A Yul Brynner w roli majora po prostu magnetyczny. Nie widziałam wcześniej jego filmów, ale po obejrzeniu tego jestem zachwycona.
Rzeczywiście dobra produkcja. Mnie osobiście zachwyciła gra Brynnera. Zwróciliście uwagę jak każda nawet najbardziej trywialna czynność jest przez niego wykonywana nerwowo, nagle, dynamicznie. Nie upuszcza zwyczajnie jak to się robi papierosa, tylko nim ciska. Już chociażby z samych ruchów można odczytać jakim człowiekiem jest postać, którą gra. Za to go chwalę. No i te rysy twarzy. Dziś już tacy się nie rodzą- chodzi mi o to że to chyba jeden z nielicznych ludzi, którym naprawdę do twarzy z gołą glacą.
Zgadzam się, jego rola jest genialna. Naprawdę dziwię się, że laury zebrał tylko za swoją rolę w "The King and I". Niedawno widziałam go też w "Braciach Karmazov" i też był naprawdę świetny.
Byłbym zapomniał- szczególnie spodobała mi się scena tańca, kiedy okazało się, że na drodze majora stoi krzesło. Ten zwyczajnie je kopnął by zrobić sobie miejsce. Bardzo praktyczne podejście. To wprawdzie taka mała drobnostka, a tyle sprawiła mi frajdy.