Ten film może zrobić więcej złego niż dobrego. Znam wiele osób, które piją dużo i często. ZA dużo i ZA często. Z kilkoma z nich byłam w kinie na tym filmie. I niestety po seansie wyszły pokrzepione - stwierdziły, że nie jest jeszcze z nimi tak źle, więc nie ma co się ograniczać. Na sali też niektórzy nie czuli ograniczeń i pili lżejsze i mocne trunki podczas filmu. Słyszałam też o umawianiu się na picie alkoholu podczas seansu, jak w knajpie.
...bo alkohol u nas jest czymś normalnym. Ja tam wyszedłem po 2/3 filmu i dlatego nie ocenię tego. Detoks/odwyk... nie znam kogoś kto by z tego skorzystał (z racji "normalności" używki). Szczerze równie dobrze mogliby nakręcić polskie wesele na pełnej p... i na to samo by wyszło.
A u nas nic nie strzelało, może z racji przedpołudniowej godziny seansu. Zaś ci, o których piszesz, że wyszli pokrzepieni myślą, że nie jest z nimi tak źle, są na dobrej drodze do zostania kolejnymi bohaterami podobnej historii. Debiutantami - jak to o nich mówi główny bohater. Film uświadomił mi z przerażającą brutalnością, że każda okazja do wypicia może być TĄ okazją, za którą zaczyna się droga przez piekło. Poza tym mam wrażenie, że film był raczej skierowany do widowni w wieku 30+ i starszej, kiedy w życiu zaczynają się prawdziwe problemy i prawdziwe zmagania z rzeczywistością.