Bardzo dobry film, dopracowany i doinwestowany. Daje dużo do myślenia i pokazuje piekło uzależnienia dobitnie, a nawet nieco patetycznie. Bez zarzutu gra aktorska. Smarzowski rzeczywiście się powtarza, ale tym razem pojawiło się coś nowego. Muzyka, praca kamery, nieustanie przerywany ciąg fabularny i mieszanie rzeczywistości z urojeniami przypominają mi "Requiem dla snu". Sama tematyka jest analogiczna, ale wyżej wymienione kwestie pozostają w rękach reżysera. Film Aronofskiego to dobry wzór, ale można by zachować więcej oryginalności. Wykorzystywanie nawet najlepszych wzorów to nie to samo co nowy pomysł. Oczywiście oba dzieła znacznie się od siebie różnią, ale widać wyraźne wpływy z amerykańskiej produkcji.
Mi brakowało właśnie tych różnych urojeń które mieli bohaterowie requiem. Więckiewicz też zagrał bardzo słabo (pijany Wałęsa?) Dali by główną rolę Henrykowi Gołębiewskiemu on by dał radę. Pozostałe postacie ledwo zarysowane - często miałem wrażenie, że dialogi są czytane z promptera. Poziom dialogów niczym poezja Mickiewicza + pseudofilozofia (miałem uwierzyć, że tak rozmawiają menele?)