No ja nie wiem, filmów nie kręcę, ale wydaje mi się, że reżyser powinien coś postanowić. Albo
robimy film na poważnie, osadzony w jakichś ramach czasowych i uwarunkowaniach
historycznych, trzymający się pewnych ogólnych faktów, kreujący wiarygodne postacie, albo
jedziemy z thrillerem, dajemy sobie spokój z jakąkolwiek wiarygodnością, fakty historyczne
lekko tylko muskamy, puszczamy wodze fantazji i wprowadzamy prymitywne elementy realizmu
magicznego z leśnym pustelnikiem-mędrcem na czele. Albo próbujemy robić wielkie
moralizatorskie kino, albo stawiamy na rozrywkę. A tu się coś kompletnie pomieszało.
Zacznę od tego, że zobaczyłam coś zupełnie innego niż spodziewałam się zobaczyć.
Spodziewałam się niezłego, krwistego kawałka kina z tej nieco wyższej półki. Zobaczyłam
może i nienajgorszy kryminał, który niestety rozbawił mnie i rozczarował przez swoje
pretendowanie do bycia czymś wysokim.
Najśmieszniejsze w filmie jest zaś obejście się z kwestią czasu akcji. Początkowo jest on
niejasny, potem tylko absurdalnie nielogiczny. Franciszek wyjeżdża bowiem do Stanów w 80-
tym roku, wraca po 20 latach, a więc mamy rok 2000. W tym oto roku wedle fantazji twórców
filmu jeżdżą po polskich ulicach auta z lat 70-tych, na wsiach młode kobiety noszą chusty na
głowie, na chodniku grają w klasy dziewczęta w sukienczynach, a po zachowaniu bohaterów
wywnioskować można, że o telewizji i innych dobrodziejstwach technologii jeszcze nikt u nich
nie słyszał, bo a to siedzą całymi dniami pod sklepem, a to zbierają się tłumnie pod
kościołem. Główni bohaterowie to ludzie wciąż młodzi, jeden dobiega 40-tki, drugi jest o
dobrych parę lat młodszy, trochę ciężko uwierzyć, że są dziećmi ludzi, którzy swą młodość
przeżywali w czasach wojny. Ktoś tu na forum napisał, że na nagrobku rodziców jest data
urodzenia matki 1911 rok (doprawdy nie chce mi się tego teraz sprawdzać, ale to by się
zgadzało), co oznaczałoby, że rodząc młodszego syna miałaby ona lat... prawie 60....
Podczas oglądania jakiegokolwiek filmu lubię w ten film wierzyć - przez ten krótki czas
zamieszkać w filmowym świecie i dać się ponieść historii, a to przestaje być możliwe, gdy
historia jest absurdalna i wręcz bzdurna. Już pomijając kwestie czasowe - sami główni
bohaterowie nie grzeszą wiarygodnością. Oto po 20 latach przyjeżdża do Polski młody
mężczyzna i jedyne, co ze sobą przywozi, to papierosy - nie twierdzę, że to nie mogło się
wydarzyć, ale co to w ogóle za pomysł? Dodatkowo pierwsze sceny wskazują na to, że jest w
ciężkim nałogu nikotynowym, bo odpala te papierosy jeden za drugim. Potem ktoś mu te
papierosy zaiwania i on nagle przestaje palić. Ot tak. A potem przez jakiś tydzień chodzi po
mieście, jeździ traktorem, młóci zboże, brodzi po rzecze - w spodniach od garnituru i w koszuli.
Tak, wiem, że zakupy spadły mu z traktora (ten szary pakunek też był nie za bardzo na miarę
czasów), ale chyba nie byłoby takim głupim pomysłem wyciągnięcie jakiegoś bodaj podartego
t-shirta z szafy brata i pożyczenie. Zastanawia scena przywitania braci, którzy nie widzieli się 20
lat, a przypomnę, że to jeszcze nie były czasy wszechobecnego skype'a. Idźmy dalej - Józef,
prosty chłopek-roztropek, w gruncie rzeczy normalny facet zajęty ciężką pracą na roli od świtu
do zmierzchu nagle doznaje olśnienia i zaczyna kolekcjonować żydowskie mogiły na własnym
polu. Odwiedza je, gładzi, czyści, uczy się hebrajskiego, odczytuje nazwiska i mówi, że to
przecież byli ludzie, zapominając jak gdyby, że owszem byli, ale tak czy owak w tych tablicach to
ich nie było akurat nigdy. Jest to tak absurdalne, że aż głupie i o ile sprawdza się i trzyma jako
tako kupy w konwencji thrillera, to w konwencji tzw. "wielkiego kina" już tylko żenuje. Cała wieś
natomiast w filmie jest zła, zepsuta i ma twarz buraka pastewnego, a w ręku dzierży widły, na
jej czele zaś stoi zły i zepsuty ksiądz. O rany.
Gdy bracia rzucili się gasić płonące pole suchego zboża dwoma gałązkami i gdy z uporem,
parząc się boleśnie, machali tymi gałązkami, śmiałam się w głos, naprawdę. Śmiałam się też
w głos, gdy na środku pola zobaczyłam pustą koparkę i tira, który nagle wywołał tam korek.
I tak, ten film jest antypolski. Podobnie jak antypolski jest choćby jeszcze ciepły "Układ
zamknięty". Jest antypolski, bo jest słaby tak bardzo, że aż boli, a znajdują się krytycy, co toto
chwalą i jeszcze wysyłają za granicę, na jakieś festiwale. Jest antypolski, bo pokazuje, że
polscy reżyserowie wciąż robią głównie filmy kiepskie, przez co przynosi Polsce wstyd na
świecie. Wziąć się za komedię romantyczną i stworzyć potworka, to w PL żaden już wstyd, to
codzienność, ale wziąć się za temat tak ciężki i poważny, przywdziać na siebie worek pokutny i
zapragnąć przemówić głosem sumienia narodu, a stworzyć jedynie głupawy thriller - to już
antypolskość ;).
Wczoraj widziałam ten film po raz pierwszy, potem zerknęłam na niektóre wpisy, no i na ten, "przezabawny", kojarzący mi się do bólu z wpisami gimbusów na temat ekranizacji Harrego Pottera (mam na myśli porównania Harrego - filmu z Harrym - książkami). Myślę, że autorka jest bardzo spostrzegawczą osobą (rzeczywiście wiek dwóch głównych bohaterów filmu jest bezsensowny, ale z resztą tej obszernej, czytanej wczoraj wypowiedzi nie zgodzę się niestety.
Nie będę czytać tej długaśniej wypowiedzi po raz wtóry, ale napiszę, co mi od wczoraj w głowie pozostało po jej przeczytaniu.
Na terenie Podlasia (nie każda) wieś wygląda właśnie tak, teraz w 2013 roku, a co dopiero w 2000 roku. Znam też inne wsie - choćby w zachodniopomorskim, i jest to nasza, polska, wsiowa codzienność. Oczywiście nie cała Polska jest spowita tego typu ludnością i obejściami. Twórcom filmu udało się jednak w ubiegłym roku znaleźć zgrzebną okolicę.
Ludzie, a raczej ich zachowania, poglądy, przekonania, wykształcenie, etc... no właśnie - poziom Harrego Pottera i laptopa nie pozwoli zrozumieć, że coś takiego istnieje na terenach naszego kraju obecnie. Nie tylko poziom, co wiek, doświadczenia, obycie.
Ten wyśmiewający pościk młodej osóbki zażenował mnie, bo osóbka ta sposrrzegawcza jest, ale moim zdaniem zbyt młoda i nie znająca życia, żeby w ten sposób wyśmiewać ten film.
Wielkim PLUSEM jest brak antysemickich wtrąceń, więc czuję, że jednak ta osoba miała dość spore Harropoterowe zacięcie do oceny tego filmu, ALE nie jest osobą z tzw. nizin.
Moje zdanie na temat filmu - dobry, mocny film, który ukazuje co może nas spotkać, jeśli próbujemy wyłamać się z jakiejś grupy, ukazać swoje poglądy, żyjąc wsód niewykształconej hołoty. Miejmy nadzieję, że autorki tego tekstu nic podobnego w życiu nie spotka.
Ile macie lat, towarzyszko Elushko?
Gimnazjum jest dla mnie mglistym i odległym wspomnieniem, bowiem owszem załapałam się na nie, ale jako pierwsza, a więc już lata świetlne temu. I faktem jest, że to właśnie były czasy największej popularności Harrego Pottera, pamiętam zaczytującą się koleżankę, jednak sama nie skalałam się nigdy przeczytaniem choćby rozdziału tejże historii, fantastyki nie lubię, nie trawię i już. Dodać jeszcze mogę, że raczkujące wówczas jeszcze gimnazjum mieściło się u mnie w tym samym budynku, co szkoła podstawowa, na korytarzu spotykałam więc kolegów z klas 8-mych jak i kolegów z klas chociażby 4-tych sama będąc w 1-szej gimnazjum. Miałam też dokładnie tę samą klasę (skład osobowy), co rok wcześniej i w gruncie rzeczy tych samych nauczycieli, oraz biologię i geografię miast dzisiejszej przyrody. Gimnazjum było więc dla mnie naturalnym, nieco może przydługim przedłużeniem podstawówki. Prawdziwa rewolucja dotknęła roczniki kolejne. I nie, nie tłumaczę się z tego wcale, jedynie przybliżam Elushce, starszej pani, jak wyglądało bycie gimnazjalistą w pierwszych latach po reformie.
Pomijając opowiadanie o innych moich życiowych doświadczeniach, walnę prosto z mostu, że dobiegam trzydziestki. I wątpię, abyś to właśnie miała na myśli nazywając mnie "młodą osóbką", ale jeśli tak, to nieco Ci współczuję, bo w takim wypadku Ty musisz być już naprawdę bardzo stara.
Widzisz, rozumiem, że możesz się ze mną nie zgadzać w kwestii filmu i ponieważ poniekąd to wyjaśniłaś, to rozumiem też dlaczego. Ale zauważam próbę obrażenia mnie przez to powtarzanie słówka "osóbka" i wtrącenia o gimnazjum i Harrym Potterze.
Domyślam się, że są w Polsce wsie, którym cywilizacja w funkcjonowaniu szczególnie nie przeszkadza. A jednak powątpiewam, aby wszyscy jak jeden mąż z księdzem na czele byli gotowi wyciągnąć widły zza pazuchy i ukrzyżować sąsiada.
Miło mi, że tak podkreślasz moją spostrzegawczość. Ja jednak, nie krygując się zupełnie, stwierdzam, że aby dostrzegać absurdalną nielogiczność wieku postaci w filmie nie trzeba być doprawdy specjalnie spostrzegawczym. Wystarczy nie być skończonym idiotą.
"Ludzie, a raczej ich zachowania, poglądy, przekonania, wykształcenie, etc."
I naprawdę wierzysz, że w XXI wieku, mieszkańcy wsi ukrzyżowaliby swojego sąsiada za tego typu poglądy? Co powiesz na to:
Rzeczywiście był taki człowiek, który w latach 80 zaczął wydobywać poniszczone macewy, czyścić je, stawiać i odczytywać napisy. Nazywał się Zbigniew Romaniuk, pochodził z Brańska. I nikt go nie ukrzyżował. Wręcz przeciwnie:
"(...) pan Zbigniew Romaniuk, wspaniały historyk i działacz społeczny, już w latach 80. zaczął restaurować stare macewy w Brańsku, za co mu cześć i chwała. W filmie Pasikowskiego aktor grający postać wzorowaną na Romaniuku został jednak zadręczony i ukrzyżowany (!) przez owładniętych antysemickim szałem polskich sąsiadów. Wcześniej zarąbali mu siekierą psa i spalili zbiory. Tymczasem w rzeczywistości prawdziwy Romaniuk został... przewodniczącym Rady Miasta Brańsk. Jest dziś najbardziej szanowanym i znanym mieszkańcem miejscowości. Właśnie tak ma się „Pokłosie” do rzeczywistości. Ten film to nie ilustracja prawdy, ale ekranizacja publicystycznych tez Jana Tomasza Grossa, tyle, że zwulgaryzowanych i sprymitywizowanych przez Pasikowskiego."
Za bardzo skupiłaś się na ocenie autorki, a za mało na ukazaniu przez nią absurdów w tym filmie. Każdy ma prawo mieć własne zdanie na temat filmu. Ja przykładowo uważam, że film jest płytki, słaby scenariusz jest przykryty kontrowersyjną otoczką (plakat, "Najodważniejszy polski film"), dialogi przerażająco słabe, fabuła schematyczna, tak, żeby każdy zrozumiał banalne przesłanie. Poza tym zbyt tendencyjny i jak każda bajka czarno-biały. Ścieżka dźwiękowa całkiem dobra jako osobny element, ale nie jako część filmu, bo kompletnie w nim nie pasuje. Kalina idzie przez miasto, gdzieś na początku filmu, a w tle muzyka jak z ponurego horroru. Trochę komedia z tego wyszła.
"jeden dobiega 40-tki, drugi jest o
dobrych parę lat młodszy"
To już są twoje przypuszczenia. A jakie założenia takie wnioski. Pozdrawiam.
Nie, to nie sa przypuszczenia. W filmie jest rozmowa Franka z ksiedzem proboszczem o komunii tego pierwszego. Ksiadz stwierdza, ze to bylo bodajze 33 lata temu. Jak idziesz do komunii to masz 8-9 lat. Nie wdajac sie w szczegolowe rachunki - Franek ma okolo 40 lat, prawdopodobnie troche ponad. O tym, ze Jozef jest sporo mlodszy tez jest mowa w filmie. Poza tym obaj panowie zwyczajnie nie wygladaja na szescdziesiecioparolatkow, a tyle powinni miec, aby historia byla logiczna.
A w jak maksymalnie podeszłym wieku kobieta powinna urodzić aby historia była logiczna?
https://www.google.pl/search?q=stara%20kobieta%20rodzi&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rl s=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a&channel=np&source=hp#client=firefox-a &hs=1bH&rls=org.mozilla:pl:official&channel=np&q=najstarsza+matka+%C5%9Bwiata&re vid=494447004&sa=X&ei=qkGjUc3iHbOM7AaAsYHwBQ&ved=0CGwQ1QIoAA&bav=on.2,or.r_qf.&b vm=bv.47008514,d.ZGU&fp=db807b50faeb9fb7&biw=1400&bih=881
A jednak szacunki Ci sie nie zgadzaja. Moj ojciec to rocznik 1920. W momencie wybuchu wojny mial 19 lat. Ja urodzilem sie w latach 70-tych. W 2000 roku nie mialem jeszcze 30 lat. Jestem wiec o grubo ponad 10 lat mlodszy od fikcyjnego starszego Kaliny.
"A w jak maksymalnie podeszłym wieku kobieta powinna urodzić aby historia była logiczna?"
Do 50 lat jest to, powiedzmy, możliwe. Potem to są już jakieś medyczne cuda, pojedyncze przypadki. Owszem, zdarzają się, ale za dużo trochę w tym filmie rzeczy ponaciąganych i cudownych. Mam bowiem wierzyć, że:
- matka urodziła braci Kalinów mając przeszło 50 lat,
- Franciszek przez cały czas trwania akcji nie wpadł na pomysł pożyczenia od brata koszulki, bluzy, swetra, czegokolwiek, tylko pocinał w eleganckich ciuchach po polu i mokradłach,
- prosty chłop ze wsi, z naciskiem na >prosty< wpada nagle na pomysł kolekcjonowania mogił i uczenia się hebrajskiego,
- dwóch dorosłych, normalnych ludzi z uporem próbuje ugasić płonące pole suchego zboża gałązkami,
- we wsi nie znalazł się choćby jeden normalny człowiek, tylko wszyscy byli źli, zdeprawowani i bez sumienia (z księdzem na czele),
i jeszcze w parę innych rzeczy według pana reżysera mam wierzyć. Umówmy się, że mogę w jedną. Gdyby tych pozostałych bzdur nie było, to przymknęłabym oko na wiek rodziców, ale skoro te bzdury są, to przykro mi, ale uważam, że w tym przypadku nie było medycznego cudu, tylko zwykłe niedopatrzenie reżysera.
"A jednak szacunki Ci sie nie zgadzaja. Moj ojciec to rocznik 1920. W momencie wybuchu wojny mial 19 lat. Ja urodzilem sie w latach 70-tych."
Czyli że Twój tata miał przeszło 50 lat, gdy się urodziłeś. Nie widzę w tym nic dziwnego. Mężczyzna może być płodny choćby miał i sto lat, z kobietami sprawa ma się inaczej. Nieprzypadkowo większość tych, co w ogóle chcą mieć dzieci się spieszy, żeby zdążyć z tym przed 30-tką. Bo potem to już bywa różnie. Matka, która rodzi mając lat 40 to już pewien ewenement, 50- latka to fenomen, a 60-latka to jakiś medyczny cud, naprawdę. I powtarzam - dałabym wiarę, gdyby nie nagromadzenie pozostałych bzdur.
Chodzi Tobie o bzdury czy o nagromadzenie "zbiegow okolicznosci"? Bo to, ze ojciec braci mogl byc w czasie wojny dorosly to juz chyba udowodnilem. Slowo "bzdura" do takiego przypadku w zaden sposob nie moze pasowac.
Mlody chlopak ze wsi zainteresowany kultura zydowska? O Boze! Kolejna nie-bzdura. O jednym z gostkow ze wsi, ktory uczyl sie hebrajskiego (bo chcial czytac nazwiska z macew) byl film dokumentalny. O innym ktos na tym forum tutaj linkowal. W miastach to zjawisko to juz w ogole ma calkiem spory zasieg. Szkoly uczace hebrajskiego i jidysz pekaja w szwach. Kultura i historia Zydow polskich ciesza sie z roku na rok coraz wiekszym zainteresowaniem.
Raczej Twoj post to bzdury np. ten fragment
"we wsi nie znalazł się choćby jeden normalny człowiek, tylko wszyscy byli źli".
Kompletna bzdura i nieprawda. Corka Sudeckiego, lekarka, normalna kobieta. Jej bracia, choc gnojki, przed sklepem dwoch gostkow szukajacych Kalinow wprowadzaja w blad. Policjant jest raczej konformista niz czlowiekiem z gruntu zlym. Wreszcie stary proboszcz. Facet w archiwum pomagajacy ustalic wlascicieli dzialek. Dwie starsze kobiety, jedna w szpitalu, druga spotkana w poblizu ruin starego domu Kalinow.
Innymi slowy paradoksalnie w Twoich postach jest wiecej niescislosci i bzdur niz w tym filmie. Zes sie nie postarala.
Ja nie twierdze, ze ten film nie ma zadnych drobnych wpadek. Ale jako calosc, jako dzielo filmowe, jest zrobiony zadziwiajaco dobrze. Trzyma w napieciu, buduje specyficzna atmosfere, narracyjnie jest dosc spojny. W polskiej kinematografii wspolczesnej niewiele jest thrillerow zrobionych z podobnym wyczuciem klimatu, tempa, "melodii".
Dodatkowo ten film celowo operuje pewnymi kalkami, schematami i uproszczeniami. Nie wnika w szczegoly faktograficzne, nie zajmuje widza zbednymi aspektami, ktore moglyby go rozproszyc. Odwoluje sie do kina amerykanskiego w sposobie konstrukcji fabuly. A jednoczesnie opisuje pewien fragment rzeczywistosci i posrednio porusza pewien problem. Mowil o tym Stuhr w wywiadzie. Wspomnial, ze podczas wakacji na Podhalu spotkal bardzo podobna wiejska spolecznosc, jakby zywcem wzieta z innej epoki. Przekaz filmu dodatkowo uwiarygadniaja komentarze antysemickie, tak prymitywne, ze gdyby ich nie bylo trudno byloby uwierzyc w podobny prymitywizm. Ale sa, stanowia dla filmu swoista autoryzacje ;)
Tak, sa na polskiej prowincji takie spolecznosci, tacy ludzie. Bodaj wlasnie w roku 2000 swoj dokument nakrecila Agnieszka Arnold. Przeprowadzila wywiady z mieszkancami Jedwabnego (zanim Gross opublikowal swoja ksiazke). Gdy sie slucha niektorych wynurzen na temat Zydow wlosy staja deba. Po prostu niewiarygodne. Gdyby ci ludzie nie byli prawdziwi, podani z imienia i nazwiska, Ty moglabys powiedziec, ze sa niewiarygodni i ze to podstawieni aktorzy.
Twoje komentarze też uwierzytelniają pewną prawdę, choć ty pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy. Przekracza to twoje możliwości.
"Tak, sa na polskiej prowincji takie spolecznosci, tacy ludzie. Bodaj wlasnie w roku 2000 swoj dokument nakrecila Agnieszka Arnold. Przeprowadzila wywiady z mieszkancami Jedwabnego (zanim Gross opublikowal swoja ksiazke). Gdy sie slucha niektorych wynurzen na temat Zydow wlosy staja deba. Po prostu niewiarygodne. Gdyby ci ludzie nie byli prawdziwi, podani z imienia i nazwiska, Ty moglabys powiedziec, ze sa niewiarygodni i ze to podstawieni aktorzy."
To już wiem skąd bierzesz swoje rewelacje! Agnieszka Arnold, czyż nie? Gratuluję doprawdy wiarygodnego i obiektywnego źródła wiedzy. A ja myślałem, że moja opinia co do twojej głupoty nie może być gorsza, a jednak może.
Przestań się już lepiej błaźnić tymi swoimi "autorytetami". Gross, Arnold, Stuhr, Pasikowski... pewnie jeszcze takie tuzy jak "Michnik", "Światło", "Różański", Urban, Palikot, Kwaśniewski itd.?
Tylko sie nie poplacz, uposledzony. Ostatnio twoja forumowa tworczosc skupia sie na postaci Pera333. Kolejny ogarniety obsesja? Wy, najgorzej wyksztalceni i najglupsi obywatele naszego kraju jestescie niesamowici z tymi swoimi obsesjami. Ogarniaja was niczym demony. Tak bardzo cie boli, ze ja tutaj pisze? To bedzie cie bolalo jeszcze bardziej i jeszcze bardziej, az w koncu cos w tobie peknie i przejdziesz zalamanie nerwowe. Fafluniacy sie neonazista, miotajacy sie bezsilnie to piekny widok.
Ponizasz siebie nieustannie, Rev, choc nie do konca zdajesz sobie z tego sprawe. Robisz to ze swoja slynna dumom i godnosciom osobistom.
;)
Czy jestes smieciem? Coz, pewnie tak byles postrzegany, ale dla mnie jestes po prostu niezwykle malo inteligentnym obywatelem miotajacym sie gdzies na marginesie spolecznym, reprezentujacym absolutna skrajnosc swiatopogladowa.
Niech twoje ukochane politruki robią dalej co robią to zobaczysz jak te "absolutne skrajności światopoglądowe" szerzą się jak ogień na polu. Ciekawe co wtedy zrobisz? Po co ja się o to pytam? Przecież ty i tak nie mieszkasz w Polsce, o czym świadczy to stałe pisanie z żałosnymi błędami ortograficznymi. Choć to może wina twojej żałosnej durnoty?
Do tego jesteś ślepy. Pisałem, że ty jesteś śmieciem, a ty widzisz tam nie "ty" a "ja". Jak pisałem, ślepy i durnowaty. Skąd cię ci propagandziści hasbary wytrzasnęli? Z meliny? A może z rynsztoka?
Ty nazywasz innych smieciami w necie, podczas gdy w realu samemu tak byles okreslany. Trudno tego nie zauwazyc. Bledy ortograficzne? Wy, ludzie najgorzej wyksztalceni, nie wiecie co to sa bledy ortograficzne. Twoja polszczyzna jest tego zabawnym przykladem. Dla ciebie bledem ortograficznym jest konsekwentny brak znakow diakrytycznych w poscie forumowym. Czlowiek z wyksztalceniem podstawowym czesto nie rozumie pojec, ktorych uzywa. Ty, Rev, naprawde jestes potwornie glupim czlowiekiem, udowadniales to tyle razy, ze nie ma co do tego watpliwosci.
I nie, ja ciebie nie ponizam. Sam siebie nieustannie ponizasz. Poniewaz jestes przyglupem, nie rozumiesz tego. Piszesz "twoją metodom" i nie kumasz w czym rzecz. Gdy ktos odwoluje sie do prostego kodu kulturowego, do prostego skojarzenia typu "dumom i godnosciom osobistom", ty, zagubiony niewyksztalcony czlowiek z nizin spolecznych pytasz zdezorientowany: "to jakas regionalna gwara?".
"Mam bowiem wierzyć, że:
- matka urodziła braci Kalinów mając przeszło 50 lat,"
No nie wszystkich trzech na raz ;) uwierz jedynie w tego najmłodszego.
Hehe, dobre. Mysle, ze ta pani przyszla tu z teza pod pacha i przekonac sie nie da.
Nie wierze i juz ;). Po prostu uwazam, ze rodzenie dzieci przez tak wiekowe kobiety jest rzecza na tyle niecodzienna i dziwna, ze nalezaloby sie jakos z tego w filmie wytlumaczyc.
<<Albo robimy film na poważnie, osadzony w jakichś ramach czasowych i uwarunkowaniach historycznych, trzymający się pewnych ogólnych faktów, kreujący wiarygodne postacie, albo jedziemy z thrillerem, dajemy sobie spokój z jakąkolwiek wiarygodnością, fakty historyczne lekko tylko muskamy, puszczamy wodze fantazji i wprowadzamy prymitywne elementy realizmu magicznego z leśnym pustelnikiem-mędrcem na czele.>>
Skoro jest wybór albo-albo, to o co ci chodzi? Jest thriller, fakty historyczne są lekko tylko muśnięte, są puszczone wodze fantazji, elementów realizmu magicznego nie uświadczyłem, ale nawet gdyby były, to wciąż mieściłyby się w ramach drugiej alternatywnej wizji, którą sama przedstawiłaś w ogólnikowej formie.
<<Albo próbujemy robić wielkie moralizatorskie kino, albo stawiamy na rozrywkę. A tu się coś kompletnie pomieszało.>>
Rozrywka też może być moralizatorska.'
<<Zacznę od tego, że zobaczyłam coś zupełnie innego niż spodziewałam się zobaczyć. Spodziewałam się niezłego, krwistego kawałka kina z tej nieco wyższej półki. Zobaczyłam może i nienajgorszy kryminał, który niestety rozbawił mnie i rozczarował przez swoje pretendowanie do bycia czymś wysokim.>>
"Pretendowanie do bycia czymś wysokim" to mocno subiektywne odczucie. Podobne, mocno subiektywne, wrażenie każe mi przypuszczać, że jakikolwiek film dotyczący zbrodni wojennych (fikcyjnych bądź nie) uznałabyś za dzieło pretendujące do bycia czymś wysokim. Dlaczego ja nastawiałem się na świetną rozrywkę i taką otrzymałem?
<<W tym oto roku wedle fantazji twórców filmu jeżdżą po polskich ulicach auta z lat 70-tych>>
Nie zwróciłem uwagi na taki szczegół, ale chyba nie masz na myśli auta pani Justyny? Nie, na pewno nie masz. A zatem? I czy to naprawdę takie dziwne, że w 2000 roku ludzie wciąż posiadali samochody z lat 70.? Podasz konkretne marki? I czy zadałaś sobie pytanie, czy te samochody nie mogły być wyprodukowane w latach 80.?
<<na wsiach młode kobiety noszą chusty na głowie>>
Bardzo nieuważny ze mnie widz, bo i na to nie zwróciłem uwagi, ale idę o zakład, że w zapadałych wsiach i dziś można spotkać taki obrazek, a co dopiero - bądź co bądź - 13 lat temu.
<<na chodniku grają w klasy dziewczęta w sukienczynach>>
Na przełomie wieków wszystkie dziewczęta pocinały wyłącznie w "Quake'a II". Zwłaszcza na wsi.
<<a po zachowaniu bohaterów wywnioskować można, że o telewizji i innych dobrodziejstwach technologii jeszcze nikt u nich nie słyszał>>
Podasz przykłady konkretnych zachowań, które świadczyłyby o tym, że nie słyszeli o dobrodziejstwach cywilizacji?
<<bo a to siedzą całymi dniami pod sklepem, a to zbierają się tłumnie pod kościołem>>
Że niby dzisiaj nie można spotkać pewnego elementu, co non stop siedzi pod sklepem? Że niby dzisiaj w małej miejscowości, na wieść o tym, że ktoś wynosi coś z posesji kościoła, nie zlecą się tłumnie? A jeśli chodzić będzie o coś więcej (cały ich dobytek)? Bo o to przecież chodziło.
<<Najśmieszniejsze w filmie jest zaś obejście się z kwestią czasu akcji.>>
Jeśli chodzi o wiek bohaterów, to pełna zgoda. Akcję można było cofnąć o 5 lat, a bohaterów postarzyć o 10, byłoby bardziej wiarygodnie.
<<Oto po 20 latach przyjeżdża do Polski młody mężczyzna i jedyne, co ze sobą przywozi, to papierosy - nie twierdzę, że to nie mogło się wydarzyć, ale co to w ogóle za pomysł?>>
To pomysł, który - jak sama przyznałaś - mógł się wydarzyć. Koniec tematu. Ale zauważ także, że:
1. Główny bohater wyjechał na dwie dekady i nie zamierzał powrócić. Został do tego niejako zmuszony, gdy zwaliła mu się na głowę bratowa z dziećmi. To nie była zaplanowana podróż, to był przymus. Gość wziął więc ze sobą trochę ubrań i swoje ulubione papierosy. A co miał wziąć? Pamiątki? dla kogo? Dla brata, z którym jakoś nie odczuwał potrzeby widywania się?
2. Sam stwierdził, że w USA Polakom dorobić się nie dadzą. Sądzisz, że z USA przyjeżdżają z kuframi wyładowanymi złotem? Powiedz, co miał wziąć pracownik fizyczny, który do Polski przyjechał załatwić tylko pilną sprawę?
<<Dodatkowo pierwsze sceny wskazują na to, że jest w ciężkim nałogu nikotynowym, bo odpala te papierosy jeden za drugim. Potem ktoś mu te papierosy zaiwania i on nagle przestaje palić.>>
Zgadzam się, twórcy dali tutaj ciała, ale jakie to ma w sumie znaczenie. Pali, nie pali, nie o to chodzi w filmie.
<<Józef,prosty chłopek-roztropek, w gruncie rzeczy normalny facet zajęty ciężką pracą na roli od świtu do zmierzchu nagle doznaje olśnienia i zaczyna kolekcjonować żydowskie mogiły na własnym polu. Odwiedza je, gładzi, czyści, uczy się hebrajskiego, odczytuje nazwiska i mówi, że to przecież byli ludzie, zapominając jak gdyby, że owszem byli, ale tak czy owak w tych tablicach to ich nie było akurat nigdy.>>
Czepiasz się samego rdzenia filmu. Skoro ci to nie pasuje, to nie wiem, co ci doradzić. Oczywiście, film mógł być o wieśniaku, któremu nie udały się zbiory, o pasterzu, któremu wilcy rozerwali owce, o chłopie, co zbiera na budowę stodoły itd. Ale był o chłopku-rotropku, co zaczął kolekcjonowac żydowskie mogiły. Gryzie cię, że to taki oryginalny pomysł, czy o co chodzi?
Świat nie jest tak prosty, jak chciałabyś, żeby był. Wierzysz w Boga? Jeśli nie, to czy denerwowało cię, że w filmie pojawiła się postać księdza, co wierzył w - wg ciebie, o ile jesteś ateistką - wyimaginowaną postać? Jeśli jesteś ateistką i akceptujesz to, że są ludzie, którzy pomimo wielu przeciwieństw wciąż głęboko wierzą w Wszechmocnego Boga, to dlaczego z takim niedowierzaniem podchodzisz do wizji prostego faceta, który gdzieś w głębi siebie poczuł, że musi uratować żydowskie mogiły? I tu, i tu jest pewna idea, nie zawsze jest ona jasna, a jednak ludzie za nią podążają.
W filmie zresztą zostało wytłumaczone, dlaczego Józek postępuje tak, a nie inaczej. Zobacz, prosty chłop, schematyczne życie. Skoro świt pobudka, potem znój, wieczorem figlaszki z żoną, sen, i od brzasku znowu ten sam schemat. Nagle pojawiają się mogiły, facet czuje, że to może nadać sens jego życiu. Widzi wokół obojętność, wie, co działo się z Żydami podczas wojny, chce, żeby została po nich chociaż pamięć. Im większy upór stawiają mieszkańcy wioski, tym bardziej jest przekonany, że dobrze robi. To tak jak z wiarą w Boga - im większy atak ateistów, tym większa pewność, że warto wierzyć. A dokąd to człowieka zaprowadzi, jeden tylko Bóg wie.
Smutne jest twoje klasyfikowanie ludzi ze względu na pochodzenie. Że niby rolnik, to od razu głupi i nie może się nauczyć hebrajskiego?
<<Cała wieś natomiast w filmie jest zła, zepsuta i ma twarz buraka pastewnego, a w ręku dzierży widły, na
jej czele zaś stoi zły i zepsuty ksiądz.>>
Poza braćmi najczęściej na ekranie pojawiali się m.in. probosz, Justyna i policjant. Wszyscy sprzyjali dwójce głównych bohaterów. Nawet negatywne postaci okazywały się w porządku, wróć do sceny, gdy ci z tartaka pytają tych spod sklepu, gdzie mieszka Józef Kalina. Poza tym nie znasz najwyraźniej ludzi z takich małych miejscowości, gdzie każdy obcy traktowany jest jak wróg (pozostałość po epoce PRL-u). I ciągle nie rozumiesz stawki, o jaką grano. A grano o wszystko: cały dobytek. Jedyne, co może dziwić, to, że mieszkańcy wsi zdecydowali się na "medialne" podpalenie pola i ukrzyżowanie Józka. To przecież w automatyczny sposób ściągało na nich zainteresowanie "wielkiego świata".
<<Gdy bracia rzucili się gasić płonące pole suchego zboża dwoma gałązkami i gdy z uporem, parząc się boleśnie, machali tymi gałązkami, śmiałam się w głos, naprawdę.>>
Życzę ci, żebyś ty nigdy nie musiała się rzucać z uporem gasić swojego dobytku, boleśnie się przy tym parząc. Ludzie, gdy pali się im rzecz drogocenna (a tym jest ziemia dla rolnika, przeczytaj "Kamień na kamieniu" Wiesława Myśliwskiego), zachowują się zawsze wg jednego ustalonego schematu? Jaki to schemat? Jeśli gaszenie pożaru jest żałosną próbą, co uznajesz za lepsze rozwiązanie?
<<Śmiałam się też w głos, gdy na środku pola zobaczyłam pustą koparkę i tira, który nagle wywołał tam korek.>>
Prawdopodobnie na jedynej drodze do miasta w gorącym okresie (zaczynają się żniwa) może utworzyć się na moment korek zbudowany aż z trzech samochodów. Naprawdę, to nic niezwykłego.
<<I tak, ten film jest antypolski. Podobnie jak antypolski jest choćby jeszcze ciepły "Układ zamknięty". Jest antypolski, bo jest słaby tak bardzo, że aż boli, a znajdują się krytycy, co toto chwalą i jeszcze wysyłają za granicę, na jakieś festiwale.>>
Jest antypolski, bo jest słaby? Znaczy "polski" to tyle co "dobry"? Idiotyczna teza.
Film jest antypolski, bo daje złe świadectwo o Polakach i tylko utrwala wizerunek Polaka-antysemity. Mnie, Polakowi, to wszystko jedno, bo ja to biorę jak rozrywkę, ale za granicą nie będą mieć tyle dystansu i - przede wszystkim - wiedzy, aby oddzielić prawdę od fałszu. Zdarzali się, oczywiście, Polacy, co pomagali Żydów mordować, tak ja zdarzali się zdrajcy narodu, co współpracowali z Niemcami. Nie ma czemu przeczyć. Pytanie tylko, czy o tej garstce bydląt należy kręcić filmy? Bo chyba najpierw wypadałoby nakręcić paręnaście, nie, parędziesiąt dobrych filmów o tym, dlaczego Polacy nie muszą się wstydzić swojej postawy podczas II wojny światowej.
Na marginesie: sytuacje podobne do tych z filmu "Pokłosie" zdarzały się naprawdę: http://znak.org.pl/?lang1=pl&page1=people&subpage1=people00&infopassid1=354&scrt 1=sn
Aha, nie wspomniałaś o ukrzyżowaniu Józka. Scena pełna niepotrzebnego patosu i głupie efekciarskie zakończenie. Za to ocena o jeden punkt w dół.
Margo .
Tak, zgadzam się, tak powinno być przy każdym filmie - powinniśmy podczas oglądania w niego uwierzyć, dać się uwieść, porwać się nurtowi . Całkowita racja. Tylko czy do tego trzeba jakiegoś "stalowego" określenia się reżysera : "słuchajcie, to jest thriller", "uwaga : nakręciłem dramat historyczny !", etc. ? Jedno z największych dzieł kina, "Czas Apokalipsy", miało być komercyjnym filmem wojennym, a wyszło to, co wiemy. Film , to nie namalowany obraz : jego tworzenie trwa długo, autorów ma wielu i wszystko podlega tak dużej ilości zmiennym, że trudno utrzymać czasami "słuszny" kierunek.
"Pokłosie" nie jest filmem historycznym, ale uważam, że świetnie pokazuje polską, zahukaną wieś . I to nie tę, którą być może znasz, bogatą, mazowiecką, z dotacjami, ale tę wschodnią, zapadłą, obumierającą. I jest pewnie w tym metafora, przesada, ale prawdziwa wieś, taka wsiowa, jest taka jakby nie z tego czasu , jest bezwzględna, ciosana, wroga, beznamiętna. "Pokłosie" pokazuje to dobrze. O, tak, jak napisałaś, zresztą dosadnie i dobrze : wieś ma posmak buraka pastewnego . Ta wieś na ścianie wschodniej, ta wieś w zapadłych warmińskich, nieturystycznych zakątkach, ta wieś bieszczadzka, wyludniona, brudna, biedna , zapomniana.
Wydaje mi się, że właśnie to chce pokazać Pasikowski - polską wieś, a nawiązanie do Jedwabnego jest pretekstem. Nie szukałem wypowiedzi Pasikowskiego , wywiadów z nim. Może w nich wyjaśnia, co było główną motywacją dla zrobienia tego filmu ?
Wskazujesz na szczegóły, zliczając lata matki obu braci, ale przecież oni odgrywają rolę synów swoich ojców, oni nie brali udziału w mordzie . Ich dzieciństwo, to nie czas wojny !! "Pokłosie" - to, co przeżywają, to pokłosie czynów ich ojca, ich sąsiadów !
To , że starszy Kalina łazi wszędzie w garniturze - fakt, to śmieszy, ale na wsi tak chodzą, nie przebierają się : jeden strój do joggingu, drugi "na miasto", trzeci na zagrodę. Przyjechał z paczką fajek ? Ale on nie przyjechał na stałe : przyjechał gadać z bracholem o żonie. Że przestaje palić, jak mu zaharapcili karton fajek ? No tak, racja, nałogowiec by zwariował . Nie dopilnowali tego na skrypcie .
Jednak mnie się udało zostać przez ten film porwanym . Był w tym dramatyzm, nawet wtedy, gdy Kalinowie gasili ten duży ogień śmiesznymi, małymi gałązkami.
Film, jak na wszechobecne w Polsce od okresu transformacji gnioty, jako film polski, jest bardzo dobry .
Czy robi nam wstyd ? Nie wiem. Fakt, wobec kina polskiego, z tradycjami, na lepsze wygląda teraz kino rumuńskie, kino irańskie ostatnimi czasy. Zupełnie słusznie uważam, "W ciemności" przegrało z tym irańskim obrazem, który w cuglach rozłożył obraz Hollandowej.
A "Pokłosie" jest dobrze nakręconym obrazem, ze świetną grą aktorów, który ciągnąc za sobą parę wątków, w tym ten tak kontrowersyjny, jak postawa Polaków wobec Żydów (co widać po postach) , przynajmniej zastanawia i daje do myślenia. W Polsce. Nie jest to film uniwersalny, więc nie ma co myśleć o wstydzie poza Polską. Nikt go tam nie zrozumie.