Film naprawdę dobry. Świetne efekty specjalne, sceny walki. Polecam ! Nie rozumiem tak niskiej
oceny
Dla mnie tylko 5/10. Niestety, bo liczyłam na coś więcej, natomiast film jest tak bardzo zerżnięty z 'Gladiatora', że mnie osobiście, aż to boli. Na plus jedynie scenografia, muzyka i efekty. To jak najbardziej im wyszło, ale jeżeli chodzi o fabułę to moim zdaniem to totalna tragedia. Nie mam na myśli zakończenia, bo to było od początku wiadomo jak film się skończy. Zero pomysłu na oryginalny wątek miłosny. Szkoda.
Żeby zrzynki były tylko z "Gladiatora"... przekopiowane sceny z kilku filmów od "Conana Barbarzyńcy" począwszy na serialowym "Spartakusie" kończąc. Nie wspomnę juz o aktorach ucharakteryzowanych na tych bardziej "znanych". Czy tylko ja tam widziałem nieudolne klony O. Blooma i M.Duncana? Przypominało to parodię typową dla branży porno ;)
Niska ocena jest jak najbardziej adekwatna do poziomu filmu. Anderson z niezwykle dramatycznego materiału jakim jest zagłada Pompei zrobił tanie popłuczyny pełne wytartych schematów godnych produkcji robionych na potrzeby telewizji Puls. Ja oczywiście nie oczekiwałem po sławetnym reżyserze Residentów cudów na kiju, ale tak słabego gniota się nie spodziewałem. Mankamenty "Pompei" można by wymieniać w nieskończoność. Człowiekowi lat by brakło. Tak naprawdę na uwagę zasługuje tutaj tylko i wyłącznie scenografia oraz rewelacyjne kadry starożytnego miasta wykonane z lotu ptaka, które w pełni ukazywały monumentalność tego miejsca. Reszta jest natomiast godna przemilczenia. Fabuła nie ma ani ładu ani składu. Z minuty na minutę utwierdzałem się w przekonaniu, że Paul nie miał bladego pojęcia jak to wszystko pociągnąć więc by jakoś dobrnąć to wybuchu Wezuwiusza wstawił tkliwą i bezsensowną zemstę gladiatorczyka, która w ogóle nie przyciąga uwagi. O jakimkolwiek zainteresowaniu nie chcę już wspominać. Reszta wątków pobocznych również godna pożałowania. Jałowa miłość pomiędzy Milo a Cassią, która miała chyba naśladować model romansu stworzony przez Camerona w "Titanicu", bezsensowny wątek politycznych zawiłości pomiędzy Rzymem, a Pomepiami, a to wszystko podane w otoczce wyeksploatowanego do granic możliwości tematu apodyktycznego władcy który chce być panem wszystkiego i wszystkich (aczkolwiek Kiefer w tej roli wypadł wyśmienicie, jedyna warta uwagi kreacja aktorska). Nie można również zapomnieć o pełnym patosu motywie Atticusa który z dumą na piersi niczym sławetny Roland ginie w zgliszczach miasta. Oglądanie tego sprawiało mi dosłownie ból. Wykonanie techniczne również pozostawia wiele do życzenia. Efekty specjalne pozostawiają wiele do życzenia. Były rozmyte i raziły sztucznością. Aktorzy wyglądali jakby zostali przyklejeni w paicie. Jest to chyba najgorzej wykonana produkcja jaką widziałem ostatnimi czasy. Najgorszym momentem "Pompei" było cofnięcie się morza, a w efekcie fala tsunami uderzająca w miasto. Kompletny fanfiction reżysera. Czytałem wiele tekstów naukowych odnośnie zagłady Pompei ale jeszcze w życiu nie spotkałem się z informacją iż miasto to zostało w efekcie wybuchu zatopione. No ale dobra, po co trzymać się rzeczywistości, jak rozróba to rozróba. Warto również wspomnieć o ciągnącym się w nieskończoność i maksymalnie efekciarskim, a przez to niezmiernie sztucznym motywie pościgu Corvusa przez Milo. W życiu nie przypuszczałem, że jeszcze kiedykolwiek ujrzę tak denną sekwencję w jakimkolwiek film. Widzę, że pomysł "zabili go i uciekł" nadal żyje i ma się dobrze. Największym zawodem jest jednak obsada. Nie będę się rozwodził nad każdym aktorem bo to nie ma najmniejszego sensu, ale większość z nich sprawiała wrażenie jakby grała tutaj bo musiała. Nikt chyba do końca nie przeczytał scenariusza kiedy zgodził się wziąć w tej produkcji angaż.
Podsumowując, film jest tragedią i chyba największą porażką tego roku. Oglądałem już produkcje czasem lepsze czasem gorsze, ale to przeszło już wszelkie możliwe normy. Najbardziej boli zmarnowanie potencjału na niezwykle dramatyczną opowieść z fenomenalnym motywem katastroficznym.
Popieram. Najwięcej śmiechu było gdy podczas ognistego deszczu z budynku wybiegła niby płonąca kobieta, ale z mimiką i ruchami jakby tylko się rozglądała xD
Anderson do reszty zszedł na psy.
Ciężko zejść na psy, kiedy nie osiągnęło się żadnego większego sukcesu :D Anderson poza pierwszym Residentem (który też rewelacyjnością nie grzeszy) nie ma nic do zaoferowania pod względem artystycznym oraz twórczym. Facet nastawił się na tanie efekciarstwo, którym chce zamaskować wszelkie swoje braki. Ktoś tu może mi zarzuć, że jak to krytykuję osobę po odpowiedniej szkole i wpływach w Hollywood, ale nie trzeba być światowej sławy krytykiem by dostrzec kicz i tandetę. Dla mnie fakt, iż on dostaje pieniądze na swoje "pseudofilmy" jest największym szokiem. "Pompeje" potwierdzają to jak marnym jest reżyserem. Wszystko to czego się dotknie zamienia się w tonę kiczu i sztampy.
Wracając jeszcze do "Pompei" to takich kwiatków jak scena którą wymieniłeś było sporo. W ogóle cały film jest farsą.
Zapomniałeś wspomnieć o "Ukrytym Wymiarze" - moim zdaniem film przebija nawet pierwszego RE. Nie jest to oczywiście produkcja wybitna, ale porządnie zrealizowana, futurystyczna wersja horroru o nawiedzonym statku.
Poza tym zgodzę się - Andersona ciężko nazwać artystą czy choćby zawodowcem, ot zwykły komercyjniak.
Event Horizon to pozycja obowiązkowa dla każdego fana Sci-Fi.Jednak zgodzę się że Anderson, podobnie jak Emmerich to specjaliści od kręcenia komercyjnych gniotów i przeciętniaków.
Filmy Emmericha da się lubić - takie bajeczki jak "10 000 BC" czy "2012" może i są głupawe, ale jak to bajeczki mają swój urok i przyjemnie się je ogląda. Od czasu do czasu jakaś zabawna scenka czy tekst, no i niektóre poważne sceny (nie tylko te z efektami) są na poziomie.
Ostatnie filmy Andersona mogą już polubić tylko maniacy efektów specjalnych i ew. przyszli filmowcy, tak jako poradnik "jak nie kręcić filmu". Bo oglądając te filmy przyjemność można czerpać tylko z oprawy audiowizualnej, ale cała reszta jest tak skopana, że aż boli... Niestety nie tylko ze śmiechu.
"Pompeje" prezentują jeszcze niższy poziom, bo nawet oprawa audiowizualna zawodzi. Nie jest to co prawda dno pokroju produkcji na tv.puls, ale i tak boli.
Jeśli chodzi o ostatnie filmy Andersona, to ostatnim w miar dobrym był Death Race z 2008r. Co do "10 000 BC" i "2012" to raczej niższa półka jak "Pojutrze" i ciężko mi się je oglądało.
Z twoimi argumentami można dyskutować, jeden woli ser drugi placki.Jednak co do efektów nie ma dyskusji, są po prostu słabe i wyglądają sztucznie.
Oglądam sobie, oglądam (całkiem przypadkiem zresztą) i myślę: "Dlaczego ten film przemknął bez echa? Przecież to gotowy przepis na hicior." A potem wybucha Wezuwiusz i już wiem. Pierwszy raz widziałam, żeby ktoś tak schrzanił część dotyczącą katastrofy. Część, która powinna podnieść poziom filmu (patrz chociażby "Titanic"), a nie go jeszcze obniżać.
Dałam 6 tylko ze względu na obecność (nie rolę!) Adebisiego. Wiem, marny powód, ale tak się ucieszyłam, że go widzę, że po prostu nie mogłam się oprzeć ;-)
Może i ze względu na efekty specjalne to masz rację. Moim zdaniem ocena jest tak, a nie inna chociażby ze względu na przeinaczenie historii. Po pierwsze nie wiem czy zdarzyło się, żeby wysoko postawiony wojskowy wychodził na arenę, żeby walczyć przeciw gladiatorom. Po drugie bardzo trudno jest odbić włócznię mieczem. A po trzecie wystarczy pojechać do Popmejów. Miasto zostało przysypane popiołem wulkanicznym, a nie zrujnowane przez głazy z wulkanu. A już na pewno nie zostało zalane przez tsunami.
W każdym razie ocena jest moim zdaniem słuszna.
Dodałbym do tego jeszcze świetną muzykę, zwłaszcza w końcowej scenie gdzie wprost idealnie się wkomponowuje. Też nie rozumiem tych ocen, tak więc nie jesteś sam:)
W ostatnich latach nie wiele było udanych filmów, a ten do takich zaliczam.
A niska ocena wynika z buractwa które nie chce wyjść na buraków i przytakuje innym burakom którzy wymyślili że film to gniot. I tak mamy łańcuszek... Np jeden burak krytykuje niedorzeczności w tym filmie, a matrixa i transformersy ocenia na 10. Błędy i niedorzeczności oczywiście są, ale nie zbyt wielkie jak na kino rozrywkowe. Oczywiście ambitne kino to nie jest i takiego bym się po Andersonie nie spodziewał. Film jest dla mnie najlepiej wykonaną produkcją (obok Grawitacji) ostatnich lat.
Problem w tym że erupcja Wezuwiusza jest erupcja historyczną która zdarzyła się naprawdę. Coś jak Titanic czy tsunami w Indonezji - (film "Niemożliwe")... Pompeje to film nieudany. Nic sie kompletnie nie zgadza. Taka papka dla gimnazjalistów którzy nie znają faktów. W czym problem aby stworzyć film zgodny z faktami historycznymi? Sama erupcja trwała kilka dni (aż do momentu zejścia spływu piroklastycznego który zniszczył Pompeje) W filmie erupcja trwała kilkanaście minut. Żadne tsunami tam nie było (tak widzimy w filmie).
Piszesz o Matrixie czy i Transformersach. Nie jestem fanem Transformersów ale historia jaka jest tam przedstawiona to czysta fikcja.... s-f, Więc tam mogą nawet latać na dywanach. Problem w tym że w Pompejach tak jak pisałem erupcja wydarzyła się naprawdę, więc powinna być chociaż trochę zbliżona do tej prawdziwej (a znamy ja dobrze z kronik czy z odczytanych zapisków geologicznych w terenie)...
To tak jakby Titanic zamiast się zderzyć z górą lodową został zatopiony przez torpedę... rozumiesz aluzję? :)
Rozumiem Cię, ale nie uważam film musi być zgodny z faktami historycznymi. W tym przypadku wulkan jest tylko tłem do opowiedzenia całkowicie fikcyjnej historii. A zrobiono to dobrze, z klimatem i efektami, co mi odpowiada.
Oczywiście gdyby film był dopracowany historycznie, no i bez większych błędów związanych z samym wulkanem, mógłby mieć zadatki na większe dzieło, może nawet na wielkiego hita.
Ale ja dostałem dokładnie to czego się spodziewałem (po reżyserze).
Tu się nasuwa istotna sprawa że właśnie od tego bardzo zależy odbiór filmu, jeśli bym się spodziewał czegoś bardziej ambitnego to bym pewnie był zawiedziony. Na odwrót też, jeśli się nastawiam na lekki film akcji do obejrzenia przy piwku a dostaję jakiś dramat to też niestety tego nie docenię, a kolejne oglądanie nawet z najlepszym nastawieniem już nie naprawi raz zepsutego (sobie) filmu.
No proszę Cię !!! wulkan jest tylko tłem??? to dlaczego to tło jest kompletnie niezgodne z faktami??? Po co te bomby wulkaniczne??? ich nie było !!! erupcja miała 4 etapy
1. kolumna gazowo - pyłowa. Duża ilość popiołu przykrywając Pompeje i miasta sąsiednie. Dlatego tak dobrze to miasto się zakonserwowało.
2. Spływ który zalał Herkulanum
3. przerwa w erupcji około 10 godziny
4. Spływ piroklastyczny który dokończył dzieła zniszczenia Pompei.
Po co te bomby wulkaniczne??? zaburzają tylko tło... Co jest zrobione dobrze??? OGROMNE BŁĘDY JEŻELI CHODZI O WULKAN. ! mówi Ci to geograf !
Po pierwsze ! nie wiedzieli że to był wulkan więc po co w filmie powtarzają "ten wulkan"
Nie było klasycznego kratera. Rzumianie nie wiedzieli że Wezuwiusz jest wulkanem. Znali tylko Etnę.
Dlaczego powietrze podczas erupcji jest idealnie czyste???? gdzie popiół wulkaniczny???
a tsunami w tym filmie zniszczyło więcej miasta i zabiło więcej ludzi niż sam wulkan !
NO PROSZE CIĘ !!
czy Ty nie widzisz tych absurdów??? już nie wspominam o absurdach w postaci "łamanie miecza w ciele barbarzyńcy" bo ten barbarzyńca to chyba ze stali był zbudowany... NORMALNIE TERMINATOR.
Ależ przecież ja nie zaprzeczyłem tym absurdom.
Wyjaśniłem Ci tylko powód mojej wysokiej oceny tego filmu, i myślałem że zrobiłem to dość jasno. Tak: wulkan jest tylko tłem, główna wątek tyczy się czegoś zupełnie innego.
I nie dziwię się wcale Twojej opinii jeśli chcesz film zgodny z faktami, zwłaszcza jeśli temat jest Ci dobrze znany. Mnie też szlag trafia jak w filmach i to hitach widzę totalne bzdury związane np z "hackerstwem" (np popularna kradzież tożsamości w filmach typu "System" itp). Ale mimo wszystko, jeśli film nadrabia klimatem to może być.
Super by było otrzymać film który jest wierny faktom historycznym (przynajmniej im nie zaprzecza) oraz wszelkim zasadom fizyki (bardzo ogólnie pojętej) a jednocześnie jest wykonany z rozmachem, efekciarski i ma świetny klimat. A ponieważ takiego nie ma, to u mnie na wysoką ocenę zasługuje jak jedna z tych dwóch cech trzyma poziom.
Hmmmm nadal się spieram czy wulkan jest tłem... Co przemawia za tym że nie jest to tylko tło?.
1. na początku filmu mamy cytat Pliniusza Młodszego o erupcji Wezuwiusza i to jak zapamiętał zachowanie ludzi.
2. Tytuł filmu "Pompeje" bardzo związany jest z wulkanem.
3. Patrząc na scenariusz, który moim zdaniem był pisany na kolanie, erupcja wulkanu to kluczowy moment filmu
4. Jestem przekonany że większość widzów która szła na ten film chciała w jakiś sposób zobaczyć historię ludzi, którzy zginęli podczas erupcji, więc wulkan jest tutaj podstawą (nie jakiś tam wątek miłosny... nie walki gladiatorów) Nikt w sumie nie spodziewał się że w filmie głowny scenariusz będzie się opierał na walce gladiatorów w koloseum
Oczywiście jakiś scenariusz trzeba było wymyślić. Ale czy nie lepsze by było rzetelne otworzenie erupcji i wplecenie w erupcję która powinna być podstawą (sama nazwa filmu o tym wskazuje) jakieś historii bohatera. Nie mówię tutaj aby zaraz robić wątek miłosny jak w Titanicu, ale właśnie Titanic jest dobrym przykładem że można wymyslić ciekawą historyjkę wplecioną w głowny temat jakim jest katastrofa Titanica.
Titanic jest arcydziełem pod tym względem, Ja po Andersonie bym się takiego dzieła nie spodziewał, jednak nie ta liga.
Co przemawia że wulkan jest tłem ? Chyba żartujesz, przecież sam już na to odpowiedziałeś w swoich poprzednich wypowiedziach.
prox81 dzięki, ktoś tu w końcu pisze do rzeczy. Podałeś świetnie etapowość wybuchu, choć mam małą wątpliwość: spływ, który zalał Herkulanum- masz na myśli lawę? Bo wczoraj obejrzałam doskonały, dwugodzinny dokument zrobiony przez Włochów (więc raczej bezpośrednio zainteresowanych tematem), jak cały ten etap przebiegał. Faktycznie, Pompejanie nie mieli pojęcia o tym wulkanie, znali wysoką górę przed nim, która jest pozostałością po jakimś starym wybuchu, a Wezewiusz był lekkim wzniesieniem obok, który się gotował w środku (jedyne ostrzeżenia dla nich to wstrząsy) i jak eksplodował to pyły dosięgły stratosfery. Tam pechowo wiatry skierowały je na Pompeje. Ale mowa była cały czas o tym, że to spływ piroklastyczny wykończył oba miasta, a ludzie się ugotowali i udusili żywcem. O lawie ani słowa. Na początek trochę takie lżejsze skałki- nie pamiętam nazwy- co porównali do piany w szampanie, potem trochę większych i cięższych "okruchów" (to spadało z tego grzyba ) narobiły szkód na ciele i architekturze, ale żadne tam bomby jak w filmie...Szacun dla rzeczowych informacji, a ta bajka tylko powiela stereotypy o wulkanach