Lubię Smarzowskiego, uwielbiam Więckiewicza, ale ten film jest dla mnie słabiutki... Nie chodzi tu o mroczny klimat, który mamy we wszystkich filmach tego reżysera, o sceny brutalno-erotyczne... absolutnie nie....
Jednak książka Pilcha zmusza do refleksji, film Smarzowskiego do lekkiego obrzydzenia. Jasne - alkoholik nie pachnie, jest odpychający i obrzydliwy, ale.... ten film był głównie o rzyganiu, pieprzeniu, przekleństwach.... Dla mnie słabe 3, chociaż nie mogłam się doczekać....
ja nie czekałam, obejrzałam przypadkiem wczoraj i żałuję bo to kolejny polski gniot (na takie to ja do kina nie chodzę już od lat). 3 tylko za rolę Więckiewicza, reszta nie jest warta nawet komentowania. Jak zwykle przekoloryzowane, obleśne, głupie, ciągle te same mordy i ten DŹWIĘK!!!!!!!!!!!!!! trzeba się mocno wsłuchiwać, żeby usłyszeć co tam bełkoczą (oglądałam na HBO HD;).
Ten reżyser ma chyba jakieś problemy psychiczne. Nie rozumiem zachwytu nad tym filmem... ale w tym kraju zachwyt się zazwyczaj kupuje więc nic mnie już nie zaskoczy;) pozdrawiam
Właśnie - dźwięk: tragedia!!! Zastanawiałam się, czy ja jestem przygłucha, czy coś z moim telewizorem jest nie tak ;)
Trailery puszczane w telewizji były o wiele bardziej ciekawe niż sam film....
Więckiewicz to świetny aktor, tylko dlaczego wystąpił w takim gniocie??
Smarzowski rozczarował mnie totalnie - po "Róży" - to jest to totalne dno...
...masz jakieś dowody na "kupowanie zachwytu", czy tylko wyemanowałaś z siebie klasyczny hejterski bąk? Pod koniec października "Pod Mocnym Aniołem" będzie wyświetlany w Tokio, na międzynarodowym festiwalu klasy "A". To tyle, bo Twoja wypowiedź nie jest warta komentowania. Post @agnieszki532 - choć krytyczny - był kulturalny, w Twoim przypadku jest tylko chamowato....
Wiesz... Z tym chamstwem to próbowałam się dostosować do poziomu filmu;) chyba się udało... A z tym Tokio to mogłeś sobie podarować, wstyd, żeby taki film wychodził poza granice naszego kraju. Kolejna " chlubna plakietka" Polaka za granicą, ehhh. Pozdrawiam Cię i życzę trafienia na jakiś przyzwoity film bo wnioskuję, że mało dotąd oglądałeś. Nie będę Ci już odpisywać więc możesz jechać po mnie z czym chcesz;) pozdrawiam!!!
Nie rozumiem po co powstają takie filmy.Mam wrażenie że tylko po to by szokować!.Bo jeżeji po to żeby coś mi uświadomić to co miałabym zrobić! przecież ci ludzie po pierwsze są dorośli ,a po drugie są ośrodki, detoksy terapie,wiem że to choroba tak jak narkomania ale też wiem doskonale że nie zostawia się ich bez pomocy. jeżeli film powstał żeby pokazać mi na czym polega alkocholizm to czy moje życie stało się bogatsze ,bo obejżałam (sorry) obesrane dupy i obrzygane mordy!!!!
Strasznie mnie irytuje nazywanie alkoholizmu czy narkomanii chorobą - to jest konsekwencja własnego postępowania. Dziś ludzie mają niebywałą skłonność do zwalania winy za własne klęski na los lub innych ludzi. Teraz już nawet otyłość nazywana jest chorobą, a to po to aby ze sprawcy własnego nieszczęścia uczynić ofiarę. Czy jak ja wlezę na drzewo, upiłuję gałąź na której siedzę i w konsekwencji złamie sobie nogę to też to nazwiesz chorobą?
Jasne rozumiem Cię ,mnie też denerwuje kiedy słucham żalów bylych więżniów jak to oni mają pod górkę bo nie chcą ich zatrudniać itp.-wiedzialeś co robisz.Nie wrzucajmy jednak wszysktkich do jednego worka,znam mnóstwo ludzi ktorzy zaczeli brać kiedy mieli po trzynaście lat kiedy nie odpowiadali w pełni za swoje czyny a narkotyki były ucieczką przed domową patologią w najgorszym wydaniu.Proszę nie mów mi tylko że mogli szukać pomocy gdzie indziej bo są instytucje itd. mówimy o DZIECIACH!!! a jeśli udało im się dożyć 30-stki to dlaczego im nie pomóc.Nawet państwo daje dożywotnią rentę ludziom którzy zaczeli ćpać przed 16-tym rokiem życia, czego nie pochwalam bo wystarczy że powiedzialeś lekarzowi za młodu że palisz trawkę i na tej podstawie do końca życia my podatnicy placimy mu rentę mimo że zapalił dwa razy w życiu!!! Takie wnioski na rentę powinny być rozpatrywane wraz z wywiadem domowym.Ale odeszlam od tematu -sorry.Dziś wiele chorób są wynikiem naszej winy a jednak są chorobami .Jest ich tak dużo że i Ty możesz na którąś zapaść i oczekiwać pomocy w formie leczenia, opieki szpitalnej czy renty(broń Boże nie życzę Ci tego)np.cukrzyca,nadciśnienie ,zawał serca-złe odrzywianie, rak, zawał serca również,rozedma-,papierosy wogule prawie wszystkie choroby cywilizacyjne są w jakimś stopniu naszą winą i zatrutego środowiska (na co też wpływ mamy)że źle się odrzywiamy ,nie ćwiczymy ,żyjemy w stresie itd. .Ludzi chorych na hiv też nie leczmy,bo mogli się zabezpieczać?a co ze zdradzanymi żonami?a wzw?-bo zrobilem sobie tatuaż? a co z brudnymi transfuzjami 30 lat temu?dziś ci ludzie walczą o życie!!! zmierzam do tego że ostrożnie z takimi osądami bo jak to się mówi? NIE ZBADANE SĄ WYROKI BOSKIE czy jakoś tak.Co zlego to nie ja.Pozdrawiam.
Schorzenia są schorzeniami. Uzależnienia uzależnieniami. HIV to wirus, choroba to AIDS - tak dla ścisłości. Seks bez zabezpieczenia jest działaniem ryzykownym, ale nie jest chorobą, do choroby może prowadzić. Tak samo jak alkoholizm nie jest chorobą samą w sobie, a do choroby - np marskości wątroby - może prowadzić. Nie podoba mi się zmiana nazewnictwa bo sugeruje że człowiek za nic sam nie odpowiada: piję bo jestem chory - no cóż mam zrobić.
Jeżeli ktoś tłumaczy swój nałóg :piję (ćpam) bo jestem chory to jest to albo jakiś małolat , albo ktoś kto niedawno zaczął i nie rozumie jeszcze swojego nałogu ,albo ktoś niedorozwinięty emocjonalnie.Żaden szanujący się terapeuta nie wmawia czegoś takiego pacjentom wręcz przeciwnie.Wiem to z autopsji.Nie mniej uważam że narkomania i alkocholizm to choroba.A że na własne życzenie to nie dyskwalifikuje jej jako choroby. A że wiele to ułatwia ( niesłusznie otrzymywane renty) no cóż, życie nie jest sprawiedliwe.
Wydaje mi się, że Smarzowski wcale nie zabiega o sympatię widzów. Gdyby zabiegał robiłby komedie romantyczne lub jakieś fajne sensacyjne. Po raz kolejny Smarzowski zrobił swój film, zrobił film na podstawie prozy Pilcha i podobnie jak z filmami Tarantino, mniej więcej wiemy czego się spodziewać. Ja się spodziewałam i postarałam się odpowiednio nastroić przed seansem pomna wrażeń po filmach "Wesele" czy "Dom zły". Nie polecam tego filmu ( ani żadnego innego tego reżysera) komuś kto lubi ładne obrazki, pozytywnych bohaterów i happy endy, nic z tego. Nie będzie ani miłych dla oka kadrów ani dobrego zakończenia. Utytłamy się brudem, złem, dramatem. Ktoś tam wyżej zapytał po co się robi takie filmy. Odpowiedź jest prosta: po to by ludzie obejrzeli i potem mieli o czym myśleć. Z powyższych wypowiedzi wnioskuję, że prawie nikt nie przeszedł obok tego filmu obojętnie i prawie nikomu się nie podobał. Mnie też. I tak miało być.
Być może o to chodzi... Film na pewno nie zostawia człowieka obojętnym... Jednak po "Domu złym", "Róży", czy "Weselu" ten jest najsłabszy. Tamte "wbijały w fotel", ten jest odpychający....
Ale Smarzowskiego będę obserwować z ciekawością, bo własnego stylu nie można mu odmówić.
Zabiega. O sympatię widzów z mózgiem. Inaczej kręciłby Ciacha i Wyjazdy Integracyjne.
Bo ten film może miał za zadanie obrzydzać? Bo alkoholicy są obrzydliwi, są osikani, osr*ni, orzygani czy jak wspomniałaś nie pachną fiołkami. Smarzowski pokazał alkoholika takim jaki jest, bez kolorowania jak to zazwyczaj bywa w filmach. W Pod Mocnym Aniołem alkoholik nie ma nas bawić, wręcz przeciwnie, ma nas odpychać, bo tacy właśnie są alkoholicy, odpychający i żałośni, bez względu na to czy jest to ksiądz, pisarz czy panienka po farmacji, wszyscy są jednakowo odpychający i obrzydliwi. Według mnie najlepszy film Smarzowskiego i rozumiem, że może się nie podobać, bo nie pokazuje wesołego pijaczka, z którego można się pośmiać, czyli tego do czego przyzwyczaiło nas kino, wręcz przeciwnie pokazuje prawdziwego pijaka i według mnie nie ma tam przesady. O dziwo sceny na oddziale odwykowym, pokazujące delirium były lekko pokolorowane, bo w rzeczywistości wygląda to sto razy gorzej niż zostało ukazane w filmie. Pacjent leży przypięty pasami, niejednokrotnie we własnych odchodach, śmierdzi niemiłosiernie, a na dodatek telepie nim i wrzeszczy, że jedzą jego robaki. Widok nieprzyjemny biorąc pod uwagę to, że człowiek sam sobie funduje takie atrakcje.
Wybacz ale nie mogę się z tym zgodzić. Wrzuciłeś wszystkich do jednego worka. Jestem alkoholikiem i znam dziesiątki innych , którzy pachną , nie śa osikani i nie są osra..i. Znam też takich wlącznie ze sobą którzy są tacy jak opisujesz. Mieszasz pijaków z alkoholikami. Dlaczego uważasz i pogłebisza, że my alkoholicy w tym filmie mamy Was odpychać i dlaczego uważasz, że jesteśmy żałośni? Mam dom , żonę, dwie córki i nie uważam , że jestem obrzydliwy. W czym jestem gorszy od Ciebie i innych? W tym , że jestem bezsilny wobec alkoholu, że nie umiem go kontrolować, że byłem na dnie tylko po to , żeby się od niego odbić?
Różnica między Tobą, a alkoholikiem z filmu polega na tym, że Ty się od tego dna odbiłeś, a główny bohater Pod Mocnym Aniołem nie. Ja w swojej rodzinie miałam dwóch alkoholików i dla mnie był to obraz nędzy i rozpaczy. I tak, dla mnie byli żałośni, kiedy byli napici byli żałośni. Nie mówię, że ja jestem od kogoś lepsza, każdy jest inny i każdy ma swoje słabości. Każdy ma również swoje zdanie, ja mam swoje (poparte własnymi doświadczeniami z alkoholikami), Ty masz swoje, a jak wiadomo punkt widzenia zależy od punku siedzenia. W mojej rodzinie problem z alkoholem mieli dwaj moi dziadkowie i babcia i uwierz mi to co przeżyła moja mama, to czego naoglądałam się ja pozostanie na zawsze, takie rzeczy się pamięta, nawet gdy alkoholik już jest trzeźwy. Pozostaje na pewno ogromny wstyd, zgarnianie pijanego ojca czy nawet dziadka z ulicy w centrum miasta, gdzie wszyscy cię znają nie jest czymś miłym, nieustanne wyzwiska, bo wódka jest ważniejsza niż rodzina jest dla mnie żałosnym zachowaniem. Potrafię zrozumieć, że jest to problem, jest to choroba, ale jak to ująłeś, taka "słabość" niszczy nie tylko samego pijącego, niszczy niejednokrotnie jego najbliższych. To tylko taki lajtowy szkic moich osobistych doświadczeń z alkoholikami, bo Ci których spotkałam na oddziale wzbudzali we mnie już tylko politowanie, może dlatego, że nie byli moimi bliskimi, a pacjentami, ich zachowanie nie odbijało się na mnie i moich bliskich. Znam również kilka osób, które uważają się za kogoś lepszego, bo właśnie są alkoholikami, picie jest dla nich najwłaściwszym sposobem na życie, ale oni z kolei upijają się trunkami z wyższej półki, przyznają się do nałogu, ale uważają, że skoro piją w ich mniemaniu coś lepszego niż tania wódka albo wino, to może i są alkoholikami, ale "ekskluzywnymi", więc nic w tym takiego złego nie widzą. Ludzie ci nie upijają się w miejscach publicznych, w odróżnieniu od dwóch innych moich znajomych, którzy są alkoholikami, bo przeginają z imprezami, dzień bez kilku drinków jest dla nich dniem straconym, a na dzień dzisiejszy już nawet nie mają z kim pić, więc piją we dwoje ze sobą, pomimo, że nie pozwala im na to stan zdrowia.
Co do odbioru mojego filmu, to jest właśnie taki, takie emocje we mnie wzbudził, ale może wynika to z różnicy naszych doświadczeń, to chyba dobrze, że jeden film potrafi wzbudzić u każdego różne emocje, przynajmniej jest możliwość wymiany poglądów i dyskusji. Pozdrawiam.
Dno i pięć warstw mułu. Beznadzieja. Kolejny przykład nędzy polskiej kinematografii. Chlanie, szczanie i rzyganie. Ohyda i wstyd.
Jak dla mnie też lipa, może dlatego, że nie jestem jeszcze alkoholikiem, pracuję nad tym.
Oglądałem od tego reżysera chyba tylko "Drogówkę" była niezła więc pomyślałem ok to też będzie dobre tymbardziej że lubię Więckiewicza i Dorocińskiego.
Zawiodłem się wyłączyłem gdzieś w połowie. Nie zniosłem, nudy i tyle, jakieś scenki z życia alkoholika jedna podobna do drugiej. Słyszałem barwniejsze historie z życia wzięte. Zupełnie nie mój klimat, nastawiałem się na coś innego.
Jeśli przed "Mocnym Aniołem" oglądałeś tylko "Drogówkę" w reżyserii Smarzowskiego, to polecam "Wesele" i "Dom Zły". Myślę, że miło się rozczarujesz. Co do komentowanego filmu - jak już w innym temacie pisałem - najsłabszy w dorobku tego reżysera. Pozdrawiam
"Wesele" sobie przypomniałem tez kiedyś oglądałem, nie pamiętam czy całe bo też mnie jakoś nużył ten seans. "Dom zły" jak wchodził to mnie zainteresował i tak nie obejrzałem do dzisiaj pomimo że chciałem.
W tych jego filmach generalnie doceniam aktorów i ich grę bo tak jak mówie Braciak, Dorociński, Więckiewicz, Topa to wg. mnie najbardziej utalentowani aktorzy pokolenia 40 latków.
Trochę mi sie wydaje jakby Smarzowski znalazł przepis na dobry film zgrał dobrze wszystkie elementy (klimat, aktorzy i tak dalej) ale cały czas powiela ten schemat i z każdym kolejnym filmem schemat ten wydaje się coraz bardziej oklepany i zurzyty. To coś jak z Braćmi Wachowskimi. Tylko pierwszy Matrix był dobry bo był podany w dobrych proporcjach potem już czegoś dodano za dużo. Smarzowski też chyba już dolał za dużo wódki do tego drinka przez co zaczyna się zwracać.
Też jestem fanem Smarzowskiego ale wydaje mi sie że zapomniał jednak o fabule. W welesu, drogówce, domy złym, jednak coś sie działo była jakas fabuła a ta cała patologia była otoczką, tutaj ta cała patologia jest na pierwszym miejscu i nic po za tym nie ma...Przyczyniam sie do opinii, jakos taki nijaki... picie picie zyganie picie i nic po za tym zadnego sensu
Film odebrałam jako podobny do "Małżowiny", bodaj pierwszego filmu Smarzowskiego. Jednak po ostatnich czterech filmach Pana Wojtka oczekiwałam jednak czegoś więcej niż powrotu do poziomu sprzed 16 lat. Obraz ratuje doskonała gra aktorska. Więckiewicz pokazał wielką klasę, dlatego oceniam jako "nie zły". Niemniej wolałabym zobaczyć film co najmniej "dobry" albo "bardzo dobry".