Gdzie te zabawne dialogi a'la Allen? Gdzie barwne postacie? Bohaterowie są żałośni do bólu. Żebrzą o jakiekolwiek uczucia, wybierają beznadziejnie. I nie chodzi o to, że w prawdziwym życiu też się szamoczemy z uczuciami, bo aż tak źle, jak w tym obrazie na pewno nie jest. Przykro mi było na to patrzeć, szczególnie na sir Hopkins'a, który strzelił sobie w kolaną tą rolą.
5/10 ze względu na Londyn, do którego mam sentyment.