(mogą się pojawić spojlery) Wiele osób pisało już tu na forum o głównej zalecie filmu, czyli nieustannej akcji przyciągającej do ekranu. Ja bym (chociaż może to moja nadinterpretacja i doszukiwanie się czegoś ambitnego w zwykłym filmie sypiącym fuckami) zwrócił uwage na taką ciekawostkę - film pokazuje duże, amerykańskie miasto z najgorszej możliwej strony: mamy ćpunów, prostytutki, pedofili, przemoc rodzinną itp. - wszystko oczywiście lekko przerysowane, i jednocześnie skontrastowane z żoną głównego bohatera zabraniającego używać mu przekleństw w obecności dzieci, czy, co jeszcze ciekawsze, ze sceną kiedy główny bohater przekonuje Olega, żeby przyznał że jest amerykaninem, a nie rosjaninem. Dzieciak nie chce tego przyznać i trudno mu się dziwić po tym wszystkim co przeszedł. Dużym plusem jest też końcowa animacja, podsumowująca cały film z oczu Olega (prostytutka jako wróżka, etc)
Poza tym oczywiście są też sceny po prostu kiepskie, jak końcowa rzeźnia na lodzie, mocno zalatująca tandetą i brakiem pomysłu. Poza tym film jest troche za długi i momentami ciągnięty na siłę, szlag mnie trafiał jak ten pistolet tak krążył z rąk do rąk :p
Podsumowując - ode mnie 7,5/10, warto obejrzeć.
PS. dwa zastrzeżenia do recenzji filmu:
1. główny bohater filmu ma na imię Joey, a nie John... nie jestem pewien, ale to chyba nie to samo imię.
2. Tytuł "Running Scared" jak sądzę, nie odnosi sie raczej do pościgu Joey'a za pistoletem/Olegiem, ale raczej do ucieczki przestraszonego chłopaka przez ulice miasta, stąd sformułowanie "Run, John, Run" nie bardzo by pasowało.
Pozdrawiam