PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=660451}
6,9 133 089
ocen
6,9 10 1 133089
6,2 34
oceny krytyków
Pod Mocnym Aniołem
powrót do forum filmu Pod Mocnym Aniołem

Wojciech Smarzowski to w mojej ocenie obecnie najlepszy i najciekawszy polski reżyser. Co
wcale nie znaczy, że jego filmy dostarczają przede wszystkim przyjemności i rozrywki. Na pewno
nie taki był główny cel ekranizacji powieści "Pod mocnym aniołem" Jerzego Pilcha. Najnowszy
film Smarzowskiego z jednej strony zawiera wszystkie charakterystyczne cechy jego
wcześniejszych dokonań: czarny humor, realizm poszczególnych scen i dialogów niespotykany u
innych rezyserów, doskonałą muzykę czy znakomite kreacje ulubionych aktorów. Tym razem
jest jednak wyraźnie inaczej niż w "Drogówce" czy "Domu złym". Do tej pory mieliśmy do
czynienia po prostu z oryginalnymi, mocnymi, dobrymi filmami. "Pod mocnym aniołem" oznacza
wyraźną zmianę reguł gry.

Film można podzielić na dwie, bardzo różne części. Utrzymane jak gdyby w tonacji dur i moll. W
pierwszej mamy typowy dla Smarzowskiego czarny humor, dosadność, jednak tonacja nie jest
przesadnie minorowa. W czasie seansu raz po raz słychać było na sali śmiech. Bo i faktycznie
alkoholowy upadek Jerzego, mistrzowsko zagrany przez niezawodnego Roberta Więckiewicza,
nie ma jeszcze wymiaru tragicznego, raczej tragikomiczny. Jednak mniej więcej od połowy filmu
śmiechy w kinie ustały. To dlatego, że wszelkie podobieństwa do znakomitego "Żółtego szalika",
które kilkrotnie przychodziły mi do głowy, skończyły się. Zamiast błyskotliwych tyrad głównego
bohatera widzimy jego delirki i ekskrementy. A słyszymy niepokojącę muzykę Mikołaja Trzaski,
bardzo intesywną, niemal freejazzową. Miałem chwilami wrażenie, że to film ilustruje muzykę, a
nie odwrotnie.

Nie jest to żaden zarzut. Po prostu staram się wskazać, na czym polega niewykłość tego filmu, w
którym widz poddany jest swoistemu atakowi przez obraz i dźwięk. Obraz sprawia chwilami
wrażenie chaosu, wręcz zatracenia. Muzyka to bezpardonowe uderzenia ostrego dźwięku, w
którym jest jednak mnóstwo emocji: rozpacz, wściekłość, szaleństwo. Warto zauważyć, że takie
wrażenia możliwe są tylko w kinie. Dotyczy to zwłaszcza ścieżki dźwiękowej, która powinna
smagnąć widza z całą mocą kinowego nagłośnienia (komputerowe głośniczki są tu bez szans).
Nie jest to również film, podczas którego można włączyć pauzę i sprawdzać najnowsze
komentarze do swoich fotek na fejsie. "Pod mocnym aniołe" to filmowe misterium, chwilami
wręcz przykre dla uczestnika, momentami obrzydliwe, odpychające. Ale jednak fascynujące –
oczywiście pod warunkiem, że w pełni zaangażujemy się jako widzowie, podejmując wyzwanie,
jakie stawia nam reżyser.

Podziwiam Samorzowskiego za jego artystyczną odwagę. Z jednej strony wykreował własny,
niepowtarzalny styl, pozwalający postawić jego filmy obok wczesnych dokonań Nicolasa Windinga
Refna czy Wonga Kar Wai. A przy tym nie stracił kontaktu z szeroką widownią. Wytworzyła się
wręcz "moda na Smarzowskiego" którego filmy "wypada" znać. Jednak Smarzowski wcale tej
widowni nie kokietuje, wręcz stawia jej wymagania, nawet całkiem wysokie, jak w przypadku
"Pod mocnym aniołem". Mam nadzieję, że jego kolejne filmy dorównają klasie dotychczasowych
i reżyser nie straci zaufania ani ze strony wiernych mu aktorów, ani równie wiernych widzów.

Zapraszam do odwiedzenia mojego bloga:
http://nowerekomendacje.blogspot.com/

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones