Trochę zbyt przesadny skok na sentyment widza do starej serii. Jeśli odkroić z tego filmu wszystkie sceny gdzie nawiązuje się w mniejszy lub większy sposób do poprzedników czy próbuje w tym sensie grać na emocjach – nostalgii widza, to okazuje się, że… tak naprawdę niewiele zostaje. No dobrze, jest to unowocześniona historia, która na pewno trafi do szerszego grona. Ale czy jest tu coś oryginalnego, coś nowego, czego byśmy już nie widzieli?
No niekoniecznie. Są fajne momenty i dobrze, że film jest na luzie i ma w sobie sporo humoru (czasem lepszego, czasem czerstwego), ale nie można na tym zbudować całego filmu, bo ten musi się też bronić scenariuszem. Tymczasem scenariusz jest… no nie oszukujmy się – głupkowaty. Ja rozumiem, że cała franczyza taka była, ale mimo wszystko poprzednie filmy miały w sobie to coś nawet w tej głupkowatości. Tutaj jest raczej niekoniecznie udana próba odtworzenia tego, plus twórcom włączyły się jakieś niedorzeczne, fabularne pomysły, które na pewno z widzem na dłużej nie zostaną. Wystarczyła chwila po seansie, a ja już niewiele pamiętam, o co tam właściwie chodziło poza tym, że mamy nową grupę bohaterów użerających się za duchami (młodociana ekipa akurat dała fajnie radę).