Przepraszam wszystkich zagorzałych (tak jest - za gorzałę !!!) zwolenników tzw wielkiego kina polskiego.
Przykra mi rola padła w udziale - niejako jako Gałkiewicz w Ferdydurke.
Nic nie poradzę, że to nie zachwyca mimo, że ma i musi zachwycać.
Daję 2 za konie (albowiem zdarza mi się dosiadać ich czasem) i za kunszt jazdy konnej. Reszta jest niestety patetyczną przestarzałą nudą.
Teraz możecie mnie za tę niską ocenę zrugać i wybatożyc (możecie się zabawić w prezyd"ę"ta Lubina)
Zdanie swoje podtrzymuję i nudę nimiłośierną i mękę podczas oglądania seansu potwierdzam.
Brak konkretów, ucieczka w ogólnik za pomocą słowa "reszta" ("reszta jest patetyczną nudą").
Jest odwrotnie, film jest wybitny i nie jest jednolicie patetyczny dzięki krwistym bohaterom, świetnie zagranym i wyreżyserowanym, a owszem, ma pewne patetyczne wątki, sceny, bohaterów, ale czy patos jest wykreślony z rejestru artystycznych elementów filmu? W "Szeregowcu Ryanie", w "Liście Schindlera", w "Braveheart. Waleczne serce" też jest patos. Czy patos ma sens i stanowi wartość, zależy jakiej jest jakości i w jakiej zawarty jest dozie.
Uważam, że jeśli gdzieś należało usunąć zbyt grubą warstwę patosu, to z postaci króla czy innych wysokich dostojników polskich - dodałbym im emocji, indywidualizmu, a reżyser jakby bał się, że zabrudzi warstwę patriotyczną filmu i powieści poprzez takie wyreżyserowanie wspomnianych postaci.
Reszta jest znakomita, barwna, Radziwiłł - świetny, pozornie stateczny, spokojny, a jednak dwulicowy; Bogusław Radziwiłł - fantastyczna rola! Teleszyński pokazał, jak znakomitym jest aktorem, osobiście dałbym jego postaci w twarz, to taki Brunner z "Klossa" w "Potopie"; Nawet Herdegen z grobowym głosem zapada w pamięć, skrajnie irytując ("zwiędła ruto, bo ci..."); Bazak jako Kuklinowski... co za podłota, jaki śliski z niego gad!; Kiemlicze - groteskowi, wspaniałe 3 postacie, ten komizm obok komizmu Zagłoby i wątku Rocha Kowalskiego tworzy dodatkowy wymiar filmu, obala zarzut o patosie; Braunek - doskonałe utrafienie w rolę, wspaniale zagrała kobietę kochającą, lecz wahającą się wobec sprzecznych doniesień i manipulacji; Wołodyjowski - Łomnicki nawet gdyby zagrał szablę, byłby pierwszą szablą Rzeczpospolitej, jak wspaniale odtwarza on złożoność, indywidualizm osobowości Wołodyjowskiego - gra niby oszczędnie, a jaka siła wyrazu! Przy nim Zamachowski w "Ogniem i Mieczem" to był szkic przy olejnym obrazie, Łomnickim właśnie.
Siłą tego filmu jest aktorstwo, znakomicie poprowadzone, główne role i drugorzędne a nawet epizodyczne. Nie mówię już o Kmicicu, Olbrychski jest dogłębnie wiarygodny, imponujący dla mężczyzn, pociągający w oczach kobiet, a zarazem jakby czasem chłopięcy, gdy ulega namiętnościom i gubi się.