Ostrzegano mnie przed oglądaniem tego filmu. Oryginalny Poltergeist był i jest dla mnie filmem kultowym - to pierwszy film grozy jaki oglądałem spod kołdry z wypiekami na twarzy w czasach kiedy straszyło nas zupełnie coś innego. Jak na tamte czasy film był super nowoczesny, a przy tym rewelacyjnie spójny i przyjemny. Dlatego kiedy usłyszałem o remake postanowiłem dać mu szansę. I przeżyłem srogi zawód... Fabuła zmasakrowana całkowicie, właściwie ciężko to coś nazwać remakiem, bo z oryginalnego scenariusza pozostało niewiele. Aktorstwo mizerne straszliwie, Sam Rockwell z trzema zaledwie dostępnymi minami używanymi zupełnie losowo jest w tej roli najbardziej przerażającą częścią tego "dzieła". Efekty owszem - biją na głowę oryginał - ale przez nie całkowicie zaginęła fabuła i sens. To ma być już tylko i wyłącznie show, który ma zapędzić głupawą widownię do kina. Czysta nie skrępowana myślą ludzką komercja, dla której liczy się tylko masa hopscenek podkreślanych ryczącym z głośników dźwiękiem. Może i ktoś to lubić, ale dla mnie jest to profanacja i szczyt głupoty. Oryginał miał to coś - charyzmatyczne postacie, świetne zapadające w pamięć role Zeldy Rubinstein czy nieziemską Heather O'Rourke. Miał swoją legendę. O tej wersji Poltergeista, można jedynie zapomnieć. Sztuką jest zmarnować taki potencjał, ale tak to jest jak ekipa amatorów próbuje poprawiać Hoopera i Spielberga... Przykro jakoś. .