Najbardziej w filmie spodobał mi się plener. Przez cały film nadaje mu fajnego klimatu. Fabuła tak
troszkę tylko pokręcona by przeciętnie inteligentny widz miał co robić. Szału nie ma. Najgłupsza z
całego filmu była scena spotkania córki z byłym strażnikiem więziennym. Tragedia.
Wydawała się zbyt sztuczna z tym nagłym przejściem strażnika ze stanu nic nie wiedzącego człowieka, w stan rozprucia i nawijania o wszystkim. Z całego filmu uznaję ją za najgorszą bo na tle całości wyglądała jak taka na chama skracająca fabułę. Jakby scenarzysta się pogubił i nie wiedział co zrobić by w miarę sensownie przejść z tego co było przed nią, do tego co miało się wydarzyć po niej. Była takim dynamitem rozwalającą jak dotąd solidną konstrukcję.