PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=482380}

Popioły czasu: Powrót

Dung che sai duk redux
6,2 929
ocen
6,2 10 1 929
Popioły czasu: Powrót
powrót do forum filmu Popioły czasu: Powrót

Opowieść ta pomimo ubrania jej w szaty wuxiu jest kilkoma przeplatającymi się ze sobą historiami o różnych rodzajach miłości. Mityczni wojownicy, posiadający nadzwyczajne, a często nad przyrodzone umiejętności we władaniu orężem mają stanowić kontrast dla ich bezradności wobec uczuć i fizycznego przyciągania. Bohaterowie jak zwykle u tego reżysera spotykają się na chwile, by tak samo szybko zniknąć i pozostawić jedynie w pamięci innych, ale i swojej jakiś ślad. Nie przypadkiem motywem, który będzie powracał jest picie wina, po którego spożyciu wspomnienia (ślady przeszłości) tracą ostrość i mają zniknąć.

Główny bohater filmu oraz jego narrator Ouyang Feng (grany przez już nieżyjącego Leslie Cheunga), który pośredniczy między wojownikami, a wynajmującymi ich ludźmi. Postaciami przewijającymi się prze jego zajazd (dom) jest jego dawny przyjaciel Huang Yaoshi, rodzeństwo Murong Yin i Murong Yang, tracący wzrok wojownik (Tony Leung Chiu Wai), nieokrzesany i bez butów, ale za to waleczny Hong Qi oraz jego żona, dziewczyna z koszykiem jajek i mułem – po co wymieniam wszystkie te postacie? Opwieści z nimi związane są bardzo często pokazane w enigmatyczny sposób, kreślone ulotnymi ujęciami, które powinny stanowić tylko mały skrawek wiedzy o bohaterach.
Warto porównać tą wersje do tej wcześniejszej z 1994 roku, która górowała nad tą nieprzystępnością (w moim przypadku przez pierwsze dziesięć minut miałem problemy ze stwierdzeniem „o co chodzi”, a do końca projekcji pojawiał się problem ze stwierdzeniem „kto jest kim dla kogo”). Co do nowej poprawione wersji (?) zostało to (dezorientacja widza) zaradzono dość silnym udziałem narratora na ścieżce dźwiękowej filmu. Dla niektórych może być to z byt duże uproszczenie, ale ja sam mam trochę innej natury zarzuty do tego filmu (uwaga będzie trochę czepialstwa).

W tym filmie widać, że reżyser wykorzystał wypracowane przez lata pewne nowe chwyty formalno-fabularne.
Odnowiony obraz, udoskonalony o nawą czystość barw, ich intensywność, wręcz wydostająca się z ekranu. Odnodze niejasne wrażenie, że momentami zostało to „spartaczone” np. postacie jadące po pustyni są równie żółci jak piasek (niektórzy mogą powiedzieć, że są cali nim pokryci i zakurzeni). Oryginalna wersja mała kolory przytłumione, pozbawione doskonałości, ale posiadały pewien urok dla kina z Hongkongu w tamtych latach.
Nowa muzyka uznaje za duży plus (w starszej wersji mnie lekko męczyła), ale już wprowadzanie jej w niektórych scenach uważam za chwyt nazbyt melodramatyczny (np. w scenie, w której postać grana przez Maggie Cheung rozmawia o ukochanym i nagle zaczyna płakać – coś podobnego, ale z ciekawszym skutkiem pojawiało się w 2046). Ciekawe, że na nowej ścieżce dźwiękowej pojawia się na chwile w oryginalnym wykonaniu motyw muzyczny (jak mi się zdaje).
Struktura filmu została usystematyzowana i podzielona na pięć części zgodnych z chińskim kalendarzem. Losy każdej z postaci zostają dość wyraźnie domknięte i niepozostawiające, żadnych nie zaplanowanych niedomówień.
W tekstach mówiące o nowej wersji filmu najwięcej mówiono o nowym montażu. Trzeba przyznać, że to on nadaje filmowi nowy kształt, wiele scen jest całkiem innych, często wykorzystane jest kilka kadrów (np. pierwsza rozmowa głównego bohatera w nowej i starej wersji filmu jest pokazana za pomocą statycznych kadrów, ale za to całkiem różnych w nowej jest to zbliżenie twarzy bohatera, a w starej widzimy go z rozmówcą w planie ogólnym pomieszczenia). Zostały wycięte niektóre sceny walki, pojawiły się też nowe, a przede wszystkim chaos z pierwotnej wersji został zastąpiony klarowną walką (wiemy „kto z kim walczy”, jeden cios miecza powoduje odpowiedz innego). Sceny pojedynków zostały okraszone nową wykonaną przez grafików komputerowych krwią.
Mam wrażenie, że fabuła obraca się tu tak jak w 2046 wokół tajemnicy, która została kiedyś wszeptano i zasklepiona. Główny bohater pozostaje na skraju pustyni, ale wspomnienia i obrazy przeszłości powracają, mieszają się z tym, co teraźniejsze i nie pozwalają normalnie żyć. Cały czas skrawki przeszłości i związanej z na tajemnicy ciągle powracają. Nic nie powoduje utraty pamięci, raczej zwiększa jeszcze bardziej jej obecność. Najpiękniej pokazane zostaje to w scenie, gdy śpiącego bohatera odwiedza kobieta – ona pragnie, by był mężczyzną, którego pokochała, on we śnie ma wrażenie, że jej dotyk należy do jego dawnej miłości. Wszystko staje się złudzeniem wyplatanym z przeszłości.

Ostatnią refleksja dotyczy nieodpartego skojarzenia z filmami Antonioniego, z jego pięknymi bohaterami, którzy nienagannie ubrani poruszają się po mieście tak, jakby uczestniczyli w sesji fotograficznej. Tutaj mamy postacie, które w kostiumach z epoki (lub na takie stylizowane) siedzą na skałach, patrzą w dal na tle błękitnego nieba i łopoczących flag (lub innych szmat), pozostając zawsze pięknymi i doskonałymi (pomimo nawet kalectwa, ubóstwa lub śmierci). Ten film to ilustracja drogi do pełnego efektu estetycznego (według tego reżysera oczywiście).

Pierwsza wersja filmu była na swój sposób tandetna (np. wyraźnie sztuczna krew oraz muzyka), ale też był odzwierciedleniem swoich czasów. Kar Wai Wong powraca nieustannie do przeszłości, a to, co każe znów nam oglądać, jest odpryskiem jego dawnego blasku.

Innocence_Unprotected

Temat do góry, do góry, bo piszesz w taki sposób, że aż miło czytać.

Wersja z 1994 roku, to był niesamowity, zmartwychwstały Sergio Leone. Wersja z 2008 roku już nie przykuła mojej uwagi. Wycyzelowana, dziwnie sterylna, obraz czysty i wyraźny, ale cały klimat bezpowrotnie ulotnił się. Epicka scena pojedynku ślepego wojownika (Tony Leung Chiu Wai), kompletnie inna, bardziej dynamiczna (lepiej zmontowana walka), lecz nagłe wyciszenie muzyki (słychać wtedy oddech bohatera, czuć jego skupienie tak bardzo potrzebne w walce), jak dla mnie, to pomysł chybiony. Moment jego śmierci i nagłe przejście obrazu, ukazanie jego żony (Carina Lau, która ma niesamowitą scenę w której tuli się do konia, jej uśmiech, bose stopy, migoczące światło - jedna z najpiękniejszych scen jakie widziałem w życiu, choć uważam, że lepiej prezentuje się w wersji oryginalnej), wypada w nowej wersji znacznie gorzej. W starej słychać mocne uderzenie dźwięków (syntezatory, bębny - coś w tym stylu), podczas gdy w Redux słyszymy... strasznie kiczowate chórki, burzące dramaturgię sytuacji.

Największy błąd ze strony reżysera, to próba przystosowania filmu nakręconego w 1994 roku do filmów kręconych w następnej dekadzie. Nie da się dokonać czegoś takiego. Za dużo ingerencji poczynionych w strukturę pierwszego filmu zgubiło Wonga przy tworzeniu wersji Redux. Te dziwne filtry, ujęcie na przesypujący się piasek na pustyni, a po chwili cały kadr i jego kolorystyka, skąpana w piasku. Za dużo efekciarstwa. Tu nawet ogień jest podrasowany, wściekle żółty. Kadry są pięknie zakomponowane, ale jednak efekciarstwo i zbyt ostra kolorystyka, rażą.

Osobiście wolę ścieżkę dźwiękową z 1994 roku. Owszem, kiczowata, dzięki temu można się delektować atmosferą niczym z westernów Sergio Leone, ale w wielu scenach także zmysłowa i magiczna (Carina Lau i koń, miłosna scena Ouyang Fenga z Yin i Yang). Tymczasem w wersji Redux, muzyka jest poważniejsza, klasyczna, nie próbująca zawładnąć kadrami (jak to ma miejsce w wersji oryginalnej) i zawierająca mniej elementów charakterystycznych dla muzyki lat 90. (bas, syntezatory, bębny).

Fabuła w wersji Redux bez większych zmian. Atmosfera zupełnie inna - poważna, nawet scena miłosna Ouyang Fenga z Yin i Yang, ociera się o mistycyzm, podczas gdy w oryginalnym filmie, to była po prostu scena miłosna. Oczywiście należy zrozumieć Wong Kar Waia, to jego film i jego wizja do której on ma prawo jak nikt inny. Ostatecznie cała opowieść w wersji z 2008 roku wydaje się zbyt poważna i przez to pozbawiona niesamowicie zadziornej atmosfery oryginału. Jednak co Sergio Leone, to Sergio Leone. Osoby nie rozumiejące kiczu i estetyki spaghetti westernów zapewne skłonią się ku wersji z 2008 roku. Zdecydowanie wybieram wersję z 1994 roku. Montaż pozostawia wiele do życzenia, ale za to nastrój, ah, niesamowity.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones