Zwracam się do was, bo w całym necie nie ma ani jednej wzmianki o takim zdarzeniu. Wczoraj moja mama przyniosła do domu "cudowne" mydlo z jakiejs mydlarni franciszkanskiej, podobno dobre na wszystko. Najlepsze efekty miało sie osiągać trzymając tenże specyfik na twarzy przez 2 min. po 1 i 2 razie nic sie nie stało(może dlatego, że pod prysznicem zlałem to wiekszą ilością wody niż przy normalnym myciu twarzy) po 3 razie zaraz po umyciu strasznie zaczeła mnie piec skóra, kiedy sie obudziłem miałem czerwony placek jak po oparzeniu. Zwracam się do was bo wiem że ludzie interesujący się tym filmem, lubią ciekawostki, pomyślałem, że ktoś może się z czymś takim zetknął. Czy mógł to być ług, może coś innego...
Ps. Na ulotce pisze, że mydło zawiera 0,01% sody(uzyskiwanej z soli morskiej)
Kolego zamiast zajmować się pierdołami obejrzyj jeszcze raz film, tylko ze zrozumieniem. Wtedy może zobaczysz czym wypalał sobie ranę główny bohater. Mogę od razu powiedzieć, że nie mydłem do mycia, nawet franciszkańskimi.
A tak poza tym radzę nie eksperymentować na swoim ciele, bo życie to nie film.
Chciałem dowiedzieć się czy możliwe jest w amatorskim procesie wytwarzania mydła otrzymać takie, które posiada mały procent ługu. Przecież nie napisałem, że wyżarło mi całą twarz. Zastanawia mnie czy to 0,01 % sody w pewnych specyficznych warunkach nie jest przyczyną. Podobno istnieje coś takiego jak ług sodowy.
Uwierz, że w wypadku ługu byś nie zasnął, a jakby poleżał Ci pół doby na twarzy to z twarzy wiele by nie zostało. Alergia na jakiś składnik i tyle.
Jeśli za 1 i 2 razem nic mi nie było? Dopiero za 3 razem, tak jak bym trafił na zanieczyszczenie(drobna, drobniutka ilość ługu). Twarz była taka jak po urazie a nie po uczuleniu. Przez następne pare dni miałem tak, że pocierając twarz(swędziało mnie jak przy gojeniu rany) czułem osocze które wydzielało się z "rany".
PS. Już prawie wszystko znikneło, jedynie łuszczy mi sie skóra w tym miejscu.