"Czerwony balonik" Lamorisse'a, co pozwala mi odnieść się do wariacji na jego temat w wydaniu Hou Hsiao-hsiena. I jedno wiem na pewno: film jest zdecydowanie za długi!
U Lamorisse'a mamy wiele z magii, zwyczajność jest niezwyczajna, ten film posiada po prostu duszę. W "Podróży czerwonego balonika" jest inaczej, zwyczajność jest zwyczajna, a pod powłoką cielesną nie ma za wiele. Gdzie jest ta lekkość, ten powiew optymizmu i ciepła, który domunuje u Lamorisse'a? Gdzie te zamyślenia, zaułki, po których krąży Pascal z "czerwonym przyjacielem"? Trochę wyszło tak, jakby zamiast porywu wsadzono kawałek banału. Simon mi się podobał, w końcu jest zwykłym chłopcem, ale nie ma tej duszy, tego przejęcia, które było w Pascalu. Ale dobrze, że takie filmy powstają, bo pozwalają utrwalić to, co dla nas tak ważne - czas.