Dwie godziny temu wróciłem z seansu i w sumie film BARDZO średni. Cały od początku nafaszerowany jest błędami logicznymi(np.
ogromne zapasy powietrza, bezsensowne używanie zapalniczki, hektolitry wo/ódy w tym karnisterku), a i zwyczajną głupotą (np:
scena z wężem). O ile w innych filmach z reguły błędy logiczne nie wpływają na mój odbiór filmu tak tu odbierają realność, na której film się głównie stara opierać. Bez niej tracimy powagę sytuacji bohatera, przez co zamiast się martwić o jego los, zaczynamy się uśmiechać (a w myślach chichotać) z nieudolności reżysera.
Tyle goryczy, a co dobrego? W sumie gra aktora była całkiem niezła (choć można zauważyć trochę niepotrzebnych słów i sztuczność w niektórych momentach), no i ogólnie pomysł. Choć wykonanie kiepskie, magia pomysłu nadal była w filmie przez co dosyć ciekawie się oglądało.
Co ratuje ten film, przed zwyczajną kaszanką?
Zakończenie!
Ostatnia scena powoduje, że serca przyśpiesza do 140 uderzeń na minutę, pojawia się gęsia skórka, oczy stają się szklane i to po części wynagradza te wszystkie niedociągnięcia. Po napisach końcowych byłem nawet w stanie przyznać, że to dobry film, ale nie ma się co oszukiwać. Gdy emocje całkowicie opadną film staje się zwyczajnym, "pogrzebanym" wśród tysięcy innych - średniakiem. ;)
5/10