Przeczytałam książkę - byłam zachwycona. Nie mogłam się wręcz oderwać. Malownicza, czarująca, długo by opisywać. Idąc do kina pomyślałam "nawet, jeśli film będzie nieco gorszy od książki (jeszcze nie spotkałam filmu, który pobiłby książkowy pierwowzór), to i tak będzie super". A tu takie rozczarowanie. Niestety, film zawiódł mnie okrutnie. Zbyt duża dosłowność i skróty myślowe (np. scena ze stosem trupów pod drzewem - gdybym nie wiedziała o co chodzi z książki, pewnie ciężko byłoby zrozumieć mi jej sens) działają niestety na niekorzyść. Kilka scen "od czapy" a brak kilku ważnych dla historii elementów. No i ta dosłowność - od początku wszystko podane "na tacy", choć można było zostawić niedomówienie. Generalnie polecam przeczytanie książki przed obejrzeniem filmu - żeby wiedzieć, co film "kradnie" tej historii.
Mnie film się bardzo spodobał, więc zakupiłam sobie już książkę. Zobaczymy co mi się bardziej spodoba :P
Tak to już niestety jest. Książek w zasadzie nie powinno się filmować (wiem, jest to pewna przesada).
Problem polega na tym, że jeśli przeczytamy najpierw książkę - film zawsze pozostawi pewien niedosyt (szczególnie, gdy jest się świeżo po lekturze). Ale to działa też w drugą stronę. Dobrze nakręcona adaptacja sprawi, że czytanie, nawet świetnej książki, to już nie będzie to samo. W końcu znamy już wiele wątków.
Jeszcze bardziej jest to widoczne przy książkach nietuzinkowych, ciężkich do sfilmowania. Po przeczytaniu "Ptaśka", obejrzałem również film. Ma wiele zalet, i jest niezaprzeczalnie dobry... czy raczej tylko dobry. Brakuje tej iskry. Książka bardzo wpłynęła na odbiór filmu, i wydaje mi się jedynie niezłym dodatkiem do niej.
Ty masz zapewne podobnie z "Pokutą". Ja wręcz odwrotnie, film mi się bardzo podobał, daję 8/10... ale książki nie czytałem ;)
P.S. Wielkie brawa dla piszących oryginalne scenariusze (i kręcących na ich podstawie).
Czy zauważyliście jak często dobry film dostaje baty tylko za to, że... "przeczytała(e)m książkę"? Dlatego, o ile jestem w stanie, najczęściej podążam inną drogą. Najprzód oglądam film a dopiero potem czytam. Dzięki temu moja ocena filmu nie jest skażona rozczarowaniem, czy wygórowanymi oczekiwaniami po wspaniałej lekturze. To jak przy blasku słońca światło księżyca jest tylko jego słabym odbiciem - a przecież nocą podziwiamy to blade światło.
Jeśli nie chcecie nic stracić z uroków tego filmu, ani zrazić się jak natalia - nie czytajcie książki przed seansem. Nie powtarzajcie jej błędu i nie traćcie kolejnej okazji do uczestnictwa w pięknie kina.
Pozdrawiam.
Tak, ale ten sam problem potem masz z książką jeśli najpierw obejrzałeś(-aś) film ;)
To często już nie to samo.