Pompeje

Pompeii
2014
5,5 57 tys. ocen
5,5 10 1 57428
3,1 14 krytyków
Pompeje
powrót do forum filmu Pompeje

Uwielbiam tego typu filmy ale to ''coś'' zapowiada sie jeszcze gorzej niż nowe 300 a jak widze tego lokowanego błazna jako głównego bohatera super wojownika hahahaha to mi się nóż w kieszeni otwiera....

2ck

sam jesteś 'błazen' nikt cie do oglądania nie zmusza

ciasnyWiesiek

widzę zagorzały fan ha ha pewnie masz jego plakat nad łóżkiem i może nie jesteś już taki ciasny to by wszystko tlumaczyło

2ck

bol dupy wyczuwam

ocenił(a) film na 4
2ck

Ten lokowany błazen jest jedną z najlepszych postaci w serialu Gra o Tron i uważam że idealnie może sprawdzić się w tej roli.. Widziałeś go w ogóle w innych filmach?

Maargotta

Jk bym nie widział to bym się nie wypowiadal nie przemawia do mnie ten aktor wg mnie nie nadaje się do tej roli czas pokaże kto miał racje.

Maargotta

Chciałoby się powiedzieć, że jest raczej jedną z najnudniejszych postaci w Grze o tron.
Bo coś słabo wypada na tle Tywina, Tyriona, Jaimiego, Littlefingera, Jaimiego, Lorda Varysa, Joffreya, Aryi czy Sersei,
bo jest zwyczajnie zbyt cukierkowaty.

ocenił(a) film na 7
returner

*Cersei

Po części się zgadzam. Na tle innych postaci wypada dość... blado. Ale podobno to ma się zmienić w serialu, Jon ma niby "jeszcze bardziej dorosnąć, zmienia się z sezonu na sezon", ale w książce jest to no jedna z najlepszych postaci, szkoda, że Kitowi kazali grać udręczonego życiem, pokrzywdzonego dzieciara zamiast Jona 99% z książki... Ale na pewno nie jest złym aktorem, może da radę w "Pompejach" ;)

ocenił(a) film na 6
EwaVIb

Dał radę, choć aktorsko nie miał wielkiego pola do popisu, bo postać, którą grał jest strasznie jednowymiarowa. Za to aż miło na niego popatrzeć, jeśli się gustuje w tego typu urodzie. Fanki będą zachwycone. Ja w każdym razie jestem. Oby tylko w przyszłości trafiały mu się lepsze role.

użytkownik usunięty
Maargotta

Offowo napisze, ze w serialach nie graja aktorzy, w serialach graja beztalencia (OK, sa wyjatki, ale policze je na palcach jednej dloni np. duet z X-Files).

ocenił(a) film na 2

A jakieś przykłady mogący potwierdzić to niewątpliwie błyskotliwe spostrzeżenie?

użytkownik usunięty
tc1987

Przyklad niby na co? Uwazasz, ze w serialach graja uznani aktorzy - kpisz ze mnie? Przeciez w tych wy*upiskach gra tylko 3cia liga aktorska, minimalnie powyzej "aktorow" z reklam.

A Kevin Spacey w House of Cards?

użytkownik usunięty
olgaszkudlarek

Spacey to ciekawa sprawa. Z jakiegos powodu wpadl w nielaske tuzow z Hollywood, jego kariera zalamala sie kompletnie.

Hie hie hie, dobry troll :P Ciekawe, że jakoś ci trzecioligowcy umieją tworzyć postacie, które przenikają później do popkultury. Dr House'a, Dextera czy Waltera White'a ludzie będą pamiętać przez długie lata a o płaskich bohaterach ostatnich dramatów czy filmów akcji, nawet granych przez np. George'a Clooneya, zapomina się kilka godzin po seansie filmu.

użytkownik usunięty
blackgoat

Popkulturwy, a nie popkultury. Literki Ci sie przestawily.

Ech, i po takim zdaniu liczysz pan na dalszą sensowną dyskusję? EOT, nie będę się boksował z koniem ;).

użytkownik usunięty
blackgoat

Tak, to co napisalem, jest wysoce sensowne, a ze Ci nie pasuje - trudno, przezyjesz. Twierdzenie "Dextera czy Waltera White'a ludzie będą pamiętać przez długie lata" jest po prostu komiczne. Ja rozumiem, ze rynsztok dzis sie niezle sprzedaje, ale robienie z tego syfu czegokolwiek wiecej, niz syfem jest, to kpina.

Skoroś taki pan pewny to możemy się założyć i sprawdzić po kilku latach, kto miał rację ;).

blackgoat

Bardzo mądrze blackgoat, bo jak ktoś się uprze to go nie przegadasz. Widać, że niektórzy pokłócili się z żoną lub złamali rękę, przez co muszą gdzieś wyładować emocje.

ocenił(a) film na 3

BRAWO UCZYĆ HAMÓW BEZ SZKOŁY :/ PIĘKNY JEST TEN HERO, ALE ILE JEST % ROZDUPCANKI ? IŚĆ CZY NIE IŚĆ OTO JEST WAŁEK ? POZDRAWIAM NORMALNYCH NA TEGRETOLU.

blackgoat

Clooney to akurat ciekawy przykład, bo gość zaczynał w "Ostrym dyżurze", a dzisiaj - choć fanem jego nie jestem - ma 2 Oscary (w tym 1 za aktorstwo, więc widocznie hollywoodzkie towarzystwo uważa go za aktora wybitnego. Nie zgadzam się z tym, ale jednak widać na jego przykładzie, że transfer z telewizji do kina też się może udać.)

Zresztą - czasem mam wątpliwości, czy warto, żeby się "udał". Taki Gandolfini w kinie grywał tylko drugoplanowe, choć charakterystyczne rólki, ale to "Rodzina Soprano" dała mu szansę się wykazać i stworzyć role wielką i taką, która na pewno przejdzie do historii popkultury.

Bo, że telewizja ma dzisiaj siłę tworzenia mitów i idoli popkultury - to akurat rzecz bezdyskusyjna i dość oczywista. :)

Davus

No właśnie przykład Jamesa Gandolfini pokazuje, że seriale mają swoich wielkich aktorów a filmy swoich. Czasem zdarzają się jakieś transfery(Aaronowi Paulowi trafiła się ostatnio fucha w ekranizacji NfS), ale nie przesądzają o wyższości któregoś z tych mediów;).

Poza tym szufladkowanie aktor filmowy>aktor telewizyjny jest bzdurne z innego powodu. Właśnie rzeczony Clooney, jak zauważyłeś umiarkowanie wybitny, zrobił karierę na dużym ekranie nie tylko z powodu talentu. Czynników musiało być więcej, szczęście, dobry agent czy jakaś wpływowa osoba, którą akurat obracał wtedy :D. Popularność nie zawsze wiąże się z wybitnością, inaczej nie mielibyśmy żyjących w nędzy a odkrywanych dopiero po śmierci artystów z różnych dziedzin sztuki.

A tak poza tym, to apropos poglądów użytkownika Galnospoke to według jego poglądów większym sukcesem dla aktora jest grać kolejnych superbohaterów w komiksowych ekranizacjach niż nietuzinkowe postacie w serialu;) Nie oszukuję się, że taki na przykład Kevin Spacey po prostu gra dla forsy i pewnie rzeczywiście to dla niego trochę obciach, ale dopóki gra dobrze to mam wyje"".

ocenił(a) film na 2

Przeczysz sam sobie, bo bardzo często w serialach grają uznani aktorzy grający w pierwszoligowych hollywoodzkich filmach. Choćiażby Sean Bean czy wymieniony powyżej Spacey.

użytkownik usunięty
Dassanar

Przecze? Jakos nie zauwazylem. Zdaza sie, ze dobry aktor filmowy zagra w serialu (dla kasy), ale praktycznie nigdy trzecia liga serialowa nie zagra w filmie. To sa dwie rozne rzeczy. Ba, co wiecej, uwazam, ze *szanujacy* sie aktor filmowy NIGDY nie zagra w serialu - co zreszta potwierdza praktyka. Badzmy powazni - przeciez dukanie z telepromptera wykonujac gesty rodem z filmow niemych (taki typowy przerost formy nad trescia, coby "wyrobiony" widz nie pogubil sie w przekazie) to jest samo dno. Dla mnie nazywanie tych lartynistow aktorami jest po prostu obrazliwe dla tych ostatnich.

ocenił(a) film na 2

No akurat niestety się mylisz, zwłaszcza, że w ostatnich latach powiedziałbym, że serialowi aktorzy są lepsi od tych filmowych. Powiedz mi, jakie seriale ostatnio oglądałeś?

I wielu aktorów filmowych "zniża się" do gry w serialach, niezależnie od tego, jak bardzo jest to dla Ciebie niewygodne - dlatego też stwierdzam, że przeczysz sam sobie ;)
Ta sama kwestia z aktorami serialowymi, którzy potem debiutują w filmach, bo właśnie najczęściej po dobrej grze w serialu chcą ich w filmach.

użytkownik usunięty
Dassanar

"powiedziałbym, że serialowi aktorzy są lepsi od tych filmowych" - tak, fakt, Ty moze i powiedzialbys.

"I wielu aktorów filmowych "zniża się" do gry w serialach," - tak, a ktoz to? Robert De Niro? Meryl Streep? A moze Nicholson? Ej, pewnie Eastwood? Nie, tez nie? Upsa... Pech. Znow teoria przegrywa z praktyka, no ale tym gorzej dla praktyki, co?

ocenił(a) film na 2

Jeremy Irons, Sean Bean, Kevin Spacey, Jason Isaacs, Peter Dinklage, Charles Dance, Steve Buscemi na przykład - fajnie więc, że sam tendencyjnie wybierasz konkretne przykłady aktorów, którzy nie grają w serialach, ale niestety fakty są przeciwko Tobie. Także ostatnie zdanie mnie raczej nie dotyczy, przykro mi ;)

No i ponawiam pytanie: jakie seriale oglądałeś? Bo takie "nie, bo nie" to sobie możesz mówić.

użytkownik usunięty
Dassanar

Sean Bean, Kevin Spacey - o tej sytuacji sie wypowiedzialem juz powyzej, nie rob prosze z pojedynczych wypadkow normy, bo to pachnie demagodia, a ja przepraszam, ale sadzilem, ze rozmawiamy powaznie. Natomiast stwierdzenie, ze wybieram "tendencyjnie" autentycznie mnie rozbrioilo - no fakt, powinienem wybierac "nietendencyjnie", tak aby czarne bylo biale - wtedy byloby OK. Ja pisze o aktorach (tak wiem: tendencyjnie), a Ty mi podajesz druga i trzecia lige, co tylko potwierdza moje poglady (Buscemiego nie licze - on od zawsze byl blisko zwiazany z serialami, moze je lubi, nie wnikam). Tak wiec zdecyduj sie: albo piszemy o aktorach, albo o aktorzynach.

Jakie seriale ogladalem? Zadnych lub prawie zadnych, jednak staram sie byc na biezaco z racji po porstu zamilowania do filmow. I wiesz co? Im dalej tym gorzej. Za kazdym razem, gdy ktos stwierdza "ten serial jest super", probuje go obejrzec i wpadam w to samo bagno rodem z harlekina w sosie rozowym lub czarnym (w zaleznosci od tematu). Powtorze: to jest SYF przez duze "s".

ocenił(a) film na 2

Irons, Dance to druga, trzecia liga? Dance, który ma za sobą świetne role choćby w trzecim Obcym (Ironsa chyba przedstawiać nie muszę)? Przepraszam, ale Ty mi będziesz robić wykłady o poważnej rozmowie? :D

Poza tym, pisałeś generalnie, że żaden szanujący się aktor nie zagra w serialu (choćby to: "Uwazasz, ze w serialach graja uznani aktorzy - kpisz ze mnie?") - ja Ci podałem kilku z nich, mogę dać więcej. A z Beanem i Spaceyem byłem dla Ciebie łaskawy, bo grzecznie pominąłem milczeniem to śmieszne wypieranie faktów teoriami, które Ci pasują - a to, że jeden z dziwnych powodów lubi tam grać, a to pojedynczy przypadek, który dostał kasę większą. A im więcej podam kolejnych przykładów, tym więcej pewnie będzie się mnożyło tych tzw. "pojedynczych przypadków" - już doszedł Buscemi. Ciekawe, co mi powiesz w sprawie takiego np. Ironsa :D

Ale jak chcesz, mogę Ci wrzucić więcej przykładów aktorów, którzy grają i tu, i tu. Dla mnie to żaden problem, a Twoja nieoparta na żadnej niemal wiedzy teoria zostanie obalona po prostu jeszcze mocniej ;)

Czyli na dobrą sprawę seriali nie oglądasz, ale się wypowiadasz? Ergo: Twoje doświadczenie z serialami opiera się gdzieś na granicy błędu statystycznego No to faktycznie, masz o tym sporą wiedzę. A które seriale próbowałeś obejrzeć? Konkretnie.

użytkownik usunięty
Dassanar

Jak nie chcesz moich wykladow to nie musisz ze mna rozmawiac. Nie wiem czemu tak bardzo nie chcesz przyjac do wiadomosc, ze dobry aktor nie zagra w serialu. Nie zagra - rozumiesz? Graja ci, ktorzy musza z czegos zyc jak powyzsze czyli Bean i Spacey (zobacz jak wyglada dzis ich kariera filmowa, a jak wygladala jeszcze 5 lat temu), ci natomiast ktorzy na biezaco graja w filmach na serialowe role nawet nie spluna. I ja takze podalem Ci kilka (tendencyjnych) przykladow ale szkoda, ze sie do nich nie odniosles (tak wiem, tak wygodniej).

Co do ostatniego akapitu widze, ze znow lubisz wyciagac wnioski takie jakie Ci pasuja, a nie takie jakie sa faktami. To, ze czegos nie ogladam, nie oznacza, ze nie mam o tym pojecia, co wydaje mi sie dosc wyraznie zaznaczylem. Nie trzeba obejrzec wszystkich 5 tys odcinkow Mody na sukces, aby wyrobic sobie zdanie o tej obrazie intelektu jak i odbiorcach tego g*na.

Co do ostatniego pytania, odpowiedz jest prosta: rozne. I tyle. Nie jestesmy znajomymi, abym Ci sie wyspowiadal z mojego zycia, tak wiec powyzsza odpowiedz jest jedyna. Jak Ci ona nie pasuje, coz - bywa. Ja Cie za jezyk nie ciagne, bo mnie Twoje detale z zycia nie interesuja.

Tyle ode mnie. Nie chce mi sie wiecej pisac.

ocenił(a) film na 2

"Nie wiem czemu tak bardzo nie chcesz przyjac do wiadomosc, ze dobry aktor nie zagra w serialu. Nie zagra - rozumiesz?"

Meryl Streep (która wg Ciebie nigdzie nie grał, mimo ze jednak grała), Tom Hardy - ich też uważasz za aktorów, którzy czepiają się czego się da, bo ich czasy dawno minęły? Aż jestem ciekaw, co dalej wymyślisz? I co, to ja niby wyciągam wnioski jakie mi pasują, geniuszu? :D

"I ja takze podalem Ci kilka (tendencyjnych) przykladow ale szkoda, ze sie do nich nie odniosles (tak wiem, tak wygodniej). "

Już zaczynasz plątać się w swoich kłamstwach, bo niestety odniosłem się do wszystkich - to właśnie Ty nie na wiele mi odpowiadałeś bądź odpowiadałeś ogólnikami. Zresztą poprosiłbym Cię o konkretne przykłady argumentów, do których się nie odniosłem, ale niestety (stety?) się wycofujesz :P


"Co do ostatniego pytania, odpowiedz jest prosta: rozne. I tyle. Nie jestesmy znajomymi, abym Ci sie wyspowiadal z mojego zycia, tak wiec powyzsza odpowiedz jest jedyna. Jak Ci ona nie pasuje, coz - bywa. Ja Cie za jezyk nie ciagne, bo mnie Twoje detale z zycia nie interesuja."

Oj, już naprawdę, da się znacznie lepiej zamaskować fakt, że wiesz o serialach mniej więcej tyle, ile ja o fizyce kwantowej - czyli prawie nic xD
Co ja Ci mogę powiedzieć? Nie podajesz żadnych konkretnych przykładów, a gdy nie przestaję Cię o nie prosić - uciekasz z dyskusji i rzucasz jakimiś śmiesznymi tłumaczeniami. Twoja sprawa, ale w tym przypadku jest to właściwie równoznaczne z przyznaniem się do błędu i nieumiejętności wybronienia swojej tezy - bywa ;p

"Tyle ode mnie. Nie chce mi sie wiecej pisac."

Ale ja Ci się wcale nie dziwię, że ucinasz dyskusję. Ciężko bronić już przegranej sprawy, gdy grunt pali Ci się pod nogami, a ja zalewam Cie kolejnymi przykładami, wśród których są osoby, które wg Ciebie nigdy by nie wystąpiły w serialu - to im to powiedz, bo jakoś Cię nie słuchają :D

I w sumie szkoda, że już zwiewasz, bo aż miło mi było poczytać te wszystkie tłumaczenia i to, że nie odpowiedziałeś na połowę moich zarzutów. Ale mówi się trudno ;)

Dassanar

Oczywiście wciąż są "seriale" i "seriale". :P Wydaje mi się, że nasz "kolega" nadal utożsamia wszystkie seriale z "M jak miłość" i "Modą na sukces".

Przykłady można mnożyć. Teraz choćby przyszły mi do głowy Helen Mirren ("Elżbieta I") i Kate Winslet ("Mildred Pierce").

ocenił(a) film na 2
Davus

Ten facet jest albo trollem, albo człowiekiem, któremu głupio jest się przyznać, że jego argument nijak ma się do rzeczywistości i w tej dyskusji został obalony już kilkakrotnie. Innej możliwości nie widzę ;p

ocenił(a) film na 3
Dassanar

PIĘKNE WIELOKROTNIE ZŁOŻONE ZDANIE - CO NAJMNIEJ GIMBY :/

ocenił(a) film na 2

Streep grała w "Aniołach w Ameryce", o czym zresztą piszę niżej. :)

ocenił(a) film na 2
Davus

O właśnie, coś tak kojarzyłem, że gdzieś grała, tylko nie byłem pewien.

Przykładowo Bryan Cranston to jest dla ciebie trzecia liga aktorstwa?

użytkownik usunięty
Mountain

Szalu nie ma.

To może Woody Harrelson, Matthew McConaughey, Kevin Bacon, James Purefoy, Tom Selleck?

użytkownik usunięty
arcmarek

Woody Harrelson - raczej nie, w/g mnie najlepsze lata ma za sobia.

Matthew McConaughey - jedna dobra rola The Lincoln Lawyer, ale fakt, to nie wina aktora, ale jego zaszuflatkowania jako "ekranowej panienki". Zaluje, ze musi grac w szmirach, poniewaz talent ma bez watpliowsci, wiec sie po czesci zgadzam - jednak gra w serialach nie z wyboru, ale z koniecznosci.

Kevin Bacon - ostatnia dobra rola JFK. W tej chwili zagra we wszystkim co jest pro-Rzad-USA, nie moge na niego patrzec. Granice wazeliniarstwa przekroczone wielokrotnie. Jak to sie ludzie potrafia zmieniac.

James Purefoy - to jakis dowcip?

Tom Selleck - chyba sobie JAJA robisz.

Matthew McConaughey gra obecnie w serialu z konieczności (bo, jak rozumiem," musi z czegoś żyć") :D Gościu ma dobre pojęcie o kinie :D O, i Purefoy to "jakiś dowcip" :D Komedia po prostu.

Na jakim Ty świecie chodzisz? A rola w Dallas Buyers Club za którą może dostać Oscara? Przypominam, że w tym samym roku zagrał w serialu co został nominowany do Oscara za pierwszoplanową rolę męską.

Wiesz że Bruce Willis grał w Miami Vice? Przykłady można wymieniać w setkach.

To już mocno nieaktualny pogląd, śmiem twierdzić. W serialach grywają najlepsi aktorzy, w ostatnich czasach raczej dzieje się tak, że Ci najlepsi z najlepszych uciekają do telewizji, bo telewizja pozwala im na więcej.
W "Aniołach w Ameryce" grali Meryl Streep, Al Pacino i Emma Thompson.
W "Johnie Adamsie" Laura Linney i Paul Giamatti.
W "Detektywie" grają Woody Harrelson (który wcale "najlepszych lat" nie ma za sobą, bo rola w "Detektywie" wybitna) i Matthew McConaughey (który zagrał kilka fenomenalnych ról w ostatnich latach - choćby w "Magic Mike'u", "Pokusie", "Wilku z Wall Street", "Berniem", "Dallas Buyers Club" i "Uciekinierze").
W "House of Cards" gra Kevin Spacey.
W "Sześciu stopach pod ziemią" grała np. Kathy Bates.
W "Zakazanym imperium" gra Steve Buscemi.
W "Rodzinie Borgiów" i "Brideshead Revisited" grał Jeremy Irons.
W "Ja, Klaudiusz" grał np. Derek Jacobi.
Aktorzy tacy, jak Jon Hamm ("Mad Men"), James Gandolfini ("Rodzina Soprano"), Bryan Cranston ("Breaking Bad"), choć znani głównie z telewizji - stworzyli w niej wybitniejsze role od większości ról kinowych, jakie widziałem w ostatnich kilku(nastu) latach.

Nie chcę bronić Kita Harringtona, bo on akurat wielkiej roli w "Grze o tron" nie zagrał :P, ale jeśli ktoś twierdzi dzisiaj, że telewizja jest gorszą siostrą kina - to jest w oczywistym błędzie. :)

Davus

Teza 1:
Od kiedy pamiętam ugruntowane było określenie "aktor serialowy" i nie miało pozytywnego znaczenia.
Dostanie się na "wielki ekran" było uznawane za swego rodzaju awans.

Teza 2:
Seriale były często swego rodzaju kopalnią talentów. Wielu wybitnych aktorów (nie męczcie wyliczaniem) zaczynało jako nieznani w serialach, kiedy zaistnieli w nich jako serialowe gwiazdki, dostawali się na "wielki ekran".

Teza 3:
To, że ktoś zaczynał w serialu, nie oznacza, że serial stanowi jego szczyt możliwości i jest równoznaczny z kinowymi produkcjami, nie "broni" też seriali. Od czegoś trzeba zacząć, każdy kiedyś zaczyna i nie jest gwiazdą od urodzenia.

A teraz po 4te:
Aktualnie to wszystko się zmienia. Wszystkie moje tezy nie są do końca słuszne i w znacznym stopniu nieaktualne. Ale nadal, mimo, że to się zmienia, uważam, że dla aktora serialowego zagranie w dobrym "kinie" to awans, a dla dobrego aktora kinowego zagranie w serialu to już nie wstyd, ale też na pewno nie awans, za to kasa.
W zależności od serialu kasa + wstyd lub kasa bez wstydu, ok, ale też bez jakiejś wielkiej dumy.

No, to teraz wszystkim podpadłem, ale takie jest moje zdanie. Może ktoś się zgodzi?

PS: a ja niektóre seriale lubię. Ale nie dlatego, żebym je uważał za arcydzieła, ale poza szampanem czasem lubię Energy drinka wypić. I się tego nie wstydzę. Ale energy drink pozostaje energy drinkiem.

Dr_Jackyll

Ja uważam niektóre seriale za arcydzieła - i jest to, moim zdaniem, kwestia dość bezdyskusyjna. :P
"Mad Men", "Sześć stóp pod ziemią", "The Wire", "Rodzina Soprano", "Anioły w Ameryce", "John Adams" to są mistrzostwa świata i niewiele współczesnych amerykańskich filmów osiąga tak wysoki poziom artystyczny.

Jasne, nie wszystkie seriale są WIELKIE, ale wiele jest. :P

Davus

P.S. Niemniej dodam na niewielkim marginesie, że nie licząc "Mad Men" wszystkie współczesne amerykańskie seriale, które uważam za NAPRAWDĘ wybitne zostały zrobione przez HBO. "Breaking Bada" uważam na przykład za nieco przecenianego.

Davus

Breaking Bad - zgadzam się, że przeceniany.

Pozostałe 6: Soprano pierwsza klasa, reszta - trudno mi powiedzieć, za słabo znam temat.

Natomiast jeśli nawet kilka seriali, a nawet jeśli kilkanaście, uzna się za dzieła wybitne, to jak to się ma do ilości wybitnych filmów? Nazwał bym to raczej sympatycznymi wyjątkami od ogólnej reguły.

Wydaje mi się nawet że biorąc pod uwagę czas i budżet, który można przeznaczyć na pojedynczy odcinek serialu, to z założenia serial nie ma jak konkurować z filmem, który powstaje znacznie dłużej i może być znacznie bardziej dopracowany.

Same założenia serialu też wydaje mi się, są zupełnie inne, choć jak pisałem, to się trochę zmienia.
Otóż seriale w swoim założeniu chyba powstały jako rozrywka, łatwa w odbiorze na tyle, żeby mogła być dla prawie każdego. Najpierw było kino, potem TV, potem seriale, żeby dotrzeć przede wszystkim do jak największej ilości odbiorców i żeby oglądali odcinek za odcinkiem. Kto jest głównym odbiorcą seriali? A z tych ambitniejszych odbiorców, to zazwyczaj seriale traktują jako "oderwanie", rozrywkę. Koneser wina też czasem RB wypije.

Trochę jak Chipsy, frytki, fast - foody. A że bywają ambitniejsze wyjątki - fajnie, ale nie zmienia to ogólnego założenia.

Kolejna sprawa - do serialu zazwyczaj jeśli w ogóle, to zatrudnia się powiedzmy 1 gwiazdę, powiedzmy 2, żeby przyciągnąć widzów. Reszta - aktorzy budżetowi. Żeby uciągnąć produkcję. I bywa, że gwiazda zagra tylko w kilku odcinkach. Ale to wystarczy.

Podsumowując - dobry aktor w serialu, nawet jeśli, to w 99% przypadków:
- jako start kariery, "pokazanie się" publiczności, kiedy jest jeszcze nieznany
- kiedy ma już dorobek - dla serialu jako pojedynczy magnes na widzów, dla aktora - kasa, bo dorobek "ambitny" już ma i nikt mu nie odbierze miana wybitnego aktora.

Bywa, że dobry aktor zaczyna od....reklam. A nikt nie powie, że reklama jest wielkim dziełem, nawet jeśli na początku kariery zagrał w niej aktor, który okazał się potem bardzo dobry. Nie zrównuję absolutnie serialów z reklamami, chodzi mi o zasadę.

A Kevin S.? Gra w reklamie banku.
Czy przez sam fakt, że w reklamie gra sławny aktor stawia reklamę na równi z kinem?
Nie, po prostu wybitny aktor nie musi grać tylko w wybitnych produkcjach, czasem po prostu robi coś dla rozrywki lub dla kasy.

Dr_Jackyll

Seriali wybitnych pewnie też jest więcej, ale - umówmy się - kto z nas ogląda seriale niepolskie, nieamerykańskie i niebrytyjskie? Garstka. Filmy jednak mają łatwiej, bo łatwiej im dotrzeć - dzięki dystrybutorom - do ludzi na krańcu świata. I ja się mogę pozachwycać np. tajskimi filmami, ale tajskimi serialami - już nie bardzo. :P

Poza tym wybitna telewizja to jest w dużej mierze nowość. Raptem ostatnie kilkanaście lat, choć jasne - bywały wyjątki, np. "Ja, Klaudiusz", czy "Brideshead Revisited". No i też zależy, co kto będzie rozumieć jako "wybitny" serial, bo np. nasze "Alternatywy 4", czy "Latający cyrk Monty Pythona" też niewątpliwie można nazwać wybitną telewizją.

A co do Kevina S. to wątpię, by gra w "House of Cards" była w jego własnym mniemaniu upadkiem. Jednak współpraca z Davidem Fincherem, nominacje do wszelkich możliwych nagród telewizyjnych (które na takich Globach prawie od zawsze były traktowane na równi z kinowymi) to na pewno nie jest coś, czego dobry aktor powinien się wstydzić. :P