Uważam, że takiego typu filmy zostały odebrane przez krytykę i publiczność zbyt osobiście, a to przecież typowy western, który powstał po to, żeby się odprężyć, zrelaksować i o niczym specjalnie nie myśleć. Yul Brynner czy Warren Oates stanęli na wysokości zadania i dali nam bardzo dobry pokaz aktorstwa! Muzyka idealnie dobrana do sytuacji. Pojedynki czy jazda na koniu - miodzio! O to chodzi w serii "Siedmiu wspaniałych" - a nie o filozoficzne rozważania czy zarąbiste najechanie kamerą. A zresztą, piszcie co chcecie. Ja jestem zadowolony z kolejnych części "Siedmiu wspaniałych" - tym niemniej za wzór takich historii zawsze będę stawiał "Siedmiu samurajów" Akiry Kurosawy.