To kontrowersyjny i konfliktogenny film. Bazuje na prostym podziale grup społecznych: z jednej strony liberalni bogaci, z drugiej biedni konserwatyści. Oczywiście złoczyńcami okazują się liberalne elity, polujące na ludzi dla rozrywki. Biorąc pod uwagę ostatnią (kilkuletnią) narrację polityczną dzielącą społeczeństwo na tych lepszych (dla władzy) i gorszych (bo nie po jej myśli), film wpisuje się w bardzo niebezpieczną grę z emocjami ludzi i daje niemalże przyzwolenie na nienawiść i agresję. A przemocy w tym filmie jest ogrom. Bezwartościowe, obrzydliwe, szkodliwe kino.
Ale jakby konserwatyści strzelali do liberałów, to już by było kino wartościowe.
Oczywiście też nie byłoby wartościowe. Wszystko, co tworzy podziały i nastawia wrogo do siebie ludzi jest złe.
Czyli ludzie są źli bo w ludzkiej naturze jest łączenie się w grupy i tym samym dzielenie się z innymi grupami?
Ludzie są przede wszystkim głupi, bo dają się podzielić manipulatorom i populistom.
Ten film absolutnie nie jest konfliktogenny, ponieważ bezlitośnie obśmiewa po równo radykałów z obu stron.
A oburza Cię najprawdopodobniej dlatego, że poczułaś się przez niego obśmiana moja droga "radykałko".
Film obśmiewa politycznie poprawnych marksistów i dlatego budzi u nich taką niechęć :)
Co wy z tym marksizmem? Trzeba trochę poczytać, żeby używać pewnych pojęć adekwatnie do sytuacji. Liberałowie, a nie marksiści. I tak - liberałowie nie lubią przemocy.
Tak to jest jak się słucha propagandy. Komuniści to ci którzy na prawo i lewo rozdają nie swoje pieniądze
Agatonik nie ma sensu kłócić się w takich tematach. Ja osobiście bardzo podzielam i rozumiem twój przekaz. Nie chodzi tutaj o kwestie podziału, polityczne pomyje, kto kogo, kto lepszy gorszy - promowanie przemocy i obrazy z lejącą się krwią dla osób empatycznych i wrażliwych są po prostu bardzo rażące. Sama jako dziecko oglądałam dużo horrorów, miewałam silne koszmary później, napady lęków i paniki. Można to wyśmiać ale obrazy które wkładamy sobie do głowy, żyją długi czas w podświadomości :).
Jakby się ten film miał nie spodobać marksistom, to przez jednoznacznie negatywne przedstawienie biedoty albo obraz liberalnych elit, który uznaliby za zbyt pochlebny. Problem polega na tym, że żadnych marksistów tu nie ma. Przez komentarze takie jak ten spodziewałem się czegoś znacznie gorszego, a to film miejscami zaskakująco inteligentny ponad swoją przerysowaną, głupawą konwencję. Jak można było więc przewidzieć, konserwatyści jak zwykle nie są w stanie zauważyć, że są wyśmiewani nawet gdy powie się im to wprost. Cała zwierzyna to zacofani, niewykształceni kretyni bez grama cech wzbudzających współczucie, główny villain twierdzi, że bogaci muszą utrzymywać nierobów i nieudaczników, a najbystrzejsza i najbardziej kompetentna postać to kobieta żołnierz, która od samego początku stara się trzymać od reszty z daleka, patrzy na cały ten element z góry i trafiła tam przez pomyłkę, co oznacza, że nie jest taka jak oni. Żeby było śmieszniej, na koniec filmu zabija milionerkę, która nie zrozumiała nawet "Folwarku zwierzęcego", przejmuje jej własność i dzieli się nią z przedstawicielami klasy pracującej (najwyżej tutaj można się jakiegoś cienia marksizmu dopatrywać), a nowa wersja historii o żółwiu i zającu to oczywista aluzja do krwiożerczego kapitalizmu, gdzie nie ma szczęśliwych zakończeń.
Zdolniejszy scenarzysta ponabijałby się również z tego, że symbolizowana przez ofiary prawica kompletnie nie potrafi odróżnić swoich głównych wrogów od siebie i zlewa ich w jedną całość, mimo że lewica i liberałowie się wzajemnie nienawidzą. Później powstają więc takie zamachy na edukację jak nazywanie kapitalistycznej klasy panującej socjalistami albo nazywanie ludzi o nastrojach rewolucyjnych poprawnymi politycznie.