Kolejny śmierdzący kotlet. Jak bilet będzie kosztował 12 pln możecie iść. W innym wypadku czekajcie na torrenta albo DVD. Polecam oryginał a dopiero potem EWENTUALNIE remake. Oczywiście są gorsze odgrzewane kotlety od tego (Piątek 13, Dark Water Fatum).
Amerykańskie kino grozy przeżywa "Dzień Świstaka". Strefa filmów grozy wpadła w wir, który przemiela stare klasyki, i wypluwa dziwne odświeżone kotlety. Spotkało to kultowe horrory : Halloween, Nightmare on Elm Street, Friday the 13th, Dark Water , the EYE i wiele innych. Na palcach jednej ręki można policzyć te warte poświęcenia czasu. Czy Fright Night (oryginalny film w reżyserii Toma Hollanda) wybija się poza większość średnich bądź kiepskich filmów tego pokroju ? Otóż niekoniecznie. Zacznijmy od tego co miał Postrach Nocy z 1985 roku a czego nie ma dzisiejsza wersja 3D!. Po pierwsze : klimat. Nic nowego że współczesne wersje kuleją w tym temacie , ale dawno nie widziałem filmu tak szarego. Produkcja ta jest niemal pozbawiona jakiegokolwiek klimatu czy grozy czy komedii. Humor , owszem jest ale wrzucony na siłę. Krew się leje , ale o strachu nie ma mowy a to za sprawą drugiej sprawy. Po drugie: muzyka. Rewelacyjny soundtrack stworzony przez Brada Fiedela ze spółką, sprawił że naprawdę można było się wystraszyć. Tutaj mamy za to ostrą rockową nutę , oraz kilka oklepanych dźwięków , które miały pewnie wprawić widza w stan strachu , tylko jakiego widza ? 3 letnie dziecko? Po trzecie: aktorzy. Nie będę porównywał starej ekipy z nową bo było by już 3:0 ale kilka kreacji wypada naprawdę dobrze. Colin Farrell jako wampir wypada przyzwoicie. Nie jest już tak elegancki i szarmancki jak poprzednik (Chris Sarandon) . Pije piwo , nosi przepoconą koszulkę, ma wielki wóz ... typowy facet z życiowym bagażem (poza faktem że pije krew). Dobrze się go ogląda na ekranie, jak samo jak słucha jego dialogów. Drugą wartą wzmianki osobą jest Toni Collette (Wszystkie wcielenia Tary). Gra ona matkę tytułowego bohatera , i na tle pozostałych postaci jest charakterystyczna i zapada w pamięci. Reszta aktorów młodego pokolenia jest szara jak mydło. Oglądasz i zapominasz. I to jest właśnie przewaga starych filmów nad nowymi. Tam wszyscy młodzi aktorzy byli charakterystyczni , potrafili coś zaprezentować i zapaść w pamięci. Dzisiaj nowe pokolenie już tego nie potrafi ... Same efekty 3d też jakoś specjalnie nie porażają. Poza świetnymi efektami z żarem i krwią nie znajdziecie tu niczego nowego czego by nie było w Oszukać Przeznaczenie 5 czy innych "klasykach" 3D. Podsumowując FRIGHT NIGHT 2011 wypada bardzo średnio. Film jest dobrze zrealizowany , zdjęcia ciekawe i ładne, samo 3D chodź nie wnoszące nic nowego do tematu może się podobać ale nie ta tego co zawsze miały oryginalne filmy. To coś dzięki czemu ludzie pamiętają takie filmy do dziś, a o odnowionych wersjach szybko robi się cicho po premierze. Były już gorsze filmy od tego były i lepsze. Ten to bardzo typowy średniak. Dlatego warto obejrzeć oryginalny film a potem ewentualnie zabrać się a kolejny wytwór Hollywood nastawiony na zielone banknoty.
amerykańskie kino jest niczym "tonący tytanic" Dokładnie rzecz biorąc coraz to bardziej urealnia się teoria o tępocie amerykańskiego pokolenia. I co najbardziej boli fala otępienia dociera także do naszej młodzieży, staramy się buntować , ale czy nasz oportunizm jest proporcjonalny oraz czy przynosi jakiekolwiek efekty ??
Pozostaje nam czekać aż jakiś amerykański dzikus naciśne czerwony przycisk i wszystko wróci do normy
Chciałam tylko napisać, że w zupełności się z Wami zgadzam. Najbardziej spodobało mi się stwierdzenie o tym, że aktorzy młodego pokolenia rzeczywiście po obejrzeniu dzisiejszych 'hitów' są zapominani, a jeśli już ich ktoś zapamięta, to jest to najczęściej za sprawą śliczniutkich buziek, a nie gry aktorskiej.