Kilka razy miałam w rękach w wypożyczalni filmów "Poradnik pozytywnego myślenia", ale... zawsze było jakieś ale i coś lepszego... i w końcu, dokładnie rok po premierze - obejrzałam. Ci, którzy oczekują super komedii romantycznej, trochę się rozczarują, Ci którzy oczekują dramatu, też będą rozczarowani, tak to już bywa, gdy bierzemy do ręki gatunek: dramat/komedia. Trzeba być nieźle popieprzonym żeby oglądać i "zrozumieć co autor miał na myśli". Polecam wszystkim pokręconym, bo "świat chce złamać Twoje serce na 10 tys. sposobów" - coś w tym jest. Dramatu 90% i to pieprzone 10% komedii romantycznej, ale niech będzie, to światełko w tunelu.Excelsior! Każdy z nas jest popieprzony - z punktu widzenia drugiego, zupełnie odmiennego człowieka...
Książka to właśnie jest taki dramato-komedia, ale niestety scenarzysta i reżyser zupełnie tego nie pokazali.
Ten kto czytał książkę na pewno wie o czym mówię.
Ogromnie się zawiodłam na tym filmie.
Matthew Quick to naprawdę dobry pisarz, genialnie ukazał problemy Pata.
Szkoda, że twórcy filmu podeszli do tego tak powierzchownie.
Pat - osoba z problemami psychicznymi ukazany jest jako choleryk, ciągle kłócący się i przeklinający, brak głębi jego osobowości,
w ogóle nie spodobało mi się to w jaki sposób wykreowana jest w filmie jego postać.
Na dodatek pominięcie niektórych tak ważnych i wartościowych scen, chyba zbyt wiele oczekiwałam od tej ekranizacji...
SPOJLER. !! Tak, zgadzam się, szczególnie przy obecnej nagonce na "psycholi". Człowiek może stwierdzić, że nie można wyleczyć psychola, a tu na koniec: dwójka popieprzeńców zakochana i happy end... To tak nie działa... Główny bohater został ukazany jako psychol, którego ciężko przywrócić do normalnego funkcjonowania w świecie, a tu proszę, da się? Da się! To właśnie te 10% pieprzonej komedii romantycznej. Powinna zostać ukazana albo głębia jego osobowości ( a nie tylko szaleństwa), albo powinna zostać stworzona inna końcówka filmu... albo, albo... Stąd moja zmiana tytułu z Poradnika pozytywnego myślenia na Poradnik popieprzonego myślenia - ekranizacja bardziej stara się pokazać widzowi - jak myśli, czuje i się zachowuje człowiek popieprzony - ewentualne rady pozytywnego myślenia są tak subtelne, że prawie niezauważalne... sorry. Mimo wszystko dałam 7/10, film jest dobry, ALE bardziej jako dramat, niż komedia - całość psuje ten pieprzony happy end... P.S. Nie bez powodu nadużywam słowa popieprzony. Specjalne, bo tyle razy pojawia się w filmie, że człowiekowi zaczyna się udzielać ;-) Pozdrawiam!
To właśnie dobrze, że happy end. Dla mnie zakończenie ma duże znaczenie dla mojej końcowej oceny. Np. Se7en - do chwili zakończenia byłem bardzo zadowolony i chciałem dać mocną ósemkę, ale zakończenie spowodowało, że obniżyłem do słabego 6. A w przypadku Poradnika zakończenie podwyższyło ocenę z 7 na 8. Nie bądź takim pesymistą:)
Hehehe, jeśli już to pesymistką - jakbym słyszała swoja teściową "Nie bądź taką pesymistką" - odpowiedam wtedy "Jestem realistką" ;-) Naprawdę myślisz, że można z takiej "psychozy" wyjść na prostą? Mam takie powiedzenie "Lampart cętek nie zmienia" i tego się będę trzymać - Optymisto - pozdrawiam!
Można, zawsze można. Poza tym nie oglądam Iron Mana po to, żeby wiedzieć jak zrobić sobie taką zbroję, tylko po to żeby się świetnie odprężyć przy filmie. Po to jest kino:)
Ja oceniłem na 7, bo uważam, że film jest dobry, nie nudziłem się, żaden z aktorów mnie nie zawiódł. Książki nie czytałem, także oceniam film nie patrząc przez jej pryzmat. Inna kwestia Beatriz to ta, co napisałaś o SE7EN, każdy lubi co innego, ale mnie zakończenie wgniotło w ziemie (pomijam, że było jednym z naprawdę nielicznych, których do ostatniego momentu się nie domyślałem) i z 8 ocenę zwiększyłem do 9. Pozdrawiam.