Na film składa się fragment życia jednego człowieka. Nie ma więc wątków pobocznych. Mamy fabułę liniową czasu rzeczywistego i nie możemy się pogubić. Antonioni był człowiekiem sztuki, więc pokazał nam to, co zna, a więc życie artysty. Pierwsza scena wprowadza w samą esencję jego (artysty) życia, dzięki czemu reżyser w pigułce przedstawia bohatera; jego środowisko, nastawienie do pracy i do ludzi, problemy, przebłyski refleksji itd... Bardzo sprawnie, bo we właściwym sobie szybkim tempie ujęto charakter życia twórcy w fazie szczytowej.
Nagle - jak klinem - wchodzi w życie bohatera myśl zainspirowana przypadkową sceną z kobietą nie-modelką, która wydaje się być dla niego szansą na "coś nowego", powiewem świeżości i naturalności. Pod wpływem nowo poznanej kobiety, przestawia zwrotnicę swojego normalnego, rutynowego życia i zjeżdża torami w nieznane. W zasadzie nie wie kim jest owa nieznajoma, nic też nie wie o wydarzeniu, które zwróciło jego uwagę, ale myślami żyje już w nowym, obcym układzie nieznanych mu zależności. Odkrywa wreszcie coś, co potęguje tajemniczość i istotność drogi, w którą zboczył. Okoliczności w jakich się znalazł urastają i potwornieją z każdym nowo odkrytym szczegółem, a przyjaciele ignorują go, gdy próbuje się zwierzać. Problem pozostaje tylko w jego głowie.
Okoliczności następnego dnia zacierają ślady po wczorajszym wydarzeniu. Bohater nie ma żadnych szans uzyskania odpowiedzi na pytania "co? kto? i dlaczego?". Wielki i zdawałoby się przełomowy incydent w jego życiu, pryska jak bańka mydlana, po której nie zostaje zupełnie nic.
Na koniec bohater zostaje wdeptany w samego siebie przez kolejną okoliczność, która - zdaje się - kpi z realności i zaprasza go do wspólnej zabawy. Ten przyjmując zaproszenie, zaciera w sobie różnice pomiędzy realnością a iluzją.
No i przepiękne kadry, głównie te z jego pracowni. Kompozycja też sprzyja wykładaniu historii. Film bezbłędny, doskonały, sam bym tego lepiej nie zrobił ;)