Parę zmian bez wątpienia wyszło temu filmowi na dobre. Główny bohater nie jest taką mameją jak w oryginale, ma niebotycznie seksowniejszą mamusię, dziewczyna jest zasadniczo podobna do poprzedniej. Ale najlepszy tak jak i w oryginale jest Peter Vincent, tutaj zrobił się bardziej hardkorowy, opływa w maksymalnie tandetną "gotykową" stylizację, pije, klnie i zalicza wszystko co się rusza. Na tym tle szwankuje niestety charakteryzacja Colina - no sorry, ale czy dla niegrzecznego chłopca można wymyślić coś bardziej kliszowatego niż przepocony biały bezrękawnik. Żeby chociaż niebieski, który facet nosi jeszcze białe podkoszulki? Rzutuje to na atrakcyjność fabuły, ale mimo to film ogląda się gładko, dziewczyny są ładne i dla fanów jest nawet scenka z poprzednim Jerry'm.