PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33008}

Powiększenie

Blowup
7,7 34 511
ocen
7,7 10 1 34511
8,5 37
ocen krytyków
Powiększenie
powrót do forum filmu Powiększenie

Podczas pierwszego seansu tkwiłem korzeniami w opiniach i pogłosach drugiej ręki o tym filmie. A sam obraz nie pozwala na myślowe schematy. Za pierwszym podejściem: płycizna... za drugim jednak - prawdziwe arcydzieło! Ostatecznie "Powiększenie" to jeden z najlepszych filmów jakie widziałem, i jeden z tego nielicznego grona, który nigdy nie zapomnę.

Początkowo warstwa filozoficzna na temat możliwościach percepcyjnych człowieka wydała mi się okrutnie banalna, a końcowa scena ulepiona z kilku tanich chwytów. Trochę tu motywów kartezjańskich, trochę pascalowskich. Zrobione to jakoś nieszczególnie, pominąwszy świetny aspekt estetyczny. Choć napis "The end" powitałem z rozczarowaniem, to jednak miałem przeczucie, że pewien potencjał tego obrazu mi umknął.

Minęło kilka tygodni zanim postanowiłem powtórzyć seans, tym razem z krytycznym a nie bałwochwalczym nastawieniem. A wtedy - prawdziwe olśnienie. Uderzyło mnie zwłaszcza pełne głębokiego tragizmu kontrastowanie między sztuką (sztucznością), a rzeczywistością. Pop art eksponowany w filmie jest kolorowy, pełen krzyku i życia, egzystując tuż obok nędzy brudnych dzielnic robotniczych. Mimowie ze śmiechem i udawaną radością mkną przez ulice Londynu; sam Londyn nie ma jednak uroku, jest brudny, szary, toteż i śmiech mimów jest tu pusty, nie tylko osadzony w próżni, ale również nie wychodzący z prawdziwych emocji, udawany w ramach obyczajowej rewolucji. Między ludźmi nie ma więzi emocjonalnych; człowiek traktowany jest jako tworzywo sztuki, obiektyw rządzi zachowaniami (genialna scena wstępna, gdzie modelka udaje pożądanie), szczytne hasła, o które walczy człowiek stają się przedmiotami bez znaczenia (scena z transparentem wylatującym z samochodu). Pełno w tym filmie ukrytych gestów rozpaczy, pełno pustych symboli nie odsyłających donikąd, nie ma zaś żadnych głębszych uczuć. Aktor grający główną rolę genialnie oddał zagubienie człowieka w pustce sztuki, która zastąpiła realne życie. Głęboka, acz pesymistyczna jest tu również analiza samej egzystencji człowieka jako takiej. Niezdolny do zdrowych relacji międzyludzkich bohater szuka punktu zaczepienia w chaosie zwanym życiem. Zagadka kryminalna staje się dla niego możliwością odnalezienia jakiegoś sensu, jakiegoś śladu krwi i kości tego świata, nie tylko kolorowego blichtru. Okazuje się jednak, że wszystko było iluzją. Świat to labirynt, kod wysłany znikąd do nikogo. Bohater pozostaje samotny. Każdy jest w zasadzie samotny: radosna sztuka pop artu zapełnia tylko tę przerażającą pustkę martwymi przedmiotami.

10/10! ARCYDZIEłO!

ocenił(a) film na 10
piwo_za_darmo

Piszesz, że "obiektyw rządzi zachowaniami". Byc może. Ale w kluczowej scenie w parku para nie wiedziała, że jest fotografowana. A mimo wszystko ich zachowanie (jej zachowanie) było podyktowane obecnością faceta z pistoletem w krzakach. Dziewczyna zachowywała się podejrzanie: rozglądała się, ewidentnie ciągnęła faceta na miejsce zbrodni. Wydaje mi się jednak, że wszystko co się dzieje można zinterpretować, sfotografowac, opowiedzieć na wiele różnych sposobów. Moim zdaniem to interpretacja rządzi "dzianiem się". Ta scena w ogóle jest kosmiczna. Mamy fotografa, ze zdjęć którego poznajemy historię, mamy reżysera, który dla nas kręci tę scenę (np. na jednym ze zdjęć wywoływanych przez Davida para patrzy w jednym kierunku, ale ani w obiektyw aparatu [choć w kierunku fotografa], ani na mordercę rzec jasna, gdzie oni patrzą??). Mamy w końcu własne spojrzenie na polanę. Ja za pierwszym razem nie widziałam ciała u stóp Vanessy, a za każdym następnym razem było dla mnie najwidoczniejsze pod słońcem.

Dla mnie film ten jest głównie o tym, że istnieje to, co kolektywnie uznane. Trudno udowodnić morderstwo bez dowodów, chociażby fotograf zaklinał się, że widział, był, fotografował. Za to piłka której nie ma jest, gdy 5 osob w nią gra. Cóż nam po naszej własnej prywatnej prawdzie, bez zgody na nią przynajmniej jednej więcej osoby?

Na koniec: chciałabym mieszkać w takiej pracowni jak w filmie Hemmings.

użytkownik usunięty
flicka_2

Bardzo ciekawie (podobnie jak Twój poprzednik)napisałeś.A konkretnie o "prawdzie"- czy-li o tym co za nią uznajemy,bądź pozwalamy uznać,przypomina mi to motyw przewodni z filmu Kontakt z J.Foster(choć zapewne daleko mu do niejednego filmu Antonioniego...). Zatem, czy prawdą jest tylko dla nas to, co potrafimy udowodnić,zdefiniować,pokazać?Powiększyć pewien fragment obrazu który przypadkiem został zapisany i dojrzeć drugie dno?W innym filmie M.A. "Zawód reporter" bohater grany przez Nicholsona oszukuje świat zamieniając fotografie w paszportach i w ten sposób kradnie czyjąś tożzsamość.To też jest zgoda innych osób na przejęcie innej roli-tyle że wymuszona oszustwem,jednak nie na długo...Pytanie więc: co nas bardziej denerwuje- to że ktoś podstępem wymusz na nas takie a nie inne zachowanie wobec niego,czy to że chce uniknąć odpowiedzialności za to?
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 4
piwo_za_darmo

Oglądałam film tylko raz, spory kawałek czasu temu, trafiłam na niego przypadkowo. Cały czas czekałam na rozwój akcji, jakiś prostszy, jaśniejszy przekaz i nic. Zobaczyłam napis końcowy i mnie zatkało jak nigdy po obejrzeniu jakiegokolwiek filmu. Nie pomyślałam że 'pewien potencjał mi umknął' tylko wprost że chyba ten film jest dla mnie za mądry. Po szoku którego doznałam na koniec filmu nie planowałam go oglądać ponownie. Jednakże po przeczytaniu Twojego opisu, chyba się skuszę :) No i parę lat więcej może zrobi swoje :)

ocenił(a) film na 10
madamelarte

Nie ma co wstydzic się głupoty!Anonimowo jest łatwiej przyznać że czegoś nie rozumiemy,albo rozumiemy inaczej niż POprawna większość...hahaha!Sorry za wredne wtręty.Film jest przepiękny nawet bez żadnych ideologii czy filozofii.PS.Moja mądrość jest moją mądrością a głupota też.

ocenił(a) film na 9
piwo_za_darmo

Rzeczywiście. The End niespodziewanie i pozostawia pewien niedosyt. Jakby film się urwał i nie dowiadujemy się co było naprawdę, a co nie. Zresztą nawet fabuły jako takiej mnie było i ciągle czekałem na jakieś uderzenie. A tu nic. Jak w życiu.

ocenił(a) film na 7
piwo_za_darmo

zupełnie inaczej odebrałem mimów. wydaje mi się, że właśnie ich śmiech jest prawdziwy, że gdy nie-grają w tenisa, są bardziej autentyczni od wszystkich innych postaci.

@Zygfryd666 dla mnie zakończenie było idealnie wyważone. jest świetnym podsumowaniem, każda scena, która miałaby być potem, byłaby niepotrzebnym przedłużaniem.

ocenił(a) film na 7
Starrysky

Według mnie Thomas tworzył swój świat w pop-arcie (wątek morderstwa). Ten świat był zatuszowaniem szarej ówczesnej rzeczywistości. Chciał go przekroczyć, wyjść poza ramy. Liczy się tylko nasze postrzeganie, nie zaś przedmiot obserwowany. To tylko kwestia podejścia. Motyw na końcu z mimami pokazał jak Thomas jest zdziwiony, że nie tylko on kreuje własny świat iluzji, że robią to też inni, co zwiastuje nowym porządkiem rzeczy, nową percepcją postrzegania rzeczywistości. Bowiem już za 3 lata narodzi się ruch hippisowski.

ocenił(a) film na 7
nephilim_718

Wydaję mi się, że ludzie mają ambiwalentne podejście do filmu, z powodu gdyż film jest rozwleczony linearnie jedno-wątkowo, dotyka właśnie głownie tematu sztuki/iluzji i może trochę wolności seksualnej. I na tej podstawie film się głownie interpretuje, gdzie taki motyw można umieścić w filmie tylko w jednej sekwencji i wszystko będzie jasne.

ocenił(a) film na 8
piwo_za_darmo

Dla mnie główny motyw filmu to tytułowe "Powiększenie". Fakt, że jeśli wystarczająco długo będziemy się doszukiwali w czymś sensu, ukrytych treści to w końcu one się ujawnią, ale nie dlatego, że tam były, tylko ze względu na to, że ich szukamy. Podobnie rozmowa z przyjacielem artystą, który odnajdywał treść dopiero po namalowaniu przez siebie obrazu. To według mnie krytyka łatwej sztuki, która dostała świetną pożywkę w postaci postmodernizmu - uwolnienia od wszelkich ram. Film stawia pytanie - właściwie czy obecnie cokolwiek nie jest sztuką czy może wystarczy się do tego przekonać i się nią już stanie (gitara ma znaczenie tylko wśród ludzi, którzy uważają ją za coś znaczącego - na ulicy go traci)? Losowy przedmiot, najbardziej absurdalne beztreście, może nabrać sensu, jeśli bardzo będziemy chcieli go znaleźć. Ale to nie oznacza, że ten przedmiot faktycznie ma jakąś wartość, a jedynie to, że w obecnej rozstandaryzowanej sztuce można tej treści doszukać się wszędzie. Nawet w obrazie krzyczącym "Nie mam żadnego sensu!" ktoś doszukałby się sensu w samej negacji. Ostatnia scena z tenisem jest podsumowaniem całości. Możemy udawać grę w tenisa bez piłki, tylko czy to oznacza, że ona tam jest? Że cudownie się pojawia, kiedy tylko uznamy, że istnieje? Ta chwila zastanowienia przed podniesieniem piłki i nieme nawoływania do jej zwrócenia wydają mi się bardzo istotne. Ostatecznie Thomas ugina się pod prośbami i wkracza w świat gry, którego w rzeczywistości nie ma.

użytkownik usunięty
5lider

No ale najwidoczniej ma to sens na spędzenie czasu pośród ludzi...[Kłania się ksiązka E.Bernea "W co grają ludzie"].
Wybieramy sobie grupy które "grają" w pewne gry ,które i nas przyciągają.To pewne ograniczenie (jak zauważyłeś zwiazek z gitarą "wewnątrz" i "poza" pewną społecznością/umową).Czyli wybory kieruja nas tam gdzie chcemy być zauważeni,akceptując normy,lub je łamiąc wewnatrz danej społeczności...

ocenił(a) film na 8

Nie widzę ścisłego związku. Pytanie zadane w filmie to według mnie nie "czy granie w rozrywki (gry Berne'a opierają się na emocjonalnej, skryptowej wypłacie, nie tylko na samym zauważeniu naszego istnienia - kłania się książka "Dzień dobry... I co dalej?" tego samego autora) ma sens?" tylko "czy granie w tę konkretną, oderwaną od rzeczywistości rozrywkę ma sens?". Zauważ, że równie dobrze można spędzać czas pośród ludzi, budując domy, pomagając biednym itd. Oczywiście można też brać narkotyki, albo strzelać do ptaków, ale nie wydaje mi się, żeby tak ogólne pytania o konstruktywizację czasu, osobiste preferencje i oddalanie frustracji było tu istotne, bo właściwie można je przypisać do każdego filmu fabularnego. Przecież "Powiększenie" nie stawia tezy, że spędzanie czasu z ludźmi jest czymś bezsensownym.

ocenił(a) film na 7
5lider

właśnie dlatego podoba mi się powiększenie, jest niejednoznaczne - możemy stwierdzić, że thomas dał się wciągnąć w nieistniejącą rozgrywkę, albo, że odkrył, że prawdziwe jest to, co dla nas ważne, czy to, co sobie stwarzamy, czy coś tam jeszcze; można pozytywnie i negatywnie.

użytkownik usunięty
5lider

"Dzień dobry..I co dalej" jest kontynuacją-rozwinięciem teori gier,której podwaliny zostały opisane w "W co graja ludzie?"
Chyba wszystkie "gry" są abstrakcją pojęciową do której zdolny jest tylko człowiek,wiec nie podoba mi się podział na czarno-białe/dobre-złe,bo to uproszczenie:można budować dom dla dyktatora despoty(który też gdzieś musi mieszkać),można brać narkotyki i tworzyć sztukę,można strzelać do ptaków aby zdobyć pożywienie,można pomagać biednym dla zaspokojenia własnej potbrzeny...Można też pracować będąc handlarzem bronią ("Zawód reporter").
Myslę że Antonioni ukazuje wieloznaczność,czy też wielopłaszczyznowość ludzkich relacji,które są ograniczone przez konwenanse "gier"- to jednak chcą z nich uciec...I ma to sens,pomimo ograniczeń które są nieprzekraczalne.

ocenił(a) film na 8

Owszem i w kolejnej książce koncepcja Berne'a ewoluowała do tezy, że gra musi mieć wypłatę. Podział na gry dobre/złe oczywiście, że jest uproszczony. Na podstawie takich krótkich zwrotów nie da się jednoznacznie określić efektów jakiegoś działania, ale w ogóle ich nie wartościowałem - podałem kilka przykładów konstruktywnego i mniej konstruktywnego wykorzystywania czasu, żeby pokazać jego różnorodność. Co do samego filmu: wydaje mi się, że doszukujesz się zbyt ogólnego sensu, zapominając, że z jakiegoś powodu autor umieścił obraz w światku sztuki, że cały czas problem rozgrywa się właśnie w wewnętrznym konflikcie "czy coś w co wierzę faktycznie istnieje?". Choćby samo ciało.

użytkownik usunięty
5lider

Stąd właśnie moja aluzja do innego filmu tego reżysera,na podstawie której dopatruję się analogii do filmu z tematu bieżącego wątku.
To zresztą ciekawe same w sobie:analizując inne dzieła danego autora,można się dopatrzyć (zazwyczaj) pewnego schematu,lub też kierunku jaki jest zawarty w tych dziełach,co pozwala z szerszej perspektywy zrozumieć przekaz pojedyńczego dzieła.

użytkownik usunięty

A teza o "wypłacie" z analizy transakcyjnej Berne'a stanowi sedno jego teorii i była zawarta już w jego pierwszej książce.
Bo po co by dochodziło do "gier" ,gdyby nic z nich uzyskać by nie mogli w nie grający?

użytkownik usunięty

Sprostowanie:
W pierwszej książce Berne pisze o "celu" - a nie o "wypłacie".W czym przyznaję tobie rację,choć dla mnie jest to ten sam sposób zakończenia transakcji.

ocenił(a) film na 8

Szczerze to nadal nie widzę tej wielopłaszczyznowości ludzkich relacji ukazanych w filmie w jakiś specjalny sposób. Według mnie większość przemyślanych filmów ma taki wątek, a to z tego powodu, że pokazują one międzyludzkie relacje, które rządzą się pewnymi ogólnymi prawami opisanymi przez Berne'a (jeśli przyjmujemy jego teorie). W "Powiększeniu" jest wiele scen, gdzie protagonista robi coś samotnie - na przykład cała sekwencja dopatrywania się detali w zdjęciu, powiększania go itd. Thomas szuka tej treści tak długo, aż w końcu ją znajduje. Właściwie to przyjmuje też twoją interpretację, tak samo jak przyjmuję, że film opowiada o teorii grawitacji, bo przecież przedmioty w nim spadają.

użytkownik usunięty
5lider

Owszem - tak jak spadają "zmyślone" piłki do tenisa... ;)

ocenił(a) film na 10
piwo_za_darmo

Piję piwo za opłatą,ale wypiję i twoje kolego za twoje zdrowie...Świetnie je podałeś,jak na tacy!Gratuluję.Film to rzeczywiście arcydzieło.Przeraża nastrojem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones