Nie było najgorzej, a mogło być nawet sporo lepiej. Mam dwa zasadnicze problemy z tym filmem. Pierwszy to paskudne, komputerowe efekty, które kompletnie nie pasowały do całości. Drugi to głupie, wcale nie śmieszne zakończenie.

Gdyby nie to, oceniłbym ten remake nawet wyżej. Oryginał był jednak równiejszy pod każdym względem. Nie był to może jakiś wybitny poziom, ale bardzo udany komediohorror. Peter Vincent z oryginału też podobał mi się bardziej. Widzę, że bardzo dobrze oceniana jest gra aktorska Davida Tennanta w tym filmie, ale dla mnie praktycznie równie dobrze grał w swojej roli niedoceniany Colin Farrell. Idealnie wypadł jako ten wampir-boss, pewny siebie, pełen zła, które w nim siedzi, z odrobiną czarnego humoru. Bardzo dobra rola.

Poza tym pierwsza połowa filmu ma ten fajny klimacik. Jest sporo mroku, ale też mnóstwo luzu, który przecież charakteryzował film z lat 80-tych. Jest zachowana pewna równowaga. Niestety pierwsza scena dziwacznych efektów (spalony wampir) każe zastanawiać się - co tu się właśnie wydarzyło?! Dalej jest to kontynuowane w zupełnie przesadzonej, "szosowej" scenie pościgu. Zakończenie dopełnia pewnej fali goryczy.

Szkoda, bo klimat jest, aktorzy są, jest luz i trochę humoru... powinno być dużo lepiej.

Moja ocena: 6/10.