ona nawet jak sie usmiechala to to i tak bylo smutne. ten film byl smutny i z kazda minuta coraz bardziej
Rozumiem, że to odpowiedź na mój post, tak? Lepiej chyba byłoby ją zamieścić pod tymże postem, a nie zakładać odrębny wątek, no ale skoro już to zrobiłaś, to tutaj powtórzę pytanie, które tam postawiłem.
Film był smutny jakoś tam, zgoda. Pytanie, co smutnego było we wspomnianej przeze mnie scenie? Nie chodzi o uśmiechanie się, bohaterka się tam nie uśmiecha, raczej szczerze się śmieje, bo po prostu dobrze się bawią oboje, są szczęśliwi. Skoro według Ciebie jest inaczej, to interesujące wydaje mi się posłuchać o tych śladach smutku w tej akurat scenie. Jeśli miałabyć ochotę tymi wrażeniami się podzielić, chętnie poczytam.
Wiesz, czasem też jest tak, że coś, co niekoniecznie musi być smutne, wydaje nam się takie, bo na przykład pojawia się w sąsiedztwie innych smutnych sytuacji... albo nam jest po prostu smutno... różnie to bywa.
wiem ze lepiej bylo pisac tam, ale przez przydaek zrobił mi sie nowy temat. nie celowo.
nie pamietam tej sceny z kamerą. to bylo w sklapie?
sklepie*
a nawet jezeli rzeczywiscie tam była szczesliwa to to i tak smutne ze tylko raz i tylko przez chwile...
No tak to można zawsze. Jeśli jest tylko jedna radosna scena, to i tak pozostaje ona smutna, bo jest w smutnych zanurzona. Jeśli połowa scen jest radosna, to i tak są smutne, bo na każda z nich jest dewaluowana przez jedną smutną. Jeśli wszystkie sceny z wyjątkiem jednej są radosne, to i tak radosne nie są, bo co to za radość, skoro dopuszcza jakikolwiek smutek.
To chyba kwestia nastawienia, a nasze nastawienia niewiele mają wspólnego z tym, co na ekranie. A fakt, że sceny nie pamiętasz, potwierdza, że tu chodzi raczej o jakiś Twój smutek. Bo jednak wyróżnia się ona bardzo swą autentyczną bardzo radością na tle całego filmu, który - jak stwierdziliśmy - smutny jest.