Już po trailerze wiedziałem że ten film to będzie dobra zabawa. No i się nie zawiodłem.
W zasadzie z oryginału z 1985 film czerpie niewiele, choć kilka motywów bezczelnie jednak zerżnął. Mimo wszystko jest to dopuszczalna ilość.
Colin Farrell jest idealny w roli wampira. Nawet nie wiem czy to nie jego życiówka, bo gdy grywał pozytywne postaci jakoś nigdy mnie nie zachwycił mnie jakoś specjalnie. A tutaj film kręci się wręcz wokół niego. Imogen Poots wypadła jeszcze lepiej niż w "Chatroomie", również dobra rola.
Humoru tutaj nie zabrakło, a to jest element który w dużym stopniu ratuje dzisiejsze horrory. W ogóle jakoś zawsze lubiłem gdy twórcy podchodzili z dystansem do "poważnych" gatunków. No i tutaj dobrze dawkowano luźne dowcipy.
Efekciarstwo? To niestety największa wada filmu. Wszystkie sceny które miały zachwycać w 3D w dwóch wymiarach wyglądają raz że okropnie, dwa że zwyczajnie głupio. Do tego sceny akcji w dużej mierze robią nieciekawe wrażenie, bo są po prostu przepełnione komputerowymi trickami i efekciarstwem właśnie. Może ktoś tam krzyknie oglądając je "wow, jakie fajowe", ale mnie raczej drażniły schematycznością i naiwnością.
Niemniej aż tak źle nie było, bo jak wspominałem, to dzieło nakręcone z dużym dystansem, kilkoma niezłymi pomysłami i dobrą obsadą. Całość w gruncie rzeczy dorównuje nawet oryginałowi, co mnie bardzo cieszy, bo jak widać nie wszystkie remake'i to odgrzewane kotlety. I to jest żywy dowód.