Jakże brakuje na rynku filmowym, zwłaszcza w takim gatunku jakim jest horror, świeżej krwi.
Arrusi prezentuje widzom coś na pograniczu cudactwa i absurdu, no, ale przecież cel uświęca
środki.
Paradoksalnie, jedną z większych wad tego tworu, jest jego oryginalność, a bardziej zniszczenie
nietypowego tematu, przez nieumiejętne wykorzystanie tejże oryginalności. Bo prawda jest taka,
iż to nie pomysł z opętaniem duszy poprzez dźwięki kuleje, a sama fabuła i styl z jakim ojciec
tego dzieła sobie nie poradził. Większego marnotrawstwa już dawno w kinie nie widziałem.
Historia śmiało mogłaby nadawać się na psychodeliczny, mroczny thriller. Wystarczyło bardziej
popracować nad scenariuszem, wyeliminować zjawiska paranormalne, nadać treści pazura i
wpompować więcej napięcia. Kto wie, czy tak obrana droga, nie przyniosłaby lepszego rezultatu.
W przypadku tak prowadzonego filmu, absolutnie nie można mówić o chociażby minimalnym
sukcesie. ''Pogłos'' posiada tylko ciekawy motyw przewodni, reszta to niewykorzystany potencjał,
co za tym idzie, kolejny powód do wk#@wienia wielbicieli gatunku.
Eitan Arrusi lepiej by chyba zrobił, gdyby zaprzestał na stworzeniu kilkunastominutowego filmiku
mogącego zrobić furorę w sieci. Czemu? Bo konkretnego materiału jest na mniej więcej tyle
czasu.
Obiecujący początek, dosyć szybko przedziera się w koszmarnie ''ilustrujący się'' środek, by dobić
widza nietrafionym finałem, a może bardziej tym, co następuje tuż po nim. Jednak wszystko co
najgorsze w ''Reverb'' jest pomiędzy wstępem, a zakończeniem.
Słabo rozbudowana fabuła to jedna strona zepsutego jabłka, drugą stanowią forma i aktorzy.
Najpierw słowo o nich. Trudno powiedzieć o grze ''młodych'' coś dobrego w momencie, gdy nie
mieli oni z czym ''walczyć'' na ekranie. Dzięki słabemu i ''powierzchownemu'' naświetleniu,
postaci są prawie niezauważalne i takie jakieś nam obojętne. W horrorze wypadałoby chyba
komuś dopingować. Główna bohaterka ma jedną i tą samą minkę przez większą część filmu.
''Pogłos'' opiera się przeważnie na chodzeniu po pomieszczeniach wielkiego studia
nagraniowego i szukaniu, ciągłym szukaniu, a to może co niektórych doprowadzić do snu.
Poza tym gdy już nie ma się pomysłu na nic, chwyta się idiotycznych rozwiązań ewidentnie
tworzonych na siłę (nagłe pojawienie się w ''krwawej sali'' kumpla użyczającego lokal).
Teraz chwilę o formie, bo jest o czym pisać, oj jest.
Największymi atutami są tu strona dźwiękowa i muzyczna. Obie dają czadu i to dosłownie.
Mamy kilka klimatycznych utworów (kawałek przewodni jest niezły), a samo bawienie się
głosem, wyodrębnianie go, wyostrzanie, szlifowanie, czy jak się to fachowo nazywa, brzmi
tajemniczo. W połączeniu z niektórymi scenami, które zbudowane są z porządnych zdjęć, może
się nawet podobać. Czuć tą atmosferę, z tym, że takich chwil jest też jak na lekarstwo.
Szkoda jednak, że i tutaj reżyser nie daje nam się nacieszyć ''muzycznym odlotem'', bo
bezpłciowo wplątuje nic nie znaczące migawki, tworząc chorą, chaotyczną i debilną sieczkę.
Przypomina to poronione wizje, jakieś jazdy po kwasie, tak że, nie wiadomo z jakich źródeł
czerpał inspirator.
Teledyskowe błyski wypełnione są przeważnie krwią, która ani nie przeraża, ani tym bardziej nie
obrzydza.
Jedyny mocny fragment filmu (mowa o dłuższej sekwencji), to ten, gdy ''pani detektyw'' znajduje
dyktafon w miejscu, gdzie być go nie powinno.
Tak więc ''Pogłos'' miał tylko ciekawie zapowiadający się koncept, który dosyć szybko okazał się
obietnicą bez pokrycia jeżeli chodzi o treści. Słaby montaż i nijacy bohaterowie dopełniają czary
goryczy, a w kwestii muzyki, świetny klimat, przerywany jest tępym jazgotem mogącym zajść za
skórę. Przeważnie schizuje i dezorientuje na siłę, więc takim horrorkom mówię zdecydowanie
...nie tędy droga. Jak słowo daję naciągane 3/10 to szczyt wszystkiego co mogę zaoferować.