Mimo, że oryginał bardzo mi się podobał i mam do niego sentyment - to jestem ciekawa wersji z 2011.
Mimo, ze nie lubię Collina, to nie przekreślam go jako wampira. Na szczęście w tym filmie wampir to wampir - a nie rozmiękły błyszczący nastolatek :)
Choć teraz niewątpliwie jest moda na tematyke "wampirzą" licze na to, ze tym razem zobaczymy dobre kino.
Ja go przekreślam jako wampira, ponieważ Jerry ma być silny, męski i seksowny. A Farrell? Cipcia taka, co zarostem próbuje sobie dodać męskości. Ani on przystojny ani seksowny. Generalnie wygląda jak brzydka baba z grubymi brwiami. A do tego niski.
Do tego Amy - jakaś błyszcząca długowłosa blondyna z masą błyszczyku na ustach? Zero oryginalności, charakteru.
I jeszcze Toni Collette zgodziła się zagrać w filmie skazanym na porażkę? Eee... :/
Szkoda że profanują dobre filmy... Scena uwiedzenia Amy przez Jerry'ego nie ma możliwości być lepsza od oryginału (zarówno dyskoteka jak i moment w domu, gdy Amy budzi się w białej sukni), ponieważ był to "wampirzo-erotyczny" majstersztyk, jak dla mnie jedna z lepszych "miłosnych" scen filmowych.