Bardzo przeciętniutki, tani, późny western. Irytował mnie jego monotonny sposób filmowania: światło równomiernie rozproszone, telewizyjny montaż i ogólny brak inwencji w tym kierunku.
Jednocześnie jednak "Pojedynek rewolwerowców" ma kilka aspektów, które mogą usatysfakcjonować miłośników Dzikiego Zachodu. Pierwszym jest występ Johnego Casha w roli Abe'a Crossa. Film wyraźnie został obmyślany dla tego wielkiego muzyka. Johnny został świetnie ustawiony, mógł pogrywać swoim imagem (nie musiał nawet nic śpiewać) i wypadł naprawdę znakomicie. Przebił zdecydowanie starego aktorskiego wyjadacza, Kirka Douglasa. Drugim atutem filmu jest jego przejrzysta konstrukcja. Prawie od samego początku rozumiemy o co chodzi, jakie są racje obu rewolwerowców i że do pojedynku prędzej, czy później dojdzie. Zaczyna się więc psychologiczne waloryzowanie ich postaw. Może i jest to psychologia dla ubogich, ale w sumie prowadzi do ciekawych wniosków...
Dzięki tym aspektom film można polecić miłośnikom tematyki, a zwłaszcza fascynatom Johnnego Casha.
dla mnie sam fakt pokazania dwóch rożnych zakończeń jest co najmniej odny uwagi. a chemia między dwoma rewolwerowcami też może zachwycić.
a fascynatem Casha jestem jak najbardziej.
Niezależnie od przeciętnej, jak piszesz, realizacji, warto pamiętać, że jest to jeden, obok "Ostatniego kowboja", z najważniejszych "antywesternów", demistyfikujących obraz "szlachetnego rewolwerowca". Filmów antywojennych jest mnóstwo, antywesternów tylko kilka.
jaku, pojawiłeś się w quizie:
https://facet.onet.pl/warto-wiedziec/czyje-to-oczy-quiz/enfjl8l
Gratulacje, zaczynasz się robić tak sławny jak ja. Jak jak ja!!! Niewiarygodne, że zaczynamy być podobni.
Jaku, Jaku, ja jestem ciekawy. A ty nie jesteś ciekawy, ile kroków w swoim życiu już zrobiłeś?
Jaku, a czy ten człowiek ci kogoś czasem nie przypomina? Czy to nie przypadkiem twój idol, szef lemingów:
https://nt.interia.pl/technauka/news-czy-tak-wygladal-neron-...