"Postrach nocy" to film, który nieśmiało stara się odbudować pozycję wampirów w kinie, po tym jak została
bardzo mocno nadszarpnięta, przez zbytnie eksploatowanie tematu oraz przez ekranizację pewnych powieści
dla nastolatek, która boleśnie zerwała z dobrze znanym wizerunkiem wampira. W obrazie Craiga Gillespie
wampir jest taki jak kiedyś. Nie pojawia się za dnia, bo momentalnie staje się żywą pochodnią, poluje nocą, a
gdy wyczuje ciepłą krew nie może się powstrzymać i czasem przemienia się nawet w monstrum, gdy głód
zaczyna nad nim tryumfować. Na swoje ofiary potrafi rzucać uroki, a ukąszone osoby przemienia w podobnych
do siebie. Można z nim walczyć na kilka tradycyjnych sposobów: przy pomocy krzyży (o ile mocno przy tym się
wierzy), święconej wody, lub zwyczajnego kołka, wbijanego prosto w serce. Cieszą takie próby powrotu do tego
co stare, do tego co dobrze znane, bo jeszcze chwila i nowoczesne wampiry stałyby się zupełnie innym
gatunkiem, niewiele różniącym się chociażby od ludzi. Szkoda tylko, że akurat w przypadku "Postrachu nocy" nie
jest to próba zbyt udana, bo film ten jest niestety zdecydowanie bardziej ciekawostką, niż obrazem, który
koniecznie trzeba obejrzeć.
Na początku najbardziej denerwujące w tej produkcji jest niezdecydowanie scenarzystów, w jaki sposób chcą
potraktować swoją opowieść. Z jednej strony rozpoczynają ją w bardzo poważny sposób, chcąc jakby sprawić
wrażenie, że mogłaby wydarzyć się w rzeczywistości. Z drugiej jednak strony zachowania bohaterów przeczą
takiemu całkiem fajnemu założeniu. Nikt tak naprawdę nie reaguje tu na plagę zniknięć, jaka coraz bardziej
szerzy się w małej dzielnicy, nikt nie zwraca też uwagi na coraz śmielsze poczynania głównego czarnego
charakteru. Najgorsze jest jednak to, że tak naprawdę nikt stanowczo nie kwestionuje tego, że sąsiad
nastolatka może być wampirem. Co prawda bohaterowie nie dają w tę rewelację szybko wiary, ale ich opór jest
bardziej formalny niż świadomy. To bardziej lekkie zdziwienie, gładko prowadzące do akceptacji niesamowitej
informacji, niż prawdziwa niewiara. Zupełnie jakby historia ta rozgrywała się w świecie "Czystej krwi", w którym
wampiry wyszły z trumien i pojawienie się jednego z nich jest bardziej ciekawostką, czymś rzadkim ale jednak
spotykanym, niż rewolucją przewracającą do góry nogami postrzeganie świata. Dość szybko zaczyna wierzyć
główny bohater, choć mówi, ze niby nie, a i jego najbliżsi nie stawiają tej myśli wielkiego oporu.
Pomimo tej niedogodności ogląda się ten film jednak na początku całkiem dobrze. Jest interesujący,
klimatyczny, nieźle trzyma w napięciu, a dzięki muzyce dobrze pasującej do obrazu, nawet emocjonujący. Tak
jest jednak niestety tylko do połowy, do sceny ucieczki z domu. Od tego momentu całość zaczyna potwornie
nudzić i przemienia się w zwykłą bieganinę, która nie zmienia się aż do samego końca. Co gorsza zbyt
rozpędzona końcówka nie wie jak się zakończyć i gdy w końcu następuje rozwiązanie, nie wie w którym
momencie i jak się zatrzymać. Czy już, czy może jeszcze nie? Dlatego ostatnie sceny sprawiają wrażenie
doczepionych na siłę, wyglądają bardziej jak bonus przy napisach końcowych, niż integralna część zakończenia.
Drugiej połowie zdecydowanie brakuje duszy, tego czegoś, dzięki któremu film staje się czymś więcej niż tylko
zlepkiem scen, odegranych przez aktorów sytuacji. Średnio spisuje się tu również połączenie horroru z
komedią, które mogło bardzo wzbogacić i wyróżnić ten film, bo niestety ani tego pierwszego ani tego drugiego
nie ma tu zbyt wiele. Na początku towarzyszy nam tylko drobny dreszczyk, nic więcej, a i humor nie jest zbyt
częsty, ot kilka żartów na krzyż. Choć może to i nawet dobrze, bo jeszcze przez przypadek by się z tego filmu
zrobiła niezamierzona parodia.
5/10
PS. Nie wiem jak spisuje się w tej produkcji trójwymiar – idąc do kina wybrałem wersję 2D.
Miejmy nadzieję, że ten film będzie powrotem do tradycyjnych opowieści o wampirach. Nie o tych błyszczących "wegetariańskich" mamisynkach z sagi Twilight, "Vampire Diaries" czy "True Blood", ale o prawdziwych wampirach (produkcje studia Hammer, kreacje Beli Lugosiego, Christophera Lee, Franka Langelli, czy chociażby demonicznego Lestata z "Interview with the vampire"). Wampiry muszą zabijać, spać w trumnach, uciekać przed słońcem i czosnkiem. Taka już ich rola. Zgadzam się, że pierwsza połowa nowego "Fright night" jest znacznie lepsza, końcówka robi się bardzo przewidywalna. A wersja 3D? no cóż, nie powala.
Film ciągnie tylko aktor Colin Farrell bez niego było by jeszcze gorzej.Ale wykonanie owszem dużej klasy jako całość :D
I jeszcze wiele nie można dodać jest to taki zwykły filmik dla nastolatków .
Dziewczyny będą się ślinić na widok Colina a chłopaki na widok niektórych kobiet w tym filmie.
Ale nie jest źle ! : D
A do milczącego ,,True Blood " to bodaj najlepsza ekranizacja Vampirzego fenomenu idealna w każdym calu.Powstało już 4 serie !
Naprawde jest to serial który zapewnia doskonałą rozrywke a jednocześnie zachowuje klase i ma wielkie przesłanie ukazując prawdziwą wampirzą nature.
Wiem, wiem, uwielbiam ten serial. ;) Na razie jestem po dwóch sezonach, ale niedługo zabieram się za dwa następne.
Pozdrawiam
Nie wiem kto to zapewne głowny bohater.No cóż wątpie aby zrobił chociaż 10 % kariery Colina szczególnie po tak przeciętnej roli.
Film ogólnie rozczarowuje ; ^
Za Colina :D I wampiry :D
Czyja wiem czy grał dobrze idiote łatwo stroić do kamery....
Zgadzam się w stuprocentach! Pierwsza połowa była całkiem niezła, ale na drugiej strasznie się zawiodłam. Właściwie po tej ucieczce z domu odruchowo spojrzałam na zegarek z myślą "Tak szybko, juz koniec?!" Ale okazało się, że została doczepiona jeszcze cała nudna godzina typowych scen rodem z Blade`a.
Jedyna rzecz, która podobała mi się w 2 połowie, gdy pokazali jak dziewczynie głównego bohatera zmienia się twarz. Ten efekt był niesamowity!