właśnie - kino. nie romansidło na walentynki, a film. a może nawet FILM? fantastycznie sfilmowany, zagrany i wcale niegłupi. może bez przesady z totalnym zachwytem, ale scena ewakuacji Dunkierki (to jest jedno ujęcie!), w ogóle zdjęcia (pamiętacie samoloty? a pszczołę?) i muzyka takie, że wow. scenariusz mnie mile w kilku miejscach zaskoczył, choć spodziewałem się czegoś a la kochanica francuza, a dostałem tylko posmak tego, co Reisz tam zaserwowała. z mojej strony - mocne 8, a może nawet 9 w tej głupiej filmwebowej skali;)
uwaga! pięknie palą papierosy, a Keira waży chyba 30 kilo, biedactwo
Jakie 30 kilo, Marloniasty? Zwariowałeś? Ona ma całkiem niezły tyłek, a i noga konkretna, nie powiem...
Może być 45 :))
A zielona kiecka jest super, nie uważasz?
no co ty? 30, max 35! na górze nic, na dole niewiele, rączki jak patyczki, no i chyba że szczęka waży więcej:)
a zielona kiecka w dechę - i wykorzystanie biblioteki też niczego sobie;) ach, te opasłe, stare tomiszcza, zakurzone grimuary...
No, bardzo Cię proszę, przestań! 45 spokojnie :)
Wykorzystanie biblioteki wspaniałe, uwielbiam takie biblioteki, te woluminy, te cudowne grzbiety z wyblakłymi złoceniami :)) I jakiś niezwykły, przepiękny wręcz prospekt ukazał się oczom dziewczęcia zagubionego i nierozumiejącego. Zupełnie odmienny od późniejszego - zupełnie aestetycznego, hmm, tak, wykorzystanie zarośli nieopodal zrujnowanej świątyni zupełnie mi się nie podobało. W przeciwieństwie do spodni, kupionych po obejrzeniu "Hamleta" i butów, tych od prawideł, które zostają w salonie obuwniczym 'forever'.
Hmmm, rozmarzyłam się...