Mux to niedoszły filozof, który widząc wokół siebie panoszący się chaos, dekadencję, znieczulicę moralną, postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Wędrując po Berlinie z kamerą video łapie winowajców na gorącym uczynku i poprzez serie mniej lub bardziej poniżających działań stara się ich naprostować. Mux to współczesny Don Kichot. Jego wiatrakami są zaś zwyczajni ludzie. Przerażony chaosem, próbuje go zmniejszyć, jednak zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że sam chaos ten powiększa. W swojej krucjacie jest bowiem całkowicie zaślepiony i sam łamie prawo. Często jest niczym gwałciciel, wstydliwie przyznaje się sam przed sobą, że poniżanie innych podnieca go. Broni się przed tym. Lecz ludzka wytrzymałość ma pewne granice.
"Porządek musi być" to całkiem ciekawe, inteligentne kino z czarnym humorem ale i z poważnymi kwestiami. Twórcy bez wdawania się w akademicko-filozoficzne dysputy znakomicie oddali zachowanie człowieka z zaburzoną osobowością, całkowicie oddanego swojej jednej, jedynej idei. Film jest prosty, kręcony cyfrowo, co w tym przypadku sprawdza się, nadając obrazom większej autentyczności.