Dla mnie jest to również jakaś próba rozliczenia się z niemiecką mentalnością. Wyobrażacie sobie, aby ktoś mógł wam sprawdzić bilety bez pokazania swojej legitymacji? U nas by to nie przeszło, tylko w Niemczech. Większość z tych „ukaranych” ludzi wstydziła się tego co zrobili. Złamali przepisy i zostali napiętnowani przez obrońcę porządku i moralności i wiedzieli że źle uczynili. Oprócz tego jest to obraz społeczeństwa starzejącego się, gdzie coraz bardziej widoczny staje się „problem” ludności napływowej. Młodzi ludzie połykają papkę z telewizora i skaczą w rytm ups ups ups, są natomiast pozbawieni większych wartości.
Faktem jest, że Mux to idealista. Chce naprawiać świat według swoich zasad, które uważa za słuszne i jestem w stanie się nawet z nimi zgodzić, że są to całkiem słuszne racje. Widzimy jednak że zaślepiony robi rzeczy straszne wręcz odrażające nieświadom tego że w tym momencie przekreśla wszystko to, o co walczy. Do tego właśnie prowadzi fanatyzm tworzy system totalitarny, gdzie jest on jedyna wyrocznią, ale jak się okazuje czasem działa pod wpływem swoich frustracji , a czasem przymyka oko na przewinienia swoich współpracowników i wierzy w swą nieomylność. Władza absolutna prowadzi do nadużyć, zauważa reżyser. Dlatego właśnie widząc Muxa mówimy sobie –totalny świr. Całkowicie wyobcowany od ludzi z poczuciem wyższości i misji do spełnienia w dodatku sfrustrowany seksualnie. Co prawda pod koniec dostrzega że droga którą obrał nie jest dobra, ale pierwiastek „ordnung must sein” w nim pozostał.
Film naprawdę godny polecenia, ale miejscami bardzo brutalny i raczej dla koneserów. Szczerzę powiem, że skojarzył mi się trochę z dniem świra, ale tutaj nie było mi do śmiechu ani przez chwilę.