PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=464544}

Pozwól mi wejść

Låt den rätte komma in
2008
6,7 42 tys. ocen
6,7 10 1 41756
7,2 30 krytyków
Pozwól mi wejść
powrót do forum filmu Pozwól mi wejść

Zastanawiam się, kto z Was (osób, które film obejrzały) dostrzegło w postaci Eli bezuczuciowego, chłodnego i wyrachowanego wampira, który jedynie udaje współczucie, przyjaźń, itp. - słowem - tylko pozoruje ludzkie zachowania? Intryguje mnie to bardzo, więc proszę Was o krótką opinię, czy faktycznie można tą postać tak odebrać, co za tym przemawia i jaka wobec tego będzie wymowa filmu.
Dzięki serdeczne i pozdrowienia dla wszystkich.

parura

Tak, mozna ja tak odebrac, ale jakos chyba bardziej wydaje sie byc lagodna dobra itp. czyli do du...

ocenił(a) film na 10
hamann666

Podbiję temacik swą przedostatnią refleksją nad tym problemem.

Książka jakoś tam ten fakt wyjaśnia, natomiast w filmie ukazane jest wprost, że Hakan morduje niemal bezlitośnie i to zanim jeszcze poznajemy Eli. Pominąwszy książkowe dywagacje n/t moralnych rozterek Hakana, w filmie zostaje on bez większych ceregieli skojarzony z etykietką zimnokrwistego mordercy, przez co od pierwszych scen odstręcza widza. Potem dopiero wyjaśnia się motyw jego działania i zaczynamy rozumieć, o co chodzi.
Natomiast Eli po pierwszej scenie morderstwa wypada dość dwuznacznie - niby morduje, a jednak ma jakieś chwile załamania, poza tym budzi sympatię.

Mi się wydaje, że twórca jednak chciał nam ukazać wampira z ludzką twarzą, co oczywiście nie wyklucza innych interpretacji, niemniej ten zamiar (chyba) reżysera mnie zdecydowanie przekonał i jakoś nie potrafię wyobrazić sobie Eli inaczej. Po prostu widzę w niej pełnowymiarowego człowieka - dość wyrachowanego, egoistycznego i pozbywającego się (na siłę?) skrupułów, kiedy zachodzi potrzeba, ale też zagubionego, odczuwającego samotność oraz potrzebującego bliskości, zrozumienia, przyjaźni, którą w tym konkretnym przypadku potrafi odwzajemnić.

ocenił(a) film na 10
parura

Jeśli chodzi o Hakana to ja go wcale nie odebrałam jako zimnokrwistego mordercę. Właśnie wręcz odwrotnie. On idzie mordować, bo potrzebuje krwi dla ukochanego dziecka (czy ukochanej osoby - jak kto woli widzieć relację Eli/Hakan). Idzie po tą krew jak po lekarstwo - ostatnią deskę ratunku, by ukoić ból i cierpienie osoby, na której mu zalezy bardziej niż na sobie. Bierze ten kwas, żeby w razie wpadki nie zaszkodzić Eli. Idzie mordować i ciągle mu nie wychodzi. Ciągle zaczyna, ale nie potrafi skończyć. Może gdyby choć raz jego mordowanie faktycznie się udało - w sensie i sprawnego zamordowania i zabrania krwi - tak wszystko profesjonalnie i na zimno - to może mogłabym w nim zobaczyć kogoś bardziej zimnokrwistego. Jednak tak jak jest w filmie to dla mnie on jest bezradnym i biednym człowiekiem, którego przerasta zadanie jakie sobie wyznaczył, a wyznaczył je w imię miłości do dziecka. Dla mnie to postać całkowicie tragiczna i zarazem bardzo ludzka. Przy okazji - mamy też scenę (na początku) kiedy Eli krzyczy na niego, bo znowu nie przyniósł jej krwi - czyli znowu mu nie wyszło - znowu nie potrafił zabić i ściągnąć krwi. To jeden z tych momentów filmu, które (przynajmniej w moim odbiorze) pokazują, że dla niego to zabijanie jest bardzo trudne.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Pełna zgoda, ale mi chodzi o sam początek filmu - o pierwsze wrażenie, jakie wywiera na nas ta postać, bo oczywiście później ten wizerunek się zmienia - jak napisałem - wyjaśnia się wszystko.
Chodzi mi dokładnie o to, że jest zasadniczy kontrast pomiędzy morderstwem dokonywanym przez Hakana, a tym dokonywanym przez Eli. Zauważ, że morderstwo Eli jest przedstawione zupełnie inaczej - ona błaga o pomoc, po wszystkim zaś jakoś się podłamuje, czy coś w tym stylu. Wydaje mi się, że to znacząca kwestia.
Ja również daleki jestem od tego, aby Hakana traktować jako chłodnego mordercę, ale chodzi mi tu o sam sposób przedstawiania postaci, budowania ich wizerunku oraz o to pierwsze, znamienne wrażenie.

ocenił(a) film na 10
parura

Jej błaganie o pomoc jest kuszeniem ofiary, jest kłamstwem - akurat to wcale nie stawia jej w dobrym świetle. Wręcz przeciwnie, bo to takie zimno profesjonalne zachowanie. W dodatku wykorzystywanie czyjegos dobrego serca, chęci pomocy dziecku, do tego by zwabić go i zabić. W mordowaniu Eli jest własnie prawdziwą profesjonalistką. To samo kiedy zabija tego faceta, który przyszedł ją zabić w mieszkaniu. Ogólnie właściwie wychodzi na zimną pod tym względem. Natomiast Hakan sprawia wrażenie nieporadnego dziadka, który ma mętlik w głowie i robi to z jakichś tam powodów (potem wiadomo, że by ratować ukochaną osobę), ale robi to nieporadnie i jakby będąc zmieszanym. To coś takiego jak człowiek idzie na egzamin i odpowiada jak robot ;P Robi to co musi i może nawet dobrze, może trochę źle, ale jak w transie, jak w szoku.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

"Jej błaganie o pomoc jest kuszeniem ofiary, jest kłamstwem - akurat to wcale nie stawia jej w dobrym świetle. Wręcz przeciwnie, bo to takie zimno profesjonalne zachowanie. W dodatku wykorzystywanie czyjegos dobrego serca, chęci pomocy dziecku, do tego by zwabić go i zabić. W mordowaniu Eli jest własnie prawdziwą profesjonalistką. To samo kiedy zabija tego faceta, który przyszedł ją zabić w mieszkaniu. Ogólnie właściwie wychodzi na zimną pod tym względem"

- oczywiście, ale to zapewne zależy od punktu widzenia. Można też zinterpretować to mniej dosłownie, tzn. podobnie do tego, jak pisałaś o chorobie i właśnie jako taka chora "prosi" o pomoc. Oczywiście, że zamierza zabić, ale sposób w jaki to robi jest dla mnie niejednoznaczny (tzn. równie dobrze mogła skoczyć z tego mostku, ale wybiera - oczywiście za sprawą świadomego wyboru twórcy - diametralnie inny sposób, który już nie jest taki jednoznaczny, jak skok drapieżnika). To jest właśnie znamienne dla mnie, a z drugiej strony dziwne, dlaczego akurat tak to pokazano.
Poza tym zwróć w ogóle uwagę, że skoro ona dobrze sobie radzi z zabijaniem, to dlaczego nie robi tego sama, tylko wysługuje się Hakanem? Coś najwyraźniej jej w tym przeszkadza - w książce jest mowa, że "jest jeszcze słaba", ale w filmie nie ma wzmianki o tym.

Zresztą... ja jej wcale nie bronię w tym aspekcie, (pokazuję tylko pewną alternatywę) bo właśnie dla mnie jest to postać pełna sprzeczności: kłębią się w niej dzikie instynkty, a jednocześnie chce się zaprzyjaźnić - przynajmniej tak mi się wydaje. I to właściwie czyni Eli bohaterem tragicznym - w przeciwnym razie nie sądzę, aby mogła wzbudzić sympatię u widza.
Z drugiej strony może też być tak, że w momencie np. silnego głodu, przemienia się niejako w zimnego mordercę i pożąda tylko jednego, bez względu na wszystko inne, dopiero potem może czuć jakiś niesmak, czy coś w podobie. Ale tu też jest wątpliwość bowiem w scenie w piwnicy, gdy Oscar chce mieszać krew, pobudzona Eli każe mu uciekać, aż wreszcie sama się wycofuje. To by wskazywało na to, że jednak potrafi się w jakimś stopniu kontrolować.

ocenił(a) film na 10
parura

No skok z mostku na kogos przechodzącego jest trudniejszy (trzeba cały czas obserwować, czy ktoś wychodzi, bo jak nawet zobaczysz, że wejdzie pod mostek to nie wiesz w którym dokładnie momencie wyjdzie) i w ogóle bardziej rzuca sie w oczy. Poza tym trzeba jeszcze obserwować kto pod most wchodzi, bo jak by szły dwie osoby, czy kilka, to wtedy łatwo o wpadkę. Leżenie i jęczenie i w ten sposób kuszenie jest o wiele bardziej sensownym polowaniem. I mimo, że widzę w Eli postać bardzo uczuciową to jednak jeśli chodzi o jej mordowanie to nie mogę nie widzieć, że robi to w dość chłodny sposób. I właśnie to mi się w tym filmie podoba. Bo jej do końca nie odpowiada takie życie, ale woli je niż śmierć w związku z czym zaakceptowała to, że musi zabijać by przeżyć. W ten sposób ona nie do końca lubi swoją inność - bycie wampirem - bo to jednak dość ciężki los, pełen cierpienia ze względu na ten niewiarygodny głód, skazanie na życie w ciemności i mniejszej lub większej samotności, i jeszcze zatrzymanie się na poziomie 12letniej dziewczynki - więc nie do końca lubi swój los, jednak chce żyć i w związku z tym dojrzale podchodzi do tej kwestii zabijania. Tak jak ludzie podchodzą do kwestii zabijania zwierząt. Moim zdaniem jest to właśnie dość nowatorskie w filmowym wizerunku wampira, dlatego że zwykle wampiry były albo w jakiś sposób złe - tak jak np. Lestat z filmowego "Wywiadu z wampirem", albo wręcz sadystyczne, albo stały na kompletnie przeciwległym biegunie i były jakby dobrymi ludźmi nie potrafiącymi zaakceptować faktu, że muszą zabijać. U Eli tego nie ma i to mi się podoba. Nie jest ona zła, jest uczuciowa, ale właśnie na tyle dojrzale podeszła do zagadnienia swojej inności, że nauczyła się robić to co trzeba. I to jest to podobieństwo do "XXY" w tym sensie, że tam też bohaterka jest inna i choć cierpi z powodu swojej inności, to nie chce się zgodzić na operacje, bo nie chce stracić swojego ja - skoro jest inna to chce już taka pozostać, żyć w trudny, skomplikowany sposób, ale chce żyć i chce akceptacji (przynajmniej części otoczena). W obu filmach jest ta walka o przetrwanie i zachowanie całkowitego charakteru swojej istoty.
Natomiast wracając do Hakana to on właśnie robi na mnie wrażenie człowieka, który nie umie zaakceptować tej sytuacji. Tzn. bardzo się stara i bardzo chce się dostosować, ale po prostu nie jest w stanie działać tak jak Eli. O podobieństwie do choroby i krwi jako lekarstwa pisałam w odniesieniu do relacji Eli/Hakan, bo w moim spojrzeniu, on się tak zachowuje - tak to postrzega, tak się stara nauczyć funkcjonować w tej sytuacji. Stara się patrzeć na to zabijanie i pozyskiwanie krwi jak na konieczność, bo od tego zależy życie i zmniejszenie cierpienia jego ukochanego dziecka. Jednak mimo tych starań, mimo, że stara się nie myśleć o tym jak o normalnym mordowaniu, to wszystko i tak mu niezbyt wychodzi.

Ja to widzę w ten sposób, że Eli ma opory co do zabijania wtedy kiedy idzie np. o Oskara i to ma sens, bo to tak samo jak zabicie zwierzęcia, które się kocha. I nie umniejszam tu roli Oskara, bo zwierzę naprawdę można kochać i to bardziej niż człowieka i własnie o taka miłość mi chodzi. I chodzi mi o to porównanie, że ludzie mogą miec np. ukochanego psa i bardzo przeżywać, gdyby mu się cos stało i nie wyobrażać sobie by mogli go zabić, a jednocześnie mogą chodzić na polowania i bez problemu zabijać inne zwierzęta. Chodzi mi o coś w tym stylu. Tak jak i o sam fakt, że tego ukochanego psa karmią innymi zabitymi zwierzętami. I własnie podoba mi się to nowatorstwo - to poważne podejście do bycia wampirem, ta dojrzałość. W innych filmach o wampirach jakoś nie kojarzę czegoś takiego. To bardziej jak zachowanie Lectera z książkowych "Milczenia owiec" i "Hannibala" - zwlaszcza z tego ostatniego - ale podkreślam, że książkowego, bo film kompletnie zmienił tą postać (w żenująco fatalny sposób całkowicie wypaczył sens wszystkiego).

Co do kwetii wysługiwania się Hakanem w zabijaniu to raz, że on wydaje się silniejszy w targaniu zwłok, czyli usuwaniu ciała - co w sumie jest troche dziwne, bo jednocześnie ona raz ma pewną siłę, a raz jest dość słaba, ale może po prostu jej siła głównie polega na tym, że w silnie agresywny sposób atakuje - na tej szybkości, zaskoczeniu i energii ataku, a może jeśli chodzi o przenoszenie itd. to faktycznie jest od nego słabsza. Druga sprawa, że jest między nimi jakiś związek i on ma się nią w jakiś sposób opiekować, więc w sumie coś powinien robić. Wprawdzie załatwienie mieszkania i udawanie ojca, czy pilnowanie jej spokoju w dzień to już jest dużo, ale może nawet on sam uznał, że chce byc bardziej przydatny i chce móc ukoić jej cierpienia. Jeśli patrzy się na niego jako na pedofila zakochanego w Eli (nie opiekuna dziecka) no to też będzie się starał "przychylić nieba" ukochanej osobie i będzie chciał być jej potrzebny za wszelką cenę i z miłości i z lęku przed tym by go nie rzuciła. Czyli trochę tak jak w normalnym życiu, że przykładowo mężczyzna stara się przynosić dużo pieniędzy do domu i kupować więcej niz potrzeba, rozpieszczać żonę i może to robić niezależnie, czy potrzeba czy nie, ale po to by cały czas czuć się potrzebnym i by nie przyszło jej do głowy zostawić go dla kogos innego.

Co do ostatniego akapitu to Eli jest w stanie wzbudzić we mnie sympatię i zabijając na zimno. I też nadal pozostaje postacia tragiczną, bo nadal jest inna i skazana na trudne życie i to życie na uboczu (społeczeństwa i jeszcze w nocy). do tego cały czas w postaci małej dziewczynki. Musi obserwować jak osoby do których się przywiąże/w których się zakocha będą się starzeć i z pewnym prawdopodobieństwem będzie się zmieniać ich stosunek do niej. Ma postać dziecka, a być może tylko czasami bawi ją bycie dzieckiem i też być może po to, żeby zapomnieć w ten sposób że jest inna, by zakosztować normalności. Będąc z innym dzieckiem, przykladowo Oskarem, tak naprawdę nie jest jednym z dwóch dzieci, bo nie jest już dzieckiem (przynajmniej tak młodym). Będąc z dorosłym może czułaby się bardziej na miejscu psychicznie, ale cieleśnie nie. Koniec końców ona zawsze jest postacią tragiczną pod wieloma względami. Także jak dla mnie to pod wieloma względami można ją obdażyć sympatią i taką z litości trochę, ale i taką z szacunku - choćby właśnie za dojrzałe podejście do bycia wampirem, za ten dorosły rozsądek - to jest jak najbardziej godne szacunku i sympatii.

ocenił(a) film na 10
parura

A co z tym: http://www.youtube.com/watch?v=c5ckTydtL1w

ocenił(a) film na 10
parura

Za dużo się już naczytałem o tym filmie, więc tzw. „pierwsze wrażenie” zaczyna mi umykać. Ale jeszcze pamiętam że w pierwszej chwili najbardziej istotną kwestią w filmie wydało mi się porozumienie dwóch istot odrzuconych przez społeczeństwo (z zupełnie różnych przyczyn) i ich zaczynający się związek, nawiązująca się nić porozumienia. Porozumienia, można powiedzieć „ponad podziałami” ;) a jeśli miłości, to z gatunku tych „niemożliwych”.
(tak też najwyraźniej myśli ten user: http://www.filmweb.pl/topic/1094537/Rewelacyjny+bez+dw%C3%B3ch+zda%C5%84.html )

A więc nie, nie odebrałem Eli jako istoty absolutnie zimnej. Po coś wychodziła na plac przed blokiem, jakoś zainteresowała się kostką Rubika, nie wygląda to z początku tylko na wyrachowanie w celu znalezienia sobie nowego opiekuna. Ale nawet gdyby – wampir jest istotą inteligentną, myślącą. Dobrze, głód i przetrwanie mają bezwzględne pierwszeństwo, ale co dalej po ich zaspokojeniu? Tylko spać? A pogadać z kimś lub gdzieś pójść? Właśnie takie rzeczy robią Oskar i Eli (scena na tyłach jakiegoś sklepiku). Więc nie, nawet jeżeli Eli jednocześnie kalkulowała sobie na zimno, to jednak uważam że nastąpiło także jakieś zaciekawienie, jakaś wzajemna „chemia”.
Owszem, drapieżnik pozujący ludzkie zachowania w charakterze mimikry (przypominam sobie taki odcinek X-Files z owadem udającym człowieka), to bardzo frapujący temat. Ale chyba nie tego filmu. To jednak jest obraz o uczuciach, nawet jeśli dziwnych.
Przypominam tylko że Oskar też nie był świętoszkiem – jeszcze zanim poznał wampira fantazjował o zabijaniu swoich prześladowców. Czy z tego powodu powiemy, że jest zły? - Nie. Ale czy robił dobrze? - Też nie.
I dokładnie to samo, choć na innym, jakby wyższym poziomie, mamy z Eli

(p.s. ja ją traktuje ciągle jako dziewczynę, chociaż już czytałem, jak było naprawdę w książce – no więc kobiety jak najbardziej ludzkie też często tak mają, bardzo "użytkowe" podejście do kwestii "ułożenia sobie życia", co jednak nie wyklucza, od razu lub z czasem, uczuć).

ocenił(a) film na 10
Martinn

pozujący = pozorujący

<edycja postów>

ocenił(a) film na 10
Martinn

No właśnie ja odbieram podobnie (jako postać ambiwalentną, wewnętrznie rozdartą pomiędzy różnymi instynktami i potrzebami) i raczej ciężko mi zrozumieć "zimną Eli" oraz film z "zimną Eli". Nie wiem - może ja jakoś niedokładnie oglądałem film, ale według mnie jest mnóstwo scen wyraźnie przemawiających za tym, że jest to film o przyjaźni, rzekłbym nawet
- o przełamywaniu swych, tzw. zwierzęcych i egoistycznych instynktów:

http://www.youtube.com/watch?v=-h3_A7Xg-ks

- o odkrywaniu swego prawdziwego oblicza, wyjawianiu własnych wad i - w ten sposób - pokonywaniu swej alienacji i poczucia wyobcowania, chęci bycia zrozumianym i zaakceptowanym:

http://www.youtube.com/watch?v=u_9XfEzay_M

- a nawet o ryzykowaniu zdrowiem i życiem w imię tych potrzeb:

http://www.youtube.com/watch?v=9JTcB5a98U0

Doprawdy, ciężko mi to widzieć inaczej, dlatego pytam Was, co Wy o tym sądzicie?

ocenił(a) film na 10
parura

oczywiście to jest tylko moje i twoje wrażenie

wciąż można bronić poglądu, że robiła to wszystko "na pokaz", dostrzegając w Oskarze od samego początku dobrego "kandydata",
a jej lekkie załamanie po morderstwie pod mostkiem było żalem nad własnym losem, nie losem ofiary


zrobienie filmu o takiej istocie, pozorującej tylko ludzkie odruchy żeby przetrwać, byłoby nawet bardzo ciekawe ... i chyba dosyć trudne ;P

ocenił(a) film na 10
Martinn

"Na pokaz" komu? No właśnie ja po takich scenach mam poważne obiekcje, że ta cała przyjaźń jest "na pokaz". Przecież widać, że tęskni, widać, jak się uśmiecha na widok Oscara - słowem - widać, że doskwiera jej samotność:
http://www.youtube.com/watch?v=A_C_A_skM-A
A czy potwory czują tęsknotę, czy tylko dążą do zaspokojenia swego głodu.

No i z tym "kandydatem" (do czego?) też jest niezły numer. Jest scena, gdzie Eli ewidentnie mami Oscara pieniędzmi, ale to, co się wydarzyło, zanim Hakan stał się "bezużyteczny", zdecydowanie neguje taką możliwość, że Eli od początku poszukuje tylko i wyłącznie kolejnego opiekuna.
Wiesz - dla mnie to też intrygujące, dlatego tak drążę...

ocenił(a) film na 10
parura

"na pokaz" jemu, bo większość tych zachowań jest w obecności Oskara (mamienie pieniędzmi na pewno było "zanim"?, a nie kiedy już została sama?)

że ona za czymś tęskni i czegoś jej brakuje, to też nie ulega wątpliwości

dlatego cały czas piszę - jedno nie wyklucza całkowicie drugiego, nie wiem jak było w książce, ale reżyser w filmie pokazał Eli raczej jako istotę czującą (co nie wyklucza jakiegoś tam stopnia wyrachowania, nieobcego także zwykłym ludziom - bo że ona go sobie wychowuje na "opiekuna" to także dość szybko w filmie widać)

ocenił(a) film na 10
Martinn

no tak, rozumiem. To "na pokaz" miało się odnosić akurat do tej konkretnej sceny, bo tu akurat jest sama i przed nikim nie musi udawać.

"dlatego cały czas piszę - jedno nie wyklucza całkowicie drugiego, nie wiem jak było w książce, ale reżyser w filmie pokazał Eli raczej jako istotę czującą (co nie wyklucza jakiegoś tam stopnia wyrachowania, nieobcego także zwykłym ludziom)"

W tym się świetnie zgadzamy, bo też tak właśnie sądzę. Pewien stopień wyrachowania (egoizmu - tego zdrowego) jest nieodzowny zachowaniu każdego człowieka i tak też postrzegam Eli, gdyż ona bez nawet większego egoizmu nie mogłaby funkcjonować (umarłaby z głodu). Ale tą postać, prócz tego charakteryzuje coś jeszcze, mianowicie człowieczeństwo i dlatego właśnie na upatrywanie w niej TYLKO istoty wyrachowanej i zimnej już się zgodzić za bardzo nie mogę.

Podobnie, jak i z tym, że ona go sobie dość wcześnie wychowuje na opiekuna. Tego już nie jestem w stanie tak dokładnie w filmie stwierdzić, natomiast wydaje mi się to bardziej stosunkiem przyjacielskim (co prawda, można tu także wrzucić kropelkę wyrachowania i egoizmu, bo czyż próba przezwyciężenia samotności "przy pomocy" drugiej osoby nie jest w pewnym sensie instrumentalnym jej potraktowaniem?), ale to jest na prawdę głęboki podtekst, który w filmie się w zasadzie nie uwidacznia.