glebszych przemyslen.

ocenił(a) film na 8
elase

Alkoholizm to fatalna, ale i cholernie ciekawa choroba. Ten moment, kiedy pijesz bardzo dużo i zastanawiasz się, czy to już alkoholizm i jest po Tobie czy jednak pijesz bo lubisz i możesz, ale gdy trzeba będzie to się ograniczysz. To dryfowanie między jednym stanem a drugim, myśli, strach, lęk. Przecież zawsze może być za późno, niepostrzeżenie przekroczysz granicę i już będąc w tym ubabrany po uszy będziesz wmawiał sobie, że wszystko jest ok, że od poniedziałku przerwa... a to idzie dalej, i dalej sobie wmawiasz, że pijesz bo lubisz... niekończąca się opowieść...

Zgiebongo

Rozumiem co masz na mysli.Zastanawianie sie nad tym wszystkim,to chyba juz polowa sukcesu.Myslisz o swoim zdrowiu albo np. o bliskich osobach i to jest chyba jeden z hamulcow.Dobrze,ze takie mysli przychodza do glowy,bo to moze pojsc tylko w dobrym kierunku.Tak sadze : )

elase

Dla mnie takim sygnalem alarmowym mogloby byc np. spozywanie alkoholu juz o kazdej,dowolnej porze dnia(niewazna ilosc w tym przypadku).To mogloby mnie zastanawiac.

ocenił(a) film na 8
elase

To prawda. Moja matka jak piła to od świtu była pijana, byłem w szoku, kiedy ona zdążyła się tak zrobić. Alkoholik podczas ciągu to jakaś zupełnie inna osoba, to niesamowite jak alkohol wpływa na takiego chorego człowieka. Zupełnie inaczej niż na osobę, która zwyczajnie lubi sie napić. Co do samego alkoholizmu to np. dla mojej matki zawsze ratunkiem okazywały się wszywki. Jak zaczynała pić to ja praktycznie zawsze wiedziałem, że to trochę potrwa, ale zakończy się na wszywce i na dłuższy czas będzie spokój. Gorzej, jeśli chora osoba nie chce się temu poddać...

Zgiebongo

Dobrze,ze i taki ratunek chociaz na pewien okres czasu przywraca jako taki spokoj w rodzinie.To niesamowite jak trzezwy rodzic potrafi przywrocic dziecku poczucie bezpieczenstwa.Przynajmniej w jakims stopniu.

ocenił(a) film na 8
elase

W takim momencie, kiedy pojawia się sygnał alarmowy dla Ciebie, w Twoim zachowaniu zwykle jest już za późno, nie zauważysz tego sygnału. Nie będziesz chcieć go widzieć.

ladygreenroom

Dobrze jesli obok jest osoba,ktora zauwazy problem.

ocenił(a) film na 8
elase

Ja zawsze sam zauważam, że coś jest nie tak, ale na szczęście mi do alkoholizmu daleko. Jeszcze...

Zgiebongo

I tak trzymac!.Mlody jestes,jak wspomniales,a to tez zmienia postac rzeczy.Przypominaja mi sie lata ,,studenckie,,.Ogolnie zabawa,alkohol,papieroski,spotkania towarzyskie-niezbedne nawet w tygodniu ; ) Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
Jaggerbz

W "Żółtym szaliku" owszem autorem scenariusza jest Jerzy Pilch, ale w "Pod mocnym Aniołem" scenariusz napisał Wojciech Smażowski. Reżyser zainspirował się i nawiązał do prozy Pilcha, ale nie jest to adaptacja tejże. Warto jednak zanim obejrzy się film przeczytać książkę.

ocenił(a) film na 7
Beata.

masz rację, zabrakło tej ścisłości w mojej wypowiedzi. A książki zawsze warto czytać :)

ocenił(a) film na 6
Jaggerbz

"Żółty szalik" pokazuje chorobę alkoholową w sposób mocny i wiarygodny ale polecam również "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Koterskiego

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones