Moja ulubiona scena, choć tak oczywista: popisy z mieczem wrednego Złoczyńcy, znudzona mina Indiego...wyciaga pistolet...i go zabija:) I na tym urok owych filmów polega. Sceny niby nie zaskakują, łatwo przewidzieć, a jednak mają ów rozbrajający nastrój i humor. Co prawda tę część lubię najmniej, jest za Świątynią...i daleko w tyle za Ostatnią krucjatą, jednak zakończenie w jak najlepszym stylu. Deus et machina!
Nieee to była druga Świątynia Zagłady(Przeznaczenia) była najmiej ciekawa ale Ostatia Krucjata jest bardzo dobra.
Yoda miał chyba na myśli, że Świątynia Zagłady jest wg niego najsłabsza z całej trylogii. Ale napisał to tak chaotycznie, że faktycznie trudno jest zrozumieć, o co mu chodzi.
Indiana Jones rlz!
tak swoja droga ta slawetna scena powstala przypadkie. naprawde miala byc walka miecz na pejcz ale Harrison Ford sie rozchorowal (dlugo trwaly zdjecia na pustyni i organizm nie wytrzymal zmiany klimatu) i Sam Ford wpadl na pomysl ze zamiast sie prac i robic karkolomne podskoki po prostu go zastrzeli - tak juz bywa ze to co najlepsze powstaje spontanicznie
Całe szczescie, ze Ford mial rozwolnienie... Takiej pieknej sceny by nie bylo...