Idąc na film wiedziałam czego mam się spodziewać. Chciałam porównać książkę i film i zobaczyć jak zagra Robert Więckiewicz. Pierwszy raz nie słyszałam muzyki, nie zobaczyłam anioła, nie widziałam kto zagrał terapeutkę oraz matkę młodego Jurusia. Zobaczyłam problemy z jakimi się boryka bohater i jak się zmienia. Na początku pewny siebie, ironiczny, czasem w euforii, a potem w depresji, smutny, samotny, nieszczęśliwy, zrezygnowany i czujący konieczność leczenia i potrzebujący miłości. Widziałam też silne emocje, między innymi zobrazowane przez żywioły ognia i wody. Drugi raz oglądałam miedzy innymi szczegóły z tła, czyli to co w większości dzieje się w wyobraźni bohatera i/lub stanowi wspomnienia. Szukałam znaczeń, a na końcu poczułam umiarkowany optymizm. Według mnie bohater wyjdzie z choroby. Film wywarł na mnie duże wrażenie i uważam go za lepszy od książki, w tym bardziej dramatyczny. Według mnie jest to najlepszy z filmów Smarzowskiego. Przypuszczam, że odbiór filmu zależy miedzy innymi od doświadczenia życiowego i wrażliwości. Warto zapoznać się z wywiadami z aktorami grającymi w tym filmie, między innymi z Julią Kijowską. Ona, podobnie jak i ja widzi ten film jak utwór muzyczny.