PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=305474}

Pokuta

Atonement
7,5 123 761
ocen
7,5 10 1 123761
6,7 24
oceny krytyków
Pokuta
powrót do forum filmu Pokuta

A przynajmniej nie w całości.
Bardzo długo zbierałam się, by to napisać i wreszcie zdobyłam się na odwagę, by przedstawić swój punkt widzenia.
Po pierwsze śmierć głównej pary nie wstrząsnęła mną jakoś specjalnie, pewnie przez czas, a jakim akcja się działa. Nie jedna para, która kochała się bardziej lub mniej wtedy zginęła. Mogłoby być nawet gorzej gdyby zginęła tylko Cecilia lub Robbie, bo do końca życia mogliby trwać w zgryzocie.
Postacią, której najbardziej współczuję jest Briony.
Tamtą dwójkę już nic nie niepokoi, odeszli, czy do nieba, czy do pustki - co kto woli. Ale Brony została. I CAŁE życie zmagała się z tym błędem, który popełniła. Przecież ostatnia scena wszystko mówi: jej poczucie winy ani trochę nie zelżało. A przecież co to za życie, jeśli takie negatywne emocje cały czas ci towarzyszą? Pełne bólu i niedopowiedzeń. Cecilia i Bobby cierpieli może kilka lat (nie pamiętam, kiedy dokładnie zmarli) ale Briony cierpiała swój cały i to w dodatku długi żywot. Pokazuje to tylko, że była silną osobą, słabsze mogłyby np. popełnić samobójstwo przez wyrzuty sumienia.
Tak, ta dziewczynka popełniła ogromny błąd, ale czy gdyby go nie popełniła to historia na pewno potoczyłaby się inaczej? Oczywiście, nasze gołąbki mogłyby się cieszyć swoim towarzystwem przez jakiś czas, Bobbi może walczyłby w innym rejonie (nie zaczynałby jako więzień, tylko porządny obywatel), ale przecież i tak szanse na ich śmierć podczas wojny były ogromne.
Wystarczyłoby, że akcja działaby się w czasie, gdy śmierć była czymś faktycznie poruszającym ( może to trochę zimne stwierdzenie, ale ludzie pewnie przyzwyczaili się wtedy do wiadomości, że ktoś gdzieś cały czas ginął) lub gdyby tylko jedna osoba z pary by zginęła skazując drugą na smutne życie, a już odbierałabym ten film inaczej.
Może jestem jakaś inna, ale w tej sytuacji płaczę tylko nad Brionny, dziewczynką, która żyła ze świadomością, że zniszczyła życie dwójce bliskich jej osób, która mimo że starała się w jakiś sposób odkupić swoje winy, wiedziała, że to nigdy nie nastąpi i że nigdy nie naprawi swojego błędu, nawet nie przeprosi.
To jest dla mnie dramat.

Dziwna_Ja

Może to już 2 lata od tego komentarza, ale chciałam tylko napisać, że się z nim zgadzam. Po filmie zrobiło mi się bardziej żal Briony. To straszne, jak zła interpretacja faktów, naiwność, dopowiedzenie fałszywych zdarzeń (że dokładnie widziała Robbie'go tamtej nocy) mogły przyczynić się do katastrofy, która zniszczyła życie nie tylko tej parze, ale i Brionie (jakkolwiek to się pisze).
Jej całe życie stało się pokutą za ten błąd. Żyła z myślą o tym, jak nieodwracalnie zraniła najbliższych. Udręka i poczucie winy sprawiły, że zrezygnowała nawet z rzeczy, które były ważne dla niej (jak studia, porzucone na rzecz zostania pielęgniarką). Nie potrafiła zaznać szczęścia, więc wymyśliła je sobie w swojej przedśmiertnej książce, gdzie napisała lepsze zakończenie tej historii. Jednak moim zdaniem, zbyt dużo jej to nie pomogło. Odniosłam wrażenie, jakby to było tylko dla czytelników, aby nie pozostawiać ich z tym pustym, bezdennym przygnębieniem. Tym samym, który miała w sercu.
Bardzo smutny film

gabi19987

*które

gabi19987

Dokładnie, bardzo cieszy mnie, że ktoś myśli tak samo jak ja, dlatego dziękuję za ten komentarz :)
Za dzieciaka każdy popełniał błędy i głupstwa, może nie aż tak ciężkiej wagi, ale jednak, więc mi Briony jest naprawdę, naprawdę żal. Cecilia i Robbie przestali już cierpieć, a ona musiała zostać z obolałym sercem. Nie potrafię sobie wyobrazić takiego życia, pełnego żalu, którego nie można naprawić. A raczej mogę, ale nie nawet chcę.

ocenił(a) film na 9
Dziwna_Ja

Tyle, że cały sęk tej historii jest taki, że przez wojnę Cecille i Robbie nie mieli szansy nacieszyć się sobą. Gdyby nie przyszła wojna - pewnie, jakby Robbie odsiedział wyrok, zeszliby się. Ale wojna nadeszła. I pewnie dla obojga skończyłaby się tak samo - czyli śmiercią. Tyle, że jakby Briony nie zrobiła tego, co zrobiła, to mieliby te kilka przedwojennych lat dla siebie. A tak to ta para nigdy nie miała czasu, aby pobyć razem i to był jej największy dramat i jak myślę o ich historii, to prawdziwie rozdziera mi się serce. Briony popełniła błąd jako dziecko - i jej odwagą było, wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Przecież nie musiała - łatwo mogła się wymigać w swojej głowie: byłam dzieckiem, każdy popełnia błędy, nie moja wina. Nie zrobiła tego i pokutowała za ten swój dziecinno-bezwzględny akt zazdrości do końca życia. Ale nie wiem czy jest sens jej współczuć. Jej historia to takie po prostu memento dla nas, żebyśmy ostrożniej szafowali swoimi wyrokami o innych, bo nawet niepozorna mała dziewczynka może zniszczyć życie dwójce dorosłych, niewinnych osób.

nynavee

I tak i nie, trochę inaczej to interpretuję. Briony kochała się w wieku 11 lat w Robbim. Naiwną i młodzieńczą miłością ale jednak, on zaś potraktował ją dość brutalnie (scena nad wodą, gdy ratuje jej życie), co prawda słusznie, ale wywarło to na niej taki skutek, że miłość prysła. Miłość prysła, ale pojawiła się zazdrość. W wieku 13 lat dziewczynka widzi dwuznaczną sytuację przy fontannie - siostra się rozbiera, oburzona ubiera i odchodzi na oczach Robbiego; następnie czyta wulgarny list. Cecille jest nim podniecona, ale dla małej dziewczynki to akt przemocy seksualnej (również na nią samą), a widok w bibliotece potęguje to doznanie. Gdy kuzynka Lili zostaje zgwałcona, a ona nie widzi twarzy sprawcy uznaje, że nawet gdy nie widziała twarzy to ona wie kto jest winny. Postępuje tak, bo uważa, że komuś w ten sposób pomaga i że robi słusznie. Jednak z biegiem lat zaczyna rozumieć co widziała tamtej feralnej nocy i rozumie, że nie jest w stanie zmienić swoich zeznań, bo już jest za późno. Życie dwójki ludzi jest zniszczone i nie jest w stanie nic naprawić, bo umierają zbyt młodo jako ofiary wojny, a kuzynka Lili wybiera dostatnie życie u boku swego oprawcy...i co tu zmieniać? Lili wiedziała, kto ją gwałcił ale pasowały jej zeznania Briony, bo wskazywały na kogoś innego. A dlaczego Briona tak bardzo się obwiniała? Bo miała czyste dobre serce, tylko w tej sytuacji była zbyt mała, żeby rozumieć konsekwencje swego kłamstwa. Czy Cecille i Robby mieli przyszłość? Oczywiście nie. Ojciec Cecille opłacał mu studia, ale nie traktował go jako kandydata dla swej córki i Robby nigdy nie był by jej godzien. Prawdopodobnie gdyby rodzina dowiedziała się o Romansie Robby został by oddalony z ich posiadłości i skończył dokładnie tak samo. Cecille w akcie buntu odeszła by od rodziny, została by pielęgniarką i skończyła dokładnie w tym samym momencie swego życia. Tragedią Briony jest to, że całe życie przeżyła z myślą, że gdyby nie ona to życie tej dwójki potoczyło by się inaczej...tragedią jest to, że potoczyło by się dokładnie tak samo, ale ona nie może się już tego dowiedzieć i całe życie obwinia siebie...

gabi19987

A ja stanę w kontrze do tego stanowiska. Uważam, że ten seans to wielka krzycząca przestroga, dla ludzi, którzy uwielbiają jak ich opinia okazuje się być prawdą i często zrobią wiele, by tak właśnie było. Oskarżeniem o gwałt skazała człowieka na tragiczny los i przy okazji wpędziła swoją siostrę do grobu. Dlaczego? Bo prawda którą kreowała, była dla niej atrakcyjniejsza, niż prawda jej siostry. Briana to postać egoistycznej, zadufajnej w sobie marzycielki, niezdrowo przekonanej o swoim talęcie i wyższości nad innymi. Ta historia pokazuje, że niektórych ruchów po prostu lepiej nie robić, bo chodź stanie na naszym, w cale nie będzie nas to cieszyło na końcu. Jak widać sumienie pociąga do odpowiedzialności nawet po kilkudziesięciu latach. Największy tragizm tej historii, to samo życie, niemożność zmienienia popełnionego błędu, z którym trzeba żyć. Bohaterka na koniec jest pokorna, wykazuje zrozumienie i zmianę. Ale to właśnie świadomość o tragedii te zmianę charakteru wywołała. A od początku należało być ludzkim i wyrozumiałym dla siostry.

Dziwna_Ja

Skoro taka była świadoma swojej winy i tak było jej z tym zle to czemu nie wyjaśniła nigdy sprawy rodzicom i nie przeprosila siostry?jak tłumaczy zabrakło jej odwagi... widocznie schańbienie siebie i chwila wstydu byly ważniejsze niż czyste sumienie

BlueLips

Ja się zgadzam z tym, ze dręczyły ja wyrzuty, ale ona mogla sobie i innym ulżyć w cierpieniu gdyby się przyznała. Mogla chociaż pośmiertnie oczyścić Robbiego z zarzutów. Inaczej tez pewnie by się potyczylo zycie Loli. Moim zdaniem mogla tez książkę napisać dużo wcześniej. Zrobiła to dopiero wtedy, kiedy nikt kogo dotyczy historia już nie żył i wiedziała, ze nie będzie mogla dalej pisać. Rozumiem jakie to było dla niej trudne, ale nadal postąpiła źle przyznając się tuz przed śmiercią, kiedy już nikt jej nie mógł potępić.

Dziwna_Ja

Historia oczywiście piękna i ładnie zekranizowana. Wyśmienicie wyłapuje pewne niuanse i pozostawia je czytelnikowi.

Briony była niby jeszcze dzieckiem, ale już dojrzewającym i co nieco zapewne rozumiejącym. Opieranie się na zeznaniach dzieci w jakiejś mierze przerzuca sporą odpowiedzialność na dorosłych.

Dziewczynka mogła hipotetycznie być motywowana przeświadczeniem, że ten mężczyzna jest po prostu przesycony złą skłonnością. Widziała swoją siostrę, rozbierającą się w złości za jego sprawą. Widziała treść jego listu. Widziała wreszcie szokującą scenę w bibliotece. Mogła zatem uznać, że jest grzeszny i niebezpieczny. I że to musiał być on, a ona ma szansę przyczynić się do ukarania go.

Dziecko, widząc pewne sceny trudnych relacji międzyludzkich, ocenia je. Nie zawsze trafnie. Zwłaszcza, że nie sposób zważyć roli wcześniejszych faktów, o których nie ma się większego pojęcia.

Oczywiście znacznie większa jest szansa, że Briony kierowała się prostymi i niskimi emocjami. Jak by nie było, została przez chłopaka szorstko potraktowana tuż po tym, gdy poniekąd obnażyła swoje względem niego uczucia. Chęć odegrania się jest tu zrozumiała.

I możemy tu snuć najróżniejsze teorie, ale nie da się wymazać jednego faktu - świadomie i dobrowolnie złożyła fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu swemu. Miała niewątpliwie świadomość, że to nie to samo co np. doniesienie na kuzyna, że to on paluszkiem wydrążył dziurę w maminym torcie z uwagi na to, że wcześniej jej dokuczał.

Cała reszta zjawisk to już odcienie świata, w jakim żyjemy. Niekoniecznie zgodziłbym się z tezą, że o skali jej winy przesądzają późniejsze losy ludzi dotkniętych jej postępkiem. Zwłaszcza, że nigdy przecież nie wiemy jak się sprawy mają. Małolat surowo ukarany w szkole za przewinę, której się nie dopuścił, może już na zawsze zwątpić w sens prawdomówności i sprawiedliwość na świecie i w kluczowych sytuacjach w życiu postępować odtąd cynicznie i makiawelistycznie. Winowajca zapewne nawet tego nie dostrzeże. Skutki odczują inni.

Poza tym, Bobby mógł pobierać naukę jak człowiek z wyższego stanu z jakiejś przyczyny. Może za sprawą wzorcowej służby swojej matki, a może przez wspaniałomyślność jej pracodawców. W innym razie pewnie czekałby go los, który był pisany jego kaście. Nie jest zresztą pewne, że gdyby gwałtu dopuścił się ktoś z wyższego towarzystwa, sprawa nie rozeszłaby się jakoś po kościach.

Zgwałcone niegdyś dziewczę wychodzi za mąż za swojego oprawcę. Przyznam szczerze, że to był dla mnie najbardziej kuriozalny moment filmu. Zwątpiłem zrazu czy minęło 15 lat (jak z początku założyłem) czy może z 15 miesięcy. Trochę bardziej by mi to pasowało. Ale w ostateczności nie wiem już wcale czy ten ślub był częścią prawdy czy zmyślonej opowieści. Tak czy owak, w wielu tradycjach na mężczyznie, który kobietę zgwałcił spoczywała powinność ożenku z nią. Przeszło mi też przez myśl, że dziewczyna od samego początku aktywnie nęciła póżniejszego gwałciciela, więc być może wcale do gwałtu nie doszło? Zastanawiałem się przeto, czy możliwe jest, że zgwałcona nie rozpoznała sprawcy, mimo że, jak rozumiem, utrzymywała z nim aktywny kontakt? No, chyba, że ten kontakt nie był ciągły, a dopiero po latach jakoś odnowili znajomość?

Nie do końca wiem z jakiej przyczyny pisarka zdecydowała się opublikować tę powieść dopiero na końcu swojej kariery. Aż tak długo dojrzewała emocjonalnie by się z tym zmierzyć? Wierzyła, że talent pisarski dojrzewa z czasem, a chciała by to dzieło było wybitne? A może liczyła na to, że stanie się znana, a swoją spowiedź chciała odbyć przed możliwie szerokim audytorium? Dziwne to trochę, zważywszy że przecież nikt z nas nie zna dnia ani godziny, zatem zwlekanie z zamknięciem ważnego dla nas rozdziału życia jest co najmniej ryzykowne. No chyba, że z jakiejś przyczyny chowała przez lata już spisane dzieło głęboko w szufladzie, czekając na moment, gdy będzie gotowa i dając sobie szansę na ewentualne poprawki.

Ja akurat jestem daleki od współczucia dla Briony, aczkolwiek mogę sobie wyobrazić jaki ból mógł ją przez lata przeszywać. Miałem okazję usłyszeć w życiu wyznania zarówno tych, którzy zdołali się pojednać z rodzicami tuż przed ich odejściem jak i tych, którzy śmierć rodzica poprzedzili wejściem z nim w intensywny spór. Ci drudzy będą to brzemię nosić do końca swoich dni. Być może winiąc się za dołożenie cegiełki do przedwczesnej śmierci, być może czując pretensję do bliskiego albo do losu, że tak to wszystko się zakończyło.

Zamiast emocji współczucia, czuję raczej coś na kształt zachwytu tragizmem życia, połączonego ze swoistym chapeau bas dla osoby, która chce i umie dźwigać swoje brzemię i zna jego ciężar. Wydaje się, że przeciętna bardziej inteligentna osoba umie względnie skutecznie "obrobić" sobie swoją przewinę do tego stopnia, że skala jej relatywizacji umniejszy wagę grzechu. Współczesna kultura i wychowanie wprost do tego zachęcają.

Gros młodych ludzi, oglądając Wilka z Wolf Street będzie mocno sympatyzować z głównym bohaterem, dojmująco pragnąc być takimi jak on. Wolą to niźli współczuć komukolwiek, kto przez takie postępki stracił dorobek całego życia. Kiedy już przyjmą taką optykę, zazwyczaj na długo nie zechcą nikogo za nic przepraszać.

Co nie znaczy, że na zawsze. Każdemu na jakimś etapie życia włącza się program - empatia. I wtedy milutko jest kupić jakieś komputery do szkół, sprzęt do szpitala, ufundować jakieś hojne stypendium swojego imienia itd. Wtedy jakby łatwiej jest stłumić odradzające się wyrzuty sumienia za działania z przeszłości.

Tu Brony rzeczywiście wszystko wyznaje, ale jakoś późnawo. Nie wiemy czy doczekała się potomstwa. Wiemy natomiast, że nie powiedziała tego żadnej z osób, któreś choć pośrednio mogła się tyczyć sprawa. A jednak jest sztuką przyznać się do czegoś złego, niskiego, podłego jasno i otwarcie. Bez ubierania słów w hipotetyzację (sławetne: "jeżeli ktoś poczuł się urażony, to przepraszam"), umniejszanie swojej premedytacji, kondycji i siły sprawczej, bez wskazywania na trudne położenie czy na to, że wielu robiło jeszcze gorzej. I wreszcie zrobić to w obliczu nie tylko samych pokrzywdzonych, ale także i tych, przed którymi chcielibyśmy skutecznie ukrywać wszelkie nasze słabości. Wówczas waga takich przeprosin staje się adekwatna.

_Struna_

Lola wiedziała kim był ten mężczyzna o czym świadczy jej wstyd w kościele podczas ślubu kiedy spojrzała na Briony.
Myślę też, że to nie był gwałt. Żeby ukryć prawdę Lola pozwoliła kuzynce myśleć, że Robbie ją zgwałcił.

ocenił(a) film na 8
Dziwna_Ja

Właśnie dlatego ten film ma tytuł "pokuta"

Dziwna_Ja

Nikt jej nie przystawił pistoletu do głowy i nie kazał zachować się bestialsko. Co z tego, że tamci cierpieli krótko? Cierpieli niewinni, a ona cierpiała winna. To dobrze, jeśli winna osoba ma przesrane życie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones