No, na pewno nie Potop. Epopeja Hoffmana to proste kino przygodowe, które punktuje dzięki temu jak to zrobiono. Lecz nie jest to jakieś kino ambitne, chyba, że za ambicje liczyć twórcom rozmach a nie głębie. Postacie dobre lecz szablonowe, reprezentują typowy kanon widowiska. To nie głębsza analiza epoki ( niczym Wojna i Pokój ) tylko rzetelne przeniesienie na ekran książki.
A jednak to nie tylko "film widowiska", bo np.psychologia postaci jest bardzo pogłębiona dzięki błyskotliwej reżyserii i niezwykłym talentom aktorów, a też i talentowi Sienkiewicza. Przecież ten Radziwiłł to jakas ponadczasowa figura zdrajcy, tacy powrócili w czasie zaborów i PRL, teraz nawet współcześni kosmopolici są identyczni. Hańcza znakomicie zagrał cynika, karierowicza, który znieczulił swoje sumienie, znam osobiscie takich. To, jak patrzy, jak mówi, jak dzieli narrację w zależności od tego, do kogo mówi... też to, jak umierał pokazuje nie tyle jego, co psychologię zdrady i cynizmu. Podobny jest do niego wprost idealny do tej roli L.Teleszyński, Bogusław Radziwiłł, tu najlepiej spośród kolekcji swoich znanych filmów pokazał, jak świetnym jest aktorem. Braunek znakomicie, inteligentnie i w sposób nieprosty zagrała kobietę kochającą wybranka trudną miłością.
A arcydzielnie zagrał Olbrychski, miał zaś do opracowania trudniejszą postać, bo potem przekształcającą się w pozytywną, a sztuka mniej lubi pozytywność. Oddał Olbrychski ideę wyrażaną chętnie przez autora "Trylogii" w jego literaturze, ideę chrześcijańską walki ze złem, także w sobie. W literackim oryginale też tak było, naliczyłem w nim (notatki ołówkiem na przedostatniej stronie) ok.kilkadziesiąt nawiązań do chrześcijaństwa w "Potopie".
"Potop" dlatego różni się od np. sfilmowanych "Dumasów" , że wpleciona weń jest nuta powagi, kwestie patriotyzmu, zdrady ojczyzny i wiary religijnej. To mniej rozrywkowa literatura niż zwykłe powieści kostiumowe - może ktoś z zewnątrz do końca tego nie dostrzeże, ale my oglądamy ten film, czytamy książkę W KONTEKŚCIE... zaborów, wojen, zagrożenia tożsamości, biologicznego istnienia (późniejszy Sybir, wynaradawianie, wojna z Hitlerem, komunizm). I jest w grze aktorów pewna taka... dramatyczna powaga wynikająca z świadomości tego kontekstu, że to nie tylko rozrywka, np.król Jan Kazimierz ukazany jest nawet ciut za sztywno, ale to rzecz zamierzona, wtedy tak traktowaliśmy i chyba do dziś traktujemy z podobną powagą naszych władców i sprawy niepodległości.
Bardzo nas trzeźwi z ewentualnego zboczenia ku rozrywkowemu odbiorowi filmu samo pojawienie się Jasnej Gòry jako wątku zwrotnego w "Potopie"... a jeśli ktos zaprzeczy, to mogę przeanalizować, jak buduje atmosferę ważności tego miejsca Hoffman wraz z operatorem, spowalnia akcję, z pewnym namaszczeniem pokazuje na początku tego rozdziału w filmie owo sanktuarium. Pamiętam, w l.70. to było szokujące, taka bezpośrednia wyznawczość - wtedy, gdy w peerelowskiej tv nigdy nie można było pokazać filmu religijnego.