Mogę to z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, chociaż książkę czytałem pewnie ze 2 lata temu. Zastanawiałem się, jak twórcy wybrną z nie tak łatwego zadania. Chociaż historia jest w gruncie rzeczy dosyć prosta, to jednak wielopiętrowa powieść i jej klimat nie były łatwe do przeniesienia na ekran. Christopher Hampton wywiązał się jednak z zadania znakomicie - jak zwykle zresztą. Co jest jednak interesujące to to, że o ile książka była o wiele bardziej poruszająca i sugestywna w drugiej części (czasy wojny i późniejsze), to w filmie ta partia nieco traci z pierwotnego impetu. Bo rzeczywiście pierwsza część filmu wbiła mnie w fotel. Jest to prawdziwy majstersztyk realizatorski - wielkie brawa dla reżysera, autora zdjęć i kompozytora, których harmonijna praca porównywalna jest z "Godzinami" Daldry'ego, Mc Garveya (sic!) i Glassa. I chociażby dla tej pierwszej części warto film zobaczyć.
Niestety, mnie adaptacja Pokuty rozczarowała. Po obiecującej pierwszej części twórcy zgubili główny sens książki i koncentrują się już w zasadzie tylko na okrutnym pokazaniu wojny i rozdzieleniu kochanków. Przede wszystkim powieśći McEwana opierają się na znakomitym i unikalnym stylu i -mimo, że generalnie fabuła została zachowana - film wydaje się wtórny i bardzo schematyczny.
Jest jednak też dużo dobrych stron: znakomite zdjęcia, montaż, przepiękna muzyka i scenografia. Myślę, że gdybym nie czytała książki to ocena byłaby wyższa, ale i tak 7/10 się należy:)