Już od pierwszych ujęć zauważyć można, iż polski twórca w swoim krótkometrażowym debiucie nie starł się być oryginalny na siłę. Posłużył się filmowym instrumentarium, z którego najróżniejsi autorzy horrorów korzystali już wielokrotnie. Przede wszystkim głównym bohaterem „Pokoju” reżyser uczynił chłopca, który przez dokuczającą mu nieustannie astmę skazany został na samotność. W wielu obrazach filmowych czy dziełach literackich dziecko, z jego otwartym umysłem i niczym jeszcze nieograniczoną wyobraźnią, przedstawione jest jako istota szczególnie wyczulona na manifestacje z zaświatów. Nie inaczej jest w filmie Kurzoka. Dziecięca perspektywa oraz status kogoś, kto przez chorobę cały czas styka się ze śmiercią, sprawia, iż natychmiast zaczynami wierzyć w sytuację przedstawioną na ekranie.
Co więcej, Kurzokowi z dużą łatwością i swobodą przychodzi kreowanie z każdą minutą narastającego napięcia. Najpierw poprzez zbliżenia na przedmioty codziennego użytku reżyser sprawia, iż miejsca dotąd znane i na pewno oswojone, teraz pokazane z innej perspektywy wydają się dziwne, a może nawet złowrogie. Później akcję przeplatając obrazami czającego się zewsząd mroku oraz intrygującymi ujęciami księżyca twórca buduje nastrój wkradającej się w ludzkie życie grozy. Dopiero na końcu „atakuje” swojego bohatera wydarzeniami trudnymi do wyjaśnienia w sposób jednoznaczny i racjonalny. I co najistotniejsze w tym wszystkim, po emisji film, w przeciwieństwie do legionu horrorów tłumaczących gimnazjalnej dziatwie wszystkie zawiłości fabuły, „Pokój” Kurzoka zostawia odbiorców z pytaniem: „co tak naprawdę stało się z bohaterem?”.
Jak wspomniałem wcześniej, twórcze inspirowanie się znanymi dziełami w horrorze nie uchodzi za hańbę. Podczas oglądania filmu Marka Kurzoka miałem wrażenie, iż autor, świadomie lub nie, nawiązał do takich obrazów jak „Poltergeist” czy „Paranormal Activity”. Z drugiej jednak strony chciałbym, aby potencjalni widzowie zwrócili uwagę na kompozycję kadrów w „Pokoju”. Widać, iż reżyser na co dzień zajmuje się fotografią. W ich konstrukcji nie ma miejsca na przypadek, każdy bowiem, w przeciwieństwie do wielu na wpół amatorskich obrazów klasy C, wraca uwagę prostotą, a zarazem wyrazistością i jasnością przekazu.
Wielu pisarzy czy reżyserów, a więc twórców, dla których wyobraźnia jest swoistym narzędziem pracy, zabierając się za kolejne dzieło zadają sobie pytanie „a co by było gdyby...?”. Seans „Pokoju” Marka Kurzoka i mnie pozostawił z podobną refleksją. Niejednokrotnie bowiem czytając czyjeś wspomnienia z okresu dzieciństwa natknąć się można na opisy dziecięcych lęków i strachów. Prym w tej materii wiedzie oczywiście ciemność oraz wszelakiej maści monstra kryjące się za jej osłoną. I co najważniejsze, dla owych dzieciaków mieszkające pod łóżkiem lub w szafie stwory były jak najbardziej prawdziwe. A może niektóre z nich miały rację w kwestii czyhających na nie potworów, kimkolwiek miałby one nie być?