Film wyrył mi w głowie jedno tylko pytanie:
Czy J. P. o którym już Świetlicki zaśpiewał "Nieprzysiadalność" jest:
pisarzem który udaje alkoholika, czy na odwrót?
Smarzowski szczęśliwie odpowiadać na tak postawione pytanie nie próbuje.
A samo ujęcie tematu w kadrze kamery nie udało się. Tak pokazany alkoholizm, to co najwyżej
alkoholizm niepełny, zabrakło metafizyki tej choroby. Co miała dać widzowi półprawda o tej chorobie
pokazana w obrazie boleśnie realnej przestrogi: Przestraszyć? Zniechęcić do picia alkoholu?, a może
zachęcić do takiej "przygody"? Brak taniego moralizmu jest plusem, jednak niewystarczającym.
Panie Wojtku: miał Pan rację mówiąc w jednym z wywiadów że kręci ciągle ten sam film.
Moim zdaniem pora nakręcić nowy film.