nic dodać, nic ująć. Piękny i smutny film. no i ostatnia scena - pogodzenie się z losem. i te pomarszczone jabłuszka... coś cudownego.
Początkowo zakończenie bardzo mi się nie podobało - byłem pewnie zbyt przyzwyczajony do hollywoodzkiej produkcji o Robin Hoodzie. ;) Jednak teraz także uważam, że jest piękne. Do tego dochodzi jeszcze doborowa obsada (Audrey Hepburn i Sean Connery to dwójka moich ulubionych aktorów).
9/10 :)