Potrafi urzec. To prawda - momentami wydaje się przydługi, ale ta leniwa narracja pozwala wejść w klimat filmu i najzwyczajniej w świecie... odpocząć. Reżyserowi udała się jedna wielka sztuka - sprawił, że całkowicie uwierzyłem w to, co pokazane zostało na ekranie. Tak, jakbym był Song przypatrującą się temu co dzieje się dookoła; Simonem, który nie wszystko do końca pojmuje, ale dużo wyczuwa; balonikiem, który raz po raz nawiedza te strony i zagląda w okna mieszkania. Temu całkowitemu wejściu w prawdę obrazu nie przeszkodził mi nawet udział gwiazdy - Juliette Binoche jest rewelacyjna w tej roli. Ona nie gra. Ona JEST. Tak też i tego filmu nie należy OGLĄDAĆ, ale po prostu BYĆ razem z bohaterami. Poddać się mu bezwładnie, jak balonik poddaje się prądom powietrza. A więc nie tyle dyskurs, co kontemplacja. I wtedy może uda się odkryć na nowo magię i głębię codziennej normalności.