niestety znowu mamy wszystko według schematu - dobry wygrywa, zły przegrywa. Jest to tylko odrobine inaczej przedstawione niż w podobnych filmach. Od początku wiedziałem że wielki amerykanin o sercu matki teresy przeżyje i zostanie cholernym bohaterem. W końcu film kręcony w USA.
Taka przewidywalność zakończeń zaczyna już być irytująca. Osoboście wolałbym żeby np. Ewan McStarley (Angielski żołnierz) w jakiś sposób przeżył. McStarley to brutal, jednocześnie komiczny w swojej brutalności, coś jak Mr Blonde z "Wściekłych psów". Lubie takie postacie. Był ciężko duświadczony przez los co poniekąd troche go tłumaczy.
Lub jakby chociaż reżyserowi udało się uciec (a później moglibyśmy go zobaczyć w 2 części z bardziej już mrocznym obliczem :D ).
Podsumowując film był słaby ale dobrze nakręcony i dostarczył mi troche rozrywki dlatego daje 4/10 (poniżej oczekiwań)