Obejrzałam film dopiero za drugim podejściem. Wiedziałam od dawna, że chcę zobaczyć, ale kiedy go w końcu dorwałam, wyłączyłam po 20 minutach. Nie wiem, czy każdy zrozumie o co mi chodzi, ale angielskie filmy z lat 60 bywają często dosyć niezrozumiałe. Zachowanie ludzi, dialogi, to wszystko jest bardzo specyficzne. Dzisiaj siadłam i obejrzałam znów, tym razem cały. Pierwsze moje wrażenia po obejrzeniu- może nie tyle nudne, co niezrozumiałe. Ale teraz, kiedy po kilku godzinach mam obrazy z filmu w głowie, zaczynam rozumieć jego fenomen. Bo pomimo, że był ciężki i trudny, pozostawił wyraźne ślady w głowie. Kilka rzeczy, na które zwróciłam uwagę:
-Klimat lat 60- jest, jak najbardziej. Tylko brakuje mi klimatu Londynu. Miasto jest jakieś małe, zbudowane z szaroczerwonej cegły, wygląda właściwie jak małe miasteczko a nie stolica swinging sixties. Dużo bardziej przemawia do mnie chociażby "Performance", film z tej samej półki(z tym, że nie Antonioniego...). Nie przekonują mnie również te dziwne demonstracje, protesty na ulicy. (Zauważyliście, że na jednym z transparentów zamiast "NO!" napisane jest "ON! ON!"?)
-Główny bohater jest fenomenalny. Gra tak naturalnie, że w pewnym momencie zapomina się, że to tylko aktor a nie prawdziwy fotograf próbujący dojść do rozwiązania zagadki. Poza tym jest niepokojąco przyciągający, zarazem obrzydliwy i bardzo atrakcyjny. I jeszcze jedno- niesztampowy. Po pierwszych minutach filmu można się spodziewać szablonu egoistycznego artysty, który traktuje ludzi wokół jak służących. A tymczasem okazuje się, że artysta jest... ludzki. Ja przynajmniej tę jego ludzkość zauważam.
-Tak zwane dłużyzny owszem, występują, ale nie zauważa się o ile jest się zafascynowanym i zapatrzonym w obraz.
Zagadkową rzeczą jest dla mnie zachowanie dwóch dziewczyn, które bardzo chcą być sfotografowane. Kiedy Thomas je rozbiera, krzyczą, ale naprawdę nie jestem w stanie wyłapać, czy są to krzyki przerażenia czy radosne krzyki zmieszane ze śmiechem. Naprawdę, równocześnie słyszałam błagalne piski jak i śmiech. Ciekawe, czy to celowy zabieg, czy tylko ja odniosłam takie wrażenie?
Trudno dać temu filmowi dobrą, adekwatną ocenę w kilka godzin po seansie. Być może jestem zbyt młoda, zbyt mało filmów widziałam, żeby w pełni go zrozumieć. Ale z pewnością kiedyś do niego wrócę.